W UE rośnie presja na kraje z Europy Środkowej i Wschodniej, które odrzucają obowiązkowe kwoty rozdzielania uchodźców, napływających do Unii. Chodzi m.in. o Polskę, która dotychczas zgodziła się przyjąć 2 tys. syryjskich uchodźców. Słychać ostrzeżenia, że kryzys migracyjny może mieć skutki dla strefy Schengen, a nawet podziału funduszy unijnych.
Najmocniejszy sygnał pod adresem państw niechętnych przyjmowaniu uchodźców popłynął w tym tygodniu z Berlina. Kanclerz Angela Merkel ostrzegła w poniedziałek, że jeśli nie uda się sprawiedliwie podzielić uchodźców, to mogą pojawić się pytania dotyczące przyszłości strefy Schengen, czego nikt nie chce.
To sugestia, że wskutek sporów o rozwiązanie kryzysu migracyjnego ucierpieć może swoboda podróżowania w Unii Europejskiej, gdy część krajów postanowi przywrócić kontrole na wewnętrznych granicach UE, aby powstrzymać napływ imigrantów.
– To jasne polityczne przesłanie, że jeśli oporne kraje członkowskie nie zmienią swej postawy i nie zaakceptują systemu relokacji uchodźców, dojdzie do trudnych dyskusji w UE – powiedział ekspert brukselskiego think tanku European Policy Centre Yves Pascouau. – Także inni ministrowie i politycy w swoich wypowiedziach łączą kwestie wsparcia dla krajów Europy Środkowej i Wschodniej z ich solidarnością w sprawie azylantów. Widać polityczną presję ze strony niektórych państw unijnych, które mają już dość obecnej sytuacji i żądają od partnerów, by wzięli na siebie część odpowiedzialności za rozwiązanie kryzysu migracyjnego – dodał.
– Do tej pory ta dyskusja toczyła się za zamkniętymi drzwiami, a teraz stała się bardziej publiczna, co ma na celu wywarcie nacisku na oporne kraje – ocenił ekspert.
Opinię tę zdają się potwierdzać wypowiedzi innych unijnych polityków. Austriacka minister spraw wewnętrznych Johanna Mikl-Leitner W rozmowie z niemiecką telewizją ZDF oświadczyła, że „należy wywierać presję”, by wszystkie kraje UE poczuwały się do odpowiedzialności za rozwiązanie problemu fali uchodźców.
– Musimy wykorzystać tu wszystkie narzędzia, w tym na przykład postawić pod znakiem zapytania wsparcie (unijne), które mogłoby zostać zredukowane w przypadku braku solidarnej postawy i odpowiedzialności – zasugerowała Mikl-Leitner. – Tę presję możemy okazywać usuwając lub ograniczając pomoc finansową – mówiła.
Słowa Mikl-Leitner są ostrzeżeniem przede wszystkim pod adresem krajów członkowskich z Europy Środkowej i Wschodniej, największych odbiorców funduszy strukturalnych. Na czerwcowym szczycie UE to te państwa najostrzej sprzeciwiały się wprowadzeniu obowiązkowych kwot podziału między państwa unijne 40 tysięcy uchodźców docierających do Włoch i Grecji przez Morze Śródziemne oraz 20 tysięcy z obozów poza UE.
Wśród przeciwników systemu, zaproponowanego przez Komisję Europejską, była Polska. Rząd w Warszawie zadeklarował, że dobrowolnie przyjmie 2 tysiące uchodźców, o ok. 1500 mniej niż wynikałoby z propozycji KE. Złożone w lipcu dobrowolne deklaracje krajów UE nie wystarczyły, by wypełnić zobowiązanie szczytu do przejęcia 40 tysięcy uchodźców od Włoch i Grecji. Uzgodniono relokację około 35 tys. osób.
Stanowisko Warszawy prawdopodobnie ulegnie zmianie. – Polska przedstawi nową liczbę uchodźców, jaką mogłaby przyjąć – zadeklarowała w poniedziałek premier Ewa Kopacz, odnosząc się do sytuacji związanej z coraz większym napływem do Europy imigrantów.
Źródło: PAP