Rozrywka

Symbol nadziei, pokoju i jedności. Historia ognia olimpijskiego

Ogień olimpijski. Ceremonia przekazania ognia olimpijskiego podczas sztafety przed Igrzyskami Olimpijskimi w Londynie w 1948 r. Fot. Hulton Deutsch/ GettyImages
Od pojawienia się po raz pierwszy na nowożytnych igrzyskach, ogień olimpijski kilkunastokrotnie okrążył Ziemię, odwiedził dziesiątki krajów i był niesiony przez tysiące znanych sportowców z całego świata. Fot. Hulton Deutsch/ GettyImages
podpis źródła zdjęcia

Ogień olimpijski to jeden z najważniejszych symboli igrzysk. Zostaje zapalony na długo przed oficjalnym rozpoczęciem imprezy i gaśnie dopiero po jej zakończeniu. Ale czy naprawdę zostaje zapalony w samej Olimpii? I czy nigdy nie gaśnie w trakcie sztafety olimpijskiej? A co, jeśli zgaśnie?

Przypominamy kilka wybitnych postaci z historii polskiego olimpizmu. Fot. Creative Photo Corner/ Shutterstock

Kto z polskich sportowców zapisał się w historii igrzysk?

Rozrywka

Od pojawienia się po raz pierwszy na nowożytnych igrzyskach, ogień olimpijski, umieszczany w specjalnie przygotowywanych na każde olimpiady zniczach, kilkunastokrotnie okrążył Ziemię, odwiedził dziesiątki krajów i był niesiony przez tysiące znanych sportowców z całego świata. Podróżował statkami, samolotami, zdobył Mount Everest i odwiedził kosmos.


Ten, który będzie płonął w Paryżu, zapalony został podczas oficjalnej ceremonii w Olimpii 16 kwietnia. Przez kolejnych 11 dni podróżował przez Grecję, a następnie został zabrany na pokład żaglowca „Belem”, który na początku maja przybił do wybrzeży Marsylii. Sztafeta nie zabawiła tam jednak długo, bo już 9 maja wyruszyła w podróż po zamorskich departamentach Francji – Gujanie Francuskiej, Nowej Kaledonii, Reunionie, Polinezji Francuskiej, Gwadelupie i Martynice. Łącznie przemierzy 12 tys. km i odwiedzi 400 miast. Do Paryża dotrze 26 lipca, w dniu ceremonii otwarcia igrzysk, i będzie płonął do momentu zakończenia zmagań paraolimpijczyków, a więc do 8 września.

Ogień, który będzie płonął w Paryżu, zapalony został podczas oficjalnej ceremonii w Olimpii 16 kwietnia. Przez kolejnych 11 dni podróżował przez Grecję, a następnie został zabrany na pokład żaglowca „Belem”, który na początku maja przybił do wybrzeży Marsylii. Fot. Arnold Jerocki/ GettyImages
Ogień, który będzie płonął w Paryżu, zapalony został podczas oficjalnej ceremonii w Olimpii 16 kwietnia. Przez kolejnych 11 dni podróżował przez Grecję, a następnie został zabrany na pokład żaglowca „Belem”, który na początku maja przybił do wybrzeży Marsylii. Fot. Arnold Jerocki/ GettyImages

Co symbolizuje ogień olimpijski?

Bayer Leverkusen jest niepokonany od 49 meczy. Fot.  CHRISTOPHERNEUNDORF/ EPA/ PAP

Historyczny rekord pobity po 59 latach. Bayer Leverkusen zrobił coś niezwykłego

Rozrywka

Znicz olimpijski i palący się w nim płomień, który jest tak skrupulatnie pilnowany, by nie zgasnął, to jeden z nieodłącznych elementów igrzysk. Sam ogień symbolizować ma nadzieję, pokój, wiedzę i światło życia – bez niego ewolucja nie byłaby możliwa. Fakt, że jest przekazywany z rąk do rąk i z jednego kraju do drugiego, ma symbolizować jedność i harmonię. To symbol, który wykracza poza granice narodów i kultur.


Znicz działa także jako swego rodzaju łącznik między starożytną i nowoczesną olimpiadą. Jego zapalenie ma bowiem korzenie w starożytnej Grecji, choć sam znicz to wymysł współczesny. Takie połączenie przeszłości z teraźniejszością postrzegane jest jako symbol uniwersalności igrzysk.

Jak i gdzie narodził się ogień olimpijski?

Według historyków płomień olimpijski narodził się w świątyni wzniesionej przez starożytnych Greków na cześć bogini Hery w miejscu rozgrywania starożytnych igrzysk w Olimpii. Choć palił się tylko w czasie zawodów, to nie towarzyszyła mu żadna specjalna ceremonia. Rozpalano go po prostu w specjalnym rodzaju tygla, który skierowany był w stronę słońca, a po pewnym czasie promienie podpalały znajdującą się w nim suchą trawę.


Nowożytna ceremonia rozpalenia ognia olimpijskiego jest znacznie bardziej doniosła. Nadal czerpie jednak inspiracje z czasów starożytnych. Odbywa się w Olimpii, gdzie w ruinach świątyni Hery płomień z pomocą słońca rozpala 11 kobiet reprezentujących westalki (kapłanki rzymskiej bogini Westy). Następnie kobieta pełniąca rolę głównej kapłanki przenosi ogień na miejsce publicznej ceremonii i wręcza pochodnię oraz gałązkę oliwną pierwszej osobie w sztafecie. Zwykle jest to grecki sportowiec, który bierze udział w nadchodzących igrzyskach. W tym roku był to wioślarski mistrz olimpijski Stefanos Ntouskos.


Przekazanie pochodni komitetowi olimpijskiemu kraju gospodarza odbywa się dopiero kilka dni później na Stadionie Panateńskim w Atenach, gdzie kończy się grecka część sztafety. Stamtąd rusza on dalej w świat, by dotrzeć na miejsce igrzysk w dniu ich otwarcia. Wtedy też następuje uroczyste zapalenie znicza olimpijskiego.

Nowożytna ceremonia rozpalenia ognia odbywa się w Olimpii, gdzie 16 kobiet przebranych za westfalki rozpala płomień z pomocą słońca. Fot. ullstein bild Dtl./ GettyImages
Nowożytna ceremonia rozpalenia ognia odbywa się w Olimpii, gdzie 16 kobiet przebranych za westfalki rozpala płomień z pomocą słońca. Fot. ullstein bild Dtl./ GettyImages

Kiedy ogień po raz pierwszy zapłonął na nowożytnych igrzyskach?

Ogień olimpijski nie towarzyszył nowożytnym igrzyskom olimpijskim od samego początku. Po raz pierwszy zapłonął dopiero w 1928 r. i wcale nie pochodził z Olimpii. Został rozpalony na miejscu rozgrywania zawodów, a konkretnie w wieży wychodzącej na Stadion Olimpijski w Amsterdamie. Nie zapalały go też żadne westalki, ale pracownik miejskiego zakładu energetycznego.


Pierwszy raz ogień faktycznie dotarł do kraju gospodarza prosto z Olimpii podczas igrzysk w Berlinie w 1936 r. Wówczas po raz pierwszy w historii odbyła się sztafeta olimpijska. Uczestniczyło w niej 3331 biegaczy, którzy w trakcie 12 dni i 11 nocy przenieśli pochodnie z płomieniem na odległość 3187 km.

Ogień olimpijski podczas nowożytnych igrzysk po raz pierwszy zapłonął dopiero w 1928 r. i wcale nie pochodził z Olimpii. Fot. SSPL/ GettyImages
Ogień olimpijski podczas nowożytnych igrzysk po raz pierwszy zapłonął dopiero w 1928 r. i wcale nie pochodził z Olimpii. Fot. SSPL/ GettyImages

Berlin 1936. Pierwsza sztafeta olimpijska

20 lipca 1936 r. młody Grek, Konstantin Kondylis, opuścił Olimpię z pochodnią, stając się pierwszą osobą w historii, która otworzyła sztafetę z ogniem olimpijskim. Na pomysł jej stworzenia wpadł Carl Diem. Sekretarz generalny niemieckiego komitetu organizacyjnego igrzysk zainspirował się rysunkami i pismami Plutarcha, które opisywały podobny bieg, rzekomo organizowany w starożytności i postanowił zorganizować go przed IO w Berlinie.


Na kolejne igrzyska czekać trzeba było aż do 1948 r. I choć pomysł sztafety z pochodnią pochodził przecież z Niemiec, które zostały po wojnie wkluczone z udziału w igrzyskach w Londynie, to przetrwał i został wykorzystany także podczas kolejnej imprezy.


Ogień ponownie rozpalono w Olimpii, lecz z powodu wojny domowej musiał zostać przetransportowany dalej drogą wodną. Na pokładzie okrętu „Hastings” dotarł bez szwanku prosto do Włoch i stamtąd sztafeta ruszyła dalej drogą lądową. Łącznie uczestniczyło w niej 1416 biegaczy. Wśród nich znajdował się grecki kapral Dimitrelis, który niósł pochodnię jako pierwszy. Tuż przed jej przekazaniem zamienił mundur wojskowy na strój sportowy, przypominając tym samym o tym, że na czas starożytnych igrzysk zawsze zawieszano broń. Był to jeden z najpiękniejszych przejawów idei olimpizmu.

W pierwszej sztafecie z pochodnią olimpijską uczestniczyło 3331 biegaczy, którzy w trakcie 12 dni i 11 nocy przenieśli znicz na odległość 3187 km. Fot.Bettmann/ GettyImages
W pierwszej sztafecie z pochodnią olimpijską uczestniczyło 3331 biegaczy, którzy w trakcie 12 dni i 11 nocy przenieśli znicz na odległość 3187 km. Fot.Bettmann/ GettyImages

Kto może zapalać znicz olimpijski?

Kulminacyjnym momentem sztafety olimpijskiej jest jej ostatni fragment, zakończony zapaleniem znicza podczas ceremonii otwarcia igrzysk, która obejmuje różnego rodzaju występy, paradę narodów i jest szeroko transmitowana w telewizji.


Możliwość zapalenia znicza olimpijskiego to dla sportowców wielki zaszczyt. W przeszłości dostąpiło go wielu wybitnych zawodników. Jako pierwszy w historii znicz zapalił w 1936 r. biegacz Fritz Schilgen. W 1952 r. zrobili to wielokrotni mistrzowie olimpijscy, Juho Pietari Kolehmainen i Paavo Nurmi. Pierwszą kobietą, której powierzono to zadanie, była Enriqueta Basilio w 1968 r. w Meksyku, a w 1996 r. jako ostatni pochodnię niósł słynny pięściarz Muhammad Ali.


By zapalić znicz, nie trzeba jednak być największą gwiazdą imprezy lub kraju gospodarza. W przeszłości wielokrotnie wybierano do tego zadania ludzi, którzy symbolizowali w pewien sposób wartości olimpijskie. W 1964 r. znicz zapalał japoński student Yoshinori Sakai, który urodził się dokładnie w dniu wybuchu bomby w Hiroszimie i miał uosabiać odrodzenie Japonii oraz życzenie globalnego pokoju. W 1992 r. podczas igrzysk w Barcelonie znicz zapalił paraolimpijczyk. Poruszający się na wózku łucznik Antonio Rebollo zrobił to za pomocą wystrzelonej ze swojego łuku strzały. Jego wybór miał symbolizować siłę ludzkiej woli, dzięki której możemy pokonywać wszelkie trudności.


W Paryżu znicz olimpijski zapali 100-letni mistrz olimpijski w kolarstwie Charles Coste. Wcześniej w sztafecie udział weźmie także wielu innych francuskich sportowców: piłkarz Didier Drogba, zdobywca Złotej Piłki z 1991 r. Jean-Pierre Papin i były zawodnik NBA Tony Parker.

Wśród uczestników tegorocznej sztafety z pochodnią olimpijską znalazł się m.in. Didier Drogba. Piłkarz w przeszłości uczestniczył już w sztafecie przed Igrzyskami Olimpijskimi w 2012 r. Fot. Tim Ireland/ PA/ PAP
Wśród uczestników tegorocznej sztafety z pochodnią olimpijską znalazł się m.in. Didier Drogba. Piłkarz w przeszłości uczestniczył już w sztafecie przed Igrzyskami Olimpijskimi w 2012 r. Fot. Tim Ireland/ PA/ PAP

Czy ogień olimpijski naprawdę nigdy nie gaśnie?

W 2000 r. pochodnia olimpijska spędziła aż trzy minuty zanurzona w Morzu Koralowym. W 2008 r. wniesiono ją na szczyt Mount Everest. W 2016 r. przebyła kawałek drogi na desce surfingowej. W żadnym z tych trzech przypadków ogień nie zgasł. Jak to możliwe?


Pochodnie, które używane są podczas letnich i zimowych igrzysk olimpijskich do przeniesienia ognia z Olimpii do znicza, zbudowane są tak, by w jak największym stopniu opierać się skutkom deszczu i wiatru. Istnieją także specjalne zabezpieczenia, takie jak np. specjalne kontenery, które chronią go w trakcie podróży samolotem, czy flary, umożliwiające podróż pod wodą.


W pogotowiu zawsze jest też zapasowy płomień z Olimpii, który podróżuje za pochodnią. Jeśli zdarzy się tak, że ogień zgaśnie z powodu opadów, wichury czy ingerencji człowieka, to można ponownie go zapalić. Ważne jest jednak, by robić to tylko od zapasowego płomienia. Najważniejsze nie jest bowiem wcale to, by ogień nigdy nie zgasł, lecz by zawsze pochodził z Olimpii. Przekonał się o tym Szawarsz Karapietian, który spanikował po tym, jak jego pochodnia zgasła, i poprosił o pomoc ochroniarza. Ten, mając zapewne najlepsze intencje, odpalił pochodnię od… zapalniczki. Na szczęście sytuację szybko opanowano, gasząc znicz po raz drugi i odpalając go od zapasowego płomienia.


Wpadki zdarzają się zresztą częściej, niż można sądzić. W 2004 r. w Grecji płomień nie oparł się warunkom atmosferycznym, w 2013 r. w Rosji miał zgasnąć aż 44 razy, wtedy też został zdmuchnięty przez wiatr już po tym, jak dotarł na miejsce ceremonii otwarcia, a w 2016 r. w Brazylii został celowo zgaszony przez protestujących przeciwko organizacji igrzysk mieszkańców miasta Angra dos Reis. Za każdym razem organizatorzy szybko radzą sobie jednak z problemami i ogień dociera na miejsce ceremonii otwarcia, by spełnić swoje powołanie – rozpalić znicz olimpijski.

JW
Więcej na ten temat