Michał Szpak wystąpił jako 12. wśród 26 finalistów. Jego występ został ciepło przyjęty przez publiczność w szwedzkiej stolicy, ale długo wydawało się, że Polak zajmie podczas sobotniego finału Eurowizji miejsce pod koniec stawki. Pierwszy raz noty od 42 krajów, biorących udział w głosowaniu, przedstawiano bowiem inaczej. Najpierw poznaliśmy werdykty jury z poszczególnych państw.
Tu wygrała Australia przed Ukrainą, a Polska zajęła... przedostatnie, 25. miejsce. W tamtym momencie, mając jedynie 7 punktów (od Azerbejdżanu, Norwegii, Litwy i Czarnogóry), wyprzedzaliśmy tylko Niemców. Wciąż jednak nie były znane wyniki głosowania widzów, a ci często głosowali zupełnie inaczej, niż sędziowie. I doszło do sporych przetasowań...
Wówczas nie łączono się już z poszczególnymi stolicami, a prezentowano punkty od widzów zbiorczo. Najpierw poznaliśmy szesnaście najgorszych krajów w głosowaniu telewidzów. Wyprzedzili nas Niemcy i długo Michał Szpak znajdował się na końcu stawki.
Emocje rosły Ale gdy prowadzący dodawali punkty kolejnym krajom, a Polski wciąż nie było, emocje zaczęły rosnąć. Szybko okazało się, że polski wokalista znalazł się według głosujących w pierwszej dziesiątce. W pewnej chwili na tablicy wyników zostały tylko trzy kraje: Ukraina, Rosja i wciąż ostatnia Polska. I to właśnie trzecie miejsce na podium zajął Michał Szpak, w sumie z 222 punktami od widzów. Maksymalną notę 12 punktów dali mu Austriacy i Belgowie. Po 10 pkt. zdobył od Niemców, Islandczyków, Irlandczyków, Włochów, Norwegów, Szwedów, Holendrów i Brytyjczyków.
To finalnie dało mu 8. miejsce z 229 punktami. Cały finał wygrała reprezentantka Ukrainy Jamala, która w głosowaniu widzów zajęła 2. miejsce za Rosją. To oznacza, że za rok Eurowizja zagości w Kijowie. Pochodząca z Krymu Tatarka zaśpiewała piosenkę „1944”, nawiązującą do krymskich przesiedleń, których dokonywała Armia Czerwona.