Zgodnie z uchwaloną nowelizacją, sklepy o powierzchni ponad 400 m kwadratowych będą musiały od 2022 roku oferować co najmniej 55 procent towarów wyprodukowanych w Czechach. Do 2028 roku wskaźnik ten ma wzrosnąć do ponad 70 procent. Wymagania mają dotyczyć różnego rodzaju żywności od mięsa, przez warzywa, owoce, po nabiał. Obowiązek nie będzie dotyczył małych sklepów, oraz tych specjalistycznych z importowanymi winami, czy serami. Przeciwko ustawie zaprotestowało kilka krajów Unii Europejskiej, Komisja zadeklarowała, że się jej przyjrzy, a w Czechach zdecydowanie przeciwni są Izba Gospodarcza, czy Zrzeszenie Przemysłu i Handlu. Ich zdaniem protekcjonizm będzie tylko szkodził klientom sklepów i naruszał zasady jednolitego rynku Unii. Legislacji nie popiera również premier, który sam jest ogromnym udziałowcem czeskiego rynku żywności. W komentarzu dla agencji Reuters powiedział, że tylko niektórzy posłowie uważają, że jest to korzystny krok dla krajowych rolników, ale niestety się mylą. Zmiana oznaczałaby dotkliwe sankcje". Ustawa trafi teraz pod obrady czeskiego senatu.