Podczas pierwszego dnia festiwalu pokazanych zostało 36 filmów. My na pierwszy ogień bierzemy „Feliksa i Meirę” w reżyserii Kanadyjczyka Maxime Giroux. Produkcja startuje w Konkursie Międzynarodowym i powalczy o główną nagrodę – Grand Prix.
Tytułowa bohaterka Meira wywodzi się z otoczenia ortodoksyjnych Żydów, co oznacza, że jej życie obraca się wokół rodziny, wspólnoty i obowiązków. Delikatna, małomówna, zamknięta w sobie, skromna, na pierwszy rzut oka niczym nie różni się od reszty Żydówek. Dziewczynę jednak cechują dwie rzeczy: uwielbia słuchać muzyki i rysować. Na jej nieszczęście są to wartości przynoszące wstyd i ujmę jej mężowi, a co za tym idzie, całemu środowisku żydowskiemu jednej z montrealskich dzielnic.
Spotkanie z Feliksem – mężczyzną, który rozgoryczony po śmierci ojca, pyta ją o sens życia i Boga - zmieniają jej spojrzenie na świat. Ateista i samotnik kojarzy się Meirze z muzyką, noszeniem jeansów, wolnością oraz ucieczką od osób, które musi codziennie widywać. Feliks zaś widzi w niej tajemnicę, odpowiedź na egzystencjalne pytania i coś wartościowego, nieokreślonego.
Romans, który bardzo powoli i subtelnie nawiązuje się między dwojgiem tych ludzi, wydaje się być obietnicą nowego, lepszego życia.
Czy z tych dwóch światów Feliksa i Meiry uda się utworzyć jeden wspólny? Wydawać by się mogło, że gdy w końcu bohaterom udaje się związać ze sobą i wyjechać do Wenecji, będą razem szczęśliwi. Warto wybrać się do kina, by zobaczyć, jaką wizję roztacza w ostatnim kadrze reżyser.
Film zachwyca świetnie dobraną obsadą ze wspaniałą główną rolą izraelskiej aktorki Hadas Yaron. Niewiele słów i oszczędność gestów przekuł reżyser w nasyconą uczuciami i niedopowiedzeniami fabułę.
Nastrój buduje również genialnie dobrana muzyka – zarówno soulowe piosenki, których słucha Meira, jak i przepiękne dźwięki klarnetu w chwilach zadumy.
Film jest w pewnym stopniu krytyką ortodoksyjnego świata – skostniałego, nieelastycznego, wiejącego nudą i powtarzalnością. Meira pragnie wyzwolić się z tych zakazów i nakazów. Czy jednak wyrzeczenie się swoich korzeni jest w ogóle możliwe?
„Feliksa i Meirę” warto zobaczyć, nie tylko dla pięknej i oryginalnej historii, ale również za sprawą tej delikatnej nici subtelności i piękna, widocznej w skomplikowanej relacji bohaterów, którą reżyser bardzo sprawnie roztacza z każdą kolejną minutą filmu.
MJ