Krwawe walki na wschodzie Ukrainy. Najtrudniejsza sytuacja jest wokół Iłowajska w obwodzie donieckim. 16-tysięczne miasto już kilkukrotnie przechodziło z rąk do rąk. Okrążeni przez Rosjan i terrorystów żołnierze chcą się wycofać jeszcze przed południem. Według dowódcy batalionu Donbass Semena Semenczenki, który powołuje się na swoją rozmowę z prezydentem, osiągnięto porozumienie na wyższym szczeblu mówiące o tym, że ukraińscy żołnierze będą mogli wycofać się przez specjalny korytarz z bronią i sztandarami. Wszyscy ukraińscy jeńcy będą wymienieni na rosyjskich komandosów zatrzymanych na Wschodzie. W sobotę Ukraińcy ponieśli pod Iłowajskiem wyjątkowo duże straty. Przeciwnicy zażądali, aby złożyli broń i się wycofali. Wojskowi odmówili i zdecydowali się na przerwanie blokady. Zostali wtedy ostrzelani przez rosyjskie wojska. Mówi się o około stu osobach zabitych albo rannych z batalionów ochotniczych, wojska i Gwardii Narodowej. Dowódca batalionu Donbass twierdzi, że jest to wynik zdrady i braku kompetencji dowództwa ukraińskiej armii.
Według danych Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony, od początku operacji antyterrorystycznej zginęło 765 żołnierzy. 2765 zostało rannych. 11 uznawanych jest za zaginionych. Na celowniku separatystów wspieranych przez Rosjan jest Mariupol. Dramatyczna sytuacja panuje w Ługańsku i Doniecku.
Trzy pociski eksplodowały w pobliżu dworca kolejowego w Doniecku. Zniszczyły budynek stacji i trolejbusy. Jest wielu rannych. Część z nich przewieziono do szpitali prywatnymi samochodami. Separatyści zajęli Nowoazowsk, teraz są już około 20 km od miasta Mariupol. To otwiera im drogę na Krym. W Mariupolu trwa mobilizacja. To tu – z Doniecka – przeniesiono najważniejsze urzędy. Mieszkańcy zgłaszają się do budowania rowów przeciwczołgowych.