Na polecenie premiera Davida Camerona w Wielkiej Brytanii przeprowadzono ćwiczebny alarm mający sprawdzić gotowość kraju na pojawienie się wirusa eboli. Tej próbie towarzyszą spory o sens kontroli podróżnych z
Zachodniej Afryki przybywających na brytyjskie lotniska.
Próbny alarm ma potrwać 8 godzin i obejmie personel szpitali, pogotowie i policję. Aktorzy odegrają rolę chorych. Odbędzie się też symulowane posiedzenie komitetu kryzysowego Cobra, któremu przewodniczyć będzie minister zdrowia. Jego resort odmawia udzielenia mediom informacji, kiedy i gdzie rozpocznie się ćwiczenie.
Tymczasem eksperci zgłaszają zastrzeżenia do wprowadzonego od wczoraj reżimu kontroli podróżnych przybywających do Wielkiej Brytanii z Afryki Zachodniej. Jeden z nich uznał te sprawdziany za "stratę czasu", gdyż nie da się wykryć wirusa eboli w fazie inkubacji. Premier David Cameron uważa jednak, że kontrole powinny być przeprowadzane. "Mamy prawo podjąć wszelkie kroki, aby chronić nasze społeczeństwo. Wysłuchaliśmy porady medycznej, wdrażamy ją i dlatego wprowadzamy ten proces kontroli we właściwych portach i na lotniskach." - powiedział brytyjski premier.
Oficjalne statystyki WHO mówią dokładnie o 4 033 zmarłych Niemal
wszyscy to mieszkańcy Gwinei, Liberii i Sierra Leone. Liczba przypadków zachorowań wynosi 8 399. "Nie przewidywaliśmy, że epidemia osiągnie takie rozmiary, chyba nikt nie przewidział. Ale teraz musimy patrzeć w przyszłość, a nie wstecz. W ostatnich dniach zaobserwowaliśmy znacznie zwiększoną
międzynarodową pomoc"- mówił w BBC doktor Chris Dye z WHO. Dodał, że na razie na walkę z Ebolą przekazano trzysta milionów dolarów, oficjalnie proszono o miliard. Jednocześnie uruchomiono Międzynarodową Kartę Przestrzeni Kosmicznej i Kataklizmów, dzięki której satelity będą zbierać dane, by wspomóc zarządzanie kryzysem.