Mniej turystów, mniej ludzi w kawiarniach, a w wielu miejscach
problemy z wypłatami z bankomatów. Grecja przygotowuje się do
jutrzejszego głosowania w sprawie porozumienia z międzynarodowymi
kredytodawcami. To będzie pierwsze referendum w Grecji od 1974
roku, kiedy to decydowano o monarchii.
Od północy obowiązuje cisza wyborcza, ostatnie sondaże nie
wskazują zdecydowanego zwycięzcy niedzielnego referendum. Jutro w
plebiscycie Grecy zdecydują, czy zgadzają się na porozumienie z
kredytodawcami i przyjęcie pakietu pomocowego na zaproponowanych
przez Brukselę warunkach.
Sąd najwyższy w Atenach odrzucił
wszystkie protesty i uznał, że referendum jest legalne.
Aleksis Tsipras we wczorajszym przemówieniu telewizyjnym ponowił
swój apel do Greków, by jutro zagłosowali na nie. Grecki premier
przekonywał, że dług w obecnej formie jest nie do spłacenia i
potrzebne będzie przynajmniej częściowe jego umorzenie.
Powoływał
się przy tym na raport Międzynarodowego Funduszu Walutowego, w
którym zawarte zostały takie wnioski. Dlatego - mówił - jego decyzja o
odrzuceniu propozycji kredytodawców była słuszna.
Z kolei minister finansów Grecji Janis Warufakis oskarżył
zagranicznych wierzycieli o "terroryzm". Warufakis wyraził taką opinię
w wywiadzie dla hiszpańskiej gazety "El Mundo".
Zdaniem greckiego
polityka, jeśli jego rodacy w jutrzejszym referendum wyraziliby zgodę
na przyjęcie propozycji Brukseli, oznaczałoby to "triumf strachu i
skazanie Grecji na wieloletnią biedę".
Janis Warufakis przypomniał, że terroryzm opiera się na lęku i
zastraszaniu. Według niego, pod taką presją Grecy żyją od lat.
Teraz
bardziej niż wcześniej, bo konserwatywna część polityków grupy
państw euro straszy katastrofą, obawiając się, że mieszkańcy Hellady
powiedzą "nie" w niedzielnym referendum.
Odrzucenie przez głosujących oferty
Brukseli dałoby greckiemu
rządowi broń do wynegocjowania lepszych warunków spłaty pożyczki.
Przyjęcie ultimatum odebrałoby zaś krajowi perspektywy rozwoju i
odcięłoby go od zagranicznych inwestycji - twierdzi grecki minister
finansów.