Ks. Jan Trojnar
14 marca 1946 r. w budynku parafii Pętkowice został zamordowany proboszcz ks. Jan Trojnar. Okoliczności tego mordu nie zostały wyjaśnione do tej pory. Nasuwa się pytanie czy za jego śmierć odpowiada zwykła banda rabunkowa, funkcjonariusze UB czy może jeszcze ktoś inny ? Mimo upływu ponad sześćdziesięciu lat ta zagadka pozostaje niewyjaśniona.
Ks. Jan Trojnar pochodził z bardzo biednej podrzeszowskiej wsi. Pod koniec okupacji niemieckiej, w 1945 r. został oddelegowany na stanowisko proboszcza w parafii Pętkowice. W czasie swojej krótkiej, bo niespełna rocznej, pracy duszpasterskiej w tej parafii zjednał sobie sympatię społeczności katolickiej jako że dla parafian był przystępny i chętnie się do nich zbliżał, a także dużo pracował fizycznie – nie tyle jako ksiądz ile jako dobry gospodarz. W rozmowach bywał być może za szczery, a gwarą chłopską posługiwał się nawet w kazaniach, co zapewne mogło niektórych razić. W czasie blisko rocznej pracy proboszcza bywał tu wielokrotnie okradany, obrzucany kamieniami i wreszcie bestialsko zamordowany po dwugodzinnych torturach fizycznych i moralnych.
Śledztwo bezpieki w tej sprawie oczywiście prowadzi donikąd. Urząd Bezpieczeństwa nie kwapił się zbytnio z ustaleniem sprawców tego mordu. Dopiero tydzień po zabójstwie na miejscu zbrodni pojawił się patrol MO i pracownicy UB. Postawiono hipotezę o napadzie rabunkowym dokonanym przez partyzantów Armii Ludowej. Wszyscy wiedzieli jednak, że okoliczności tej śmierci są tuszowane. Relacje świadków wskazują na zupełnie inny trop...
W okresie powojennym na terenie Pętkowic funkcjonowały dwa kościoły – rzymsko-katolicki i narodowy. Konflikt dwóch wyznań był tu szczególnie mocny przed wojną, zaś po jej zakończeniu został wzmocniony, gdyż władze komunistyczne zaczęły popierać hodurowców, skutecznie wbijając klin pomiędzy społeczność rzymsko- i polsko-katolicką. Śmierć księdza Trojnara – zaplanowana przez hodurowców i zaaprobowana przez bezpiekę - miała doprowadzić do rozbicia parafii rzymsko-katolickiej na tym terenie, a poprzez swoje okrucieństwo odstraszyć ewentualnych następców proboszcza. Każdy aż nadto to rozumiał...