• Wyślij znajomemu
    zamknij [x]

    Wiadomość została wysłana.

     
    • *
    • *
    •  
    • Pola oznaczone * są wymagane.
  • Wersja do druku
  • -AA+A

Nowe Horyzonty: podróż po obrzeżach kina

12:44, 27.09.2020
Nowe Horyzonty: podróż po obrzeżach kina

„Od jutra” (fot. materiały promocyjne)
„Od jutra” (fot. materiały promocyjne)

Podziel się:   Więcej
„Aragane”, „W stronę czułości”, reż. Kaori Oda

O uwikłaniu w przeszłości opowiada w swoich wideo-pamiętnikach Kaori Oda, japońska reżyserka, która ukończyła studia w Film Factory Béli Tarra. W tworzących intymny dyptyk „Aragane” i „W stronę czułości” powraca w myślach i obrazach do konfliktu z matką, która nie pogodziła się z jej orientacją seksualną. Jednocześnie próbuje stworzyć nową relację z obcą rzeczywistością w Europie Wschodniej, kamera pozwala jej pokonać barierę językową i rozpocząć rozmowę z miejscowymi górnikami. Niepozorne, osobiste eseje Kaori Ody, bliskie podejściu do filmowej materii Chantal Akerman, traktują kino jako – nie zawsze satysfakcjonujący – łącznik między ciążącą przeszłością a nieoswojoną, chropowatą teraźniejszością.

„Zmierzch”, reż. Théo Court

Trwanie w przeszłości i pamięć rytuałów jest także tematem zjawiskowego wizualnie, tajemniczego „Zmierzchu” Théo Courta (jego najnowszy film, „Białe na białym”, również w programie festiwalu). Milczący mężczyzna opiekuje się zniszczoną posiadłością, której los jest już przesądzony, podobnie jak jej mieszkańców. W skąpanych we mgle i półmroku kadrach bohater powtarza wyuczone, przeszłe gesty, starając się powstrzymać bieg czasu (autorem świetnych zdjęć jest Mauro Herce, reżyser „Dead Slow Ahead” z pierwszej edycji Lost Lost Lost). Przeszłość w ujęciu chilijskiego reżysera nie jest jednak bezpieczną przystanią.

„Od jutra”, reż. Ivan Marković, Wu Linfeng

Na przeszłość – ani przyszłość – nie mają natomiast czasu bohaterowie pokazywanego w Berlinie |Od jutra” Ivana Markovicia i Wu Linfenga. Dwóch mężczyzn śpi na tym samym materacu w obskurnej klitce na obrzeżach Pekinu – miasta z betonu i szkła, ogłuszającego hukiem ciągłych robót budowlanych. Choć dzielą ze sobą łóżko, są sobie zupełnie obcy. Pracują na inne zmiany, różni ich podejście do życia, mają odmienne plany na przyszłość. W alienującym uścisku nowoczesnej metropolii nie wydarzy się „materacowa love story” rodem z kina Tsaia Ming-lianga. Reżyserski duet, kontrastując ciasnotę mieszkania z labiryntową topografią miasta, pokazuje skutki wyobcowania jednostki w najbardziej intymnej przestrzeni.

„Jak zakochałem się w Evie Ras”, reż. André Gil Mata

Przeszłość to także sceny z obejrzanych niegdyś filmów, czasem nagle powracające do nas w myślach. W starym sarajewskim kinie, w którym możemy się zaszyć w „Jak zakochałem się w Evie Ras” André Gila Maty („Drzewo”, Lost Lost Lost 2019), minione czasy reprezentuje tytułowa, zapomniana aktorka jugosłowiańska. Kolejny absolwent Film Factory Tarra skupia się na opiekunce tej świątyni kadrów z minionych epok, właścicielce kina, która na zapleczu troskliwie dba o sfatygowany projektor na taśmę. Czy ktokolwiek siedzi na tej sali kinowej? Kiedy nastąpi ostatni seans? Pytania, które rodzą się podczas oglądania filmu Gila Maty, zyskują obecnie gorzki posmak.

zobacz również

    brak informacji