Szef Rady Europejskiej Donald Tusk zeznaje w Wydziale ds. Wojskowych Prokuratury Okręgowej w Warszawie w śledztwie dot. współpracy Służby Kontrwywiadu Wojskowego z rosyjską Federalną Służbą Bezpieczeństwa. Rano były premier wyruszył z Sopotu do Warszawy pociągiem. W drodze na dworzec w Sopocie towarzyszyła mu spora grupa dziennikarzy, z którymi chętnie dyskutował. Punktualnie o 10.40 zwolennicy i przeciwnicy szefa RE przywitali go na peronie Dworca Centralnego w Warszawie.– Będziemy wyjaśniali wszystkie kwestie dotyczące procedur, natomiast co do politycznej oceny pracy służb polskich w tamtym czasie, nie mam żadnych, najmniejszych zastrzeżeń – Tusk powiedział dziennikarzom, którzy towarzyszyli mu w drodze z sopockiego mieszkania na dworzec kolejowy. Spytany, czy uważa, że sprawa ma charakter polityczny, były premier odparł, że byłby chyba wyjątkiem w całej Polsce, gdyby zaprzeczył. – Nie mam wątpliwości, że to jest element politycznej nagonki, zresztą jej autorzy tego tak naprawdę nie ukrywają – dodał Tusk.
Przedmiotem śledztwa, w którym ma zeznawać Donald Tusk, jest „przekroczenie uprawnień przez członków kierownictwa Służby Kontrwywiadu Wojskowego”. Chodzi o podjęcie współpracy ze służbą obcego państwa, w tym przypadku rosyjską FSB, bez wymaganej zgody Prezesa Rady Ministrów. Przestępstwo przekroczenia uprawnień lub niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariusza publicznego jest zagrożone karą do trzech lat więzienia.
W ramach śledztwa takie zarzuty postawiono byłym szefom SKW - generałom Januszowi Noskowi i Piotrowi Pytlowi. Trzeci podejrzany to Krzysztof D., były dyrektor gabinetu szefa SKW. Ze względu na niejawny charakter śledztwa, prokuratura nie podaje żadnych szczegółów. Wiadomo jedynie, że zarzuty dotyczą zdarzeń z lat 2010-2013. Natomiast byli szefowie SKW - według mediów – odmówili składania wyjaśnień, a całą sprawę oceniają jako polityczny odwet.