Co masz w sobie egipskiego?Chociażby inaczej znoszę upały, nie narzekam, gdy jest gorąco. Zresztą, kiedy jest za zimno, to Polacy też narzekają, taką mają naturę. Ludzie mieszkający w krajach, gdzie jest dużo słońca, mają inne podejście do życia, bo im się wydziela dużo endorfin, są bardziej entuzjastyczni, częściej się uśmiechają. Też taki jestem – bardzo pozytywny. Nawet gdy mam zły nastrój, bo przecież każdy tego doświadcza, potrafię w trudnej sytuacji znaleźć plusy. W genach mam słońce.
Co pamiętasz z czasu, gdy jako mały chłopiec mieszkałeś w Kairze? Jak Twoje dzieciństwo różniło się od życia Twoich synów?
Do siódmego roku życia jeździliśmy z mamą na dłuższe okresy do taty do Kairu, ale nie mieszkaliśmy tam na stałe. Pamiętam ostatni taki pobyt przed rozstaniem rodziców, bo miałem wtedy urodziny. Na torcie zapalono świeczkę w kształcie cyfry 7. Jakie są różnice? Diametralne. Moim boiskiem była ulica przed meczetem w centrum miasta. Stawialiśmy z kolegami plecaki szkolne albo cegły na asfalcie, to były nasze bramki, i namiętnie kopaliśmy piłkę. Moi synowie też intensywnie grają, ale na normalnych boiskach. Ja takich możliwości w Egipcie nie miałem. A podobieństwa? Niezależnie od kraju chłopcy uwielbiają grać w piłkę i kibicować swoim drużynom. Tam jest to jeszcze bardziej tożsame z ich naturą, bo Egipcjanie są głośni, lubią sobie pokrzyczeć, szczególnie na trybunach. Podczas mojego ostatniego pobytu w Egipcie w maju tego roku zauważyłem, że w dużych miastach pojawiły się boiska, podobne do polskich orlików, jednak w biednych dzielnicach dzieciaki wciąż kopią piłkę na ulicy, tak samo jak ja 40 lat temu. Tam czas się trochę zatrzymał.
Mówisz to z nutką nostalgii…
Bo to jest w pewien sposób urocze. My, Europejczycy, żyjemy w ciągłym pędzie. W krajach arabskich, w których silna jest tradycja, pewne wartości są dalej istotą życia. Z naszej perspektywy zastanawiamy się, co może być w tym lepszego: przecież tam jest bieda i bród, ale ci ludzie czują się szczęśliwi. Nie szukają problemów na siłę i to jest znaczące w kulturze tamtego rejonu. W Europie z kolei ludzie bardzo mało czasu poświęcają na to, żeby go rozwiązywać problemy, mają mało cierpliwości; często wręcz uciekają od trudności. Mam kłopoty w pracy? Zmieniam pracę. Jest problem w relacji? To z niej rezygnuję, wchodzę w nowy związek, który daje na początku więcej emocji. Tak jest łatwiej. W Egipcie próbuje się naprawiać związek do końca. Jest przy tym więcej krzyku, machania rękami, bo taki mają temperament; w każdym razie walczą o rodzinę, która jest świętością. Owszem, też są tam rozwody, ale dopiero wtedy, gdy małżeństwo nie ma już żadnych szans. I znów: to inne podejście wynika pewnie ze świecącego słońca. W Egipcie nikt nie szuka szczęścia w drogich samochodach i markowych torebkach, tylko w rodzinie. I to mi się podoba.
Co jeszcze Cię fascynuje w kulturze egipskiej?
Opieka nad rodzicami, dziadkami, którzy się starzeją. Tam nikt nie musi nikomu pokazywać palcem, że krewny potrzebuje pomocy. Oni mają to zakorzenione. To ujmujące. Ostatnio moi dorośli bracia przyrodni spali na zmianę w szpitalu przy łóżku swojej matki, która złamała nogę i miała ciężką operację. U nas lekarz by się na to nie zgodził, w dodatku sama mama by powiedziała: „Nie, idź do domu, zajmij się sobą”. Arabowie są ze sobą na dobre i złe, nie wyjdą ze szpitala, gdy chory krewny może ich potrzebować. Mam w genach podobną potrzebę i wrażliwość.
Ale dziś ten świat się kurczy, a kultury przenikają.
Tak, przybywający do Egiptu turyści trochę ten kraj zmieniają, jednak Arabowie wciąż są mocno osadzeni w tradycji i religii i według tych wyznaczników żyją. Gdy się postępuje według zasad, to nawet kiedy się zboczy z drogi, łatwiej na nią wrócić. Tam ludzie wiedzą, dokąd idą, mają konkretny cel, a tym celem jest najczęściej stworzenie rodziny, która będzie ze sobą przez lata, będzie przeżywać wspólnie chwile radości i smutku, obchodzić hucznie każde urodziny, zmianę pracy, skończenie szkoły czy studiów. Oni wciąż do siebie dzwonią i pytają o zdrowie babci, o stopnie syna, o awans wujka. To jest wspaniałe. My tak naprawdę nie jesteśmy ciekawi siebie, mniej się wspieramy. W kulturze europejskiej jest dziś pełno azymutów, łatwo się pogubić. Szkoda.