Niemal trzystu amerykańskich żołnierzy przybyło do Jaworowa pod Lwowem, gdzie w poniedziałek rozpoczną wspólne ćwiczenia z Ukraińcami. Na komentarz Kremla nie trzeba było długo czekać. Zdaniem Rosjan, Amerykanie mogą zdestabilizować sytuację w regionie. Na Ukrainę dotarli członkowie 173. Brygady Powietrznodesantowej, która na co dzień stacjonuje w okolicach włoskiej Vicenzy. Ich celem jest szkolenie 900 żołnierzy ukraińskiej Gwardii Narodowej, w tym należących do niej batalionów ochotniczych takich jak wzbudzający kontrowersje pułk Azow, w którym służy wielu obcokrajowców o poglądach neonazistowskich. Przygotowywane do walki z prorosyjskimi separatystami oddziały zostaną podzielone na trzy grupy liczące po około trzysta osób. Szkolenie każdej potrwa około dwóch miesięcy. Na koniec odbędą się wspólne manewry. Amerykanie przekażą żołnierzom również między innymi kamizelki i sprzęt komunikacyjny, ale nie broń. Odpowiedź Rosjan na przyjazd amerykańskich komandosów była natychmiastowa. – Udział instruktorów i specjalistów z krajów trzecich na terytorium Ukrainy, gdzie wciąż nie został rozwiązany wewnętrzny konflikt może zdestabilizować sytuację – powiedział Dmitrij Pieskow, rzecznik prasowy prezydenta Władimira Putina. Od marca ukraińskie oddziały walczące w Donbasie szkolą już Brytyjczycy. 35 instruktorów znajduje się w Mikołajewie na południu Ukrainy. Zakres ich szkolenia to pomoc lekarska i taktyka obronna. W rejonach objętych konfliktem wciąż jest niespokojnie. W nocy z czwartku na piątek zanotowano 15 ostrzałów. Czterokrotnie użyto moździerzy kalibru 120 mm, które zostały zabronione przez porozumienie w Mińsku.