Rosjanie przeprowadzili pierwszy nalot w Syrii, w pobliżu miasta Homs – podaje amerykańska telewizja CNN. W jego wyniku śmierć poniosło co najmniej 27 osób. Zaledwie kilka godzin wcześniej zgodę na wysłanie rosyjskich wojsk do Syrii wyraziła wyższa izba rosyjskiego parlamentu, Rada Federacji. – Wniosek prezydenta Władimira Putina w tej sprawie przyjęto jednomyślnie – poinformował szef administracji Kremla Siergiej Iwanow. – Informują o tym dosyć obszernie portale internetowe oraz agencje informacyjne, ale co ciekawe powołują się na amerykańskie źródła, głównie CNN – relacjonował korespondent TVP w Rosji Jacek Gasiński. – Według tych informacji zostały przeprowadzone pierwsze ataki między innymi z udziałem dwóch samolotów, i tu w zależności od źródeł mówi się o Su-24 albo Su-34, obydwa typy samolotów są już w Syrii przynajmniej od wczoraj. Gasiński opowiada, że media różnie informują o bilansie ofiar. – Mowa jest nawet o 27 ofiarach. Ale tłumaczy się też czemu mają służyć te naloty. Chodzi o to, żeby uniemożliwić handel ropą Państwu Islamskiego, które dzięki temu ma środki na prowadzenie wojny – powiedział. Szef komisji sił zbrojnych amerykańskiego Senatu John McCain potwierdził, że w wyniku nalotów zginęło co najmniej 27 osób. Powołując się na informacje organizacji humanitarnych powiedział, że wśród ofiar było sześcioro dzieci.
– Te ataki miały miejsce w rejonie miasta Homs, które nie jest kontrolowane przez Państwo Islamskie. Tak więc widzimy jasno intencje Władimira Putina - utrzymanie silnej pozycji w Syrii, obecności na Bliskim Wschodzie oraz wsparcie Baszara al-Asada, który zabił co najmniej 250 tysięcy obywateli swego kraju – mówił McCain. Oskarżył też prezydenta USA Baracka Obama o stworzenie próżni na bliskim Wschodzie, którą zaczęła wypełniać Rosja. Z kolei francuskie władze poinformowały, że Rosjanie nie bombardowali pozycji terrorystów, a miejsca aktywności grup opozycyjnych wobec zaprzyjaźnionego z Kremlem prezydenta Syrii Baszara al-Asada. Rosyjskie MSZ stanowczo zaprzecza. Także temu, że w nalotach ucierpieli cywile.
Rzeczniczka resortu Maria Zacharowa przekonywała, że wiadomości o ofiarach, a także sugestie, że rosyjska operacja jest wymierzona w opozycję wobec Al-Asada, są tylko „wojną informacyjną”. osyjskie Ministerstwo Obrony oświadczyło, że przeprowadzono około 20 nalotów i zniszczono 8 pozycji Państwa Islamskiego, „w tym stanowisko dowódcze i centrum operacyjne położone w górach”.
Agencja AP przypomina, że prezydent Władimir Putin musi - zgodnie z konstytucją - zwracać się o zgodę do wyższej izby parlamentu na użycie sił zbrojnych za granicą i że ostatni raz zrobił to przed zaanektowaniem przez Rosję Krymu w marcu 2014 roku.