Premier Donald Tusk od środy w Brukseli, Paryżu i Berlinie rozmawia z unijnymi przywódcami o unii energetycznej, a także o sposobach rozwiązania konfliktu na Ukrainie, w tym o kolejnych sankcjach wobec Rosji. Jej działania we wschodniej i południowej Ukrainie są zgodne z pesymistycznymi przewidywaniami co do prawdziwych intencji Moskwy - ocenił w środę premier Donald Tusk. Uznał, że praktyczne konsekwencje porozumienia z Genewy, zakładającego deeskalację konfliktu, "są dość przygnębiające". Jak dodał, niektórzy komentatorzy dość trafnie oceniali porozumienie podpisane w Genewie "raczej jako taką zasłonę dymną i trochę grę na czas". "Bo rzeczywiście konsekwencje spotkania w Genewie, te praktyczne, są raczej dość przygnębiające. To znaczy Rosja i ludzie realizujący politykę rosyjską na terenie Ukrainy raczej coraz bardziej przybliżają nas do tego przykrego finału, jakim jest, może być - daj Boże, to się nie zdarzy - ale może być podział Ukrainy czy rozpad państwa ukraińskiego" - podkreślił Tusk. "Wydaje się, że intencje rosyjskie są tu jednak dość czytelne" - dodał szef polskiego rządu. Jak stwierdził, "nie mówimy tu o żadnych inwazjach, takich romantycznych wariantach czy bardzo ekspresyjnych". "Niestety ta nowoczesna wojna, opisywana już w tej chwili jako pewien fenomen, jeśli chodzi o tę część świata, taki negatywny fenomen, może polegać właśnie na takich półśrodkach - na używaniu trochę ludności cywilnej, trochę wojsk specjalnych, propagandy bardzo intensywnie, a efekty może przynosić równie skuteczne jak najazd czołgów" - zaznaczył Tusk. "W tym przypadku groźba odłączenia się od Ukrainy wschodnich obwodów i południa, włącznie z Odessą, wydaje się jednak dość realna" - dodał. "Chociaż nie ryzykowałbym dziś nakreślenia takiego kalendarza zdarzeń, ale obawiam się, że nie będziemy wcale długo czekali na kolejne akty tego ukraińskiego dramatu" - ocenił szef polskiego rządu.