To ukoronowanie wspaniałego sezonu polskiego kolarstwa. Michał Kwiatkowski został mistrzem świata zawodowej elity w wyścigu ze startu wspólnego. W hiszpańskiej Ponferradzie nie dał szans swoim rywalom, a tamtejsze media informują, że to zasłużony sukces Polaka. Fachowcy zachwycają się taktyką Michała, ale też całej naszej drużyny, która pracowała na swojego kolegę. On wiedział to już wczoraj, kiedy pędził na treningu na złamanie karku, na zjeździe prowadzącym do mety. Starannie przygotowywał moment, w którym odskoczy i pojedzie po złoto mistrzostw świata. Ruszył z myślą, aby nie zawieść zespołu, który wcześniej, ponad 100 kilometrów, jak szalony gonił dla niego uciekających kolarzy. Jego triumf to złoto całego zespołu. – Zdawałem sobie sprawę, że jestem w historycznym zespole reprezentacji Polski – podkreślał Michał Podlaski, kolega Kwiatkowskiego z drużyny. – W takich momentach nie ma co kalkulować. Trzeba to wziąć na siebie i mamy wszystko, albo nic – dodał inny reprezentant, Michał Gołaś. Radość była nie tylko w Hiszpanii, ale także w Działyniu, w rodzinnym domu państwa Kwiatkowskich. Rodzina widziała już niejeden wyścig i finisz z udziałem Michała, ale tym razem serce biło mocniej, niż kiedykolwiek. – Nic nie widziałam, miałam zasłonięte oczy. Płakałam i nie wierzyłam, że to będzie to, co się zdarzyło – zdradza Agnieszka Kwiatkowska, mama kolarza. Sukces jest historyczny, bo choć mieliśmy trzech mistrzów świata, to w wyścigu amatorów. Jednym z nich był Ryszard Szurkowski, który może się tylko domyślać, co Kwiatkowski czuł po przekroczeniu linii mety. – Po masażu, po oddechu, dopiero przychodzą takie momenty, kiedy człowiek analizuje. I przychodzą takie myśli, że te kilka, kilkanaście lat nie poszło na marne – mówi Szurkowski. Złoto, to drugi medal Michała Kwiatkowskiego na tych mistrzostwach. Z kolegami z zespołu Omega Farma Quick Step zdobył także brąz w drużynowej jeździe na czas.