Czasem przycupną gdzieś na rozstaju dróg. Takie smutne A czasem śmieją się razem z ludźmi. Niemal wszystkie są zielone. To Bieszczadzkie anioły. Kiedy kogoś dotkną skrzydłem, ten zaraz ich bratem. Skąd się wzięły? Podobno z piosenki Starego Dobrego Małżeństwa; wiele jednak wskazuje na to, że były w Bieszczadach już dawniej. Mieszkają w zwykłych chatach, podadzą wodę ze studni i po prostu są. Maria Romanów dla aniołów rzuciła wszystko i przeniosła się w Bieszczady. Teraz żyje z aniołami, a one pomagają jej spełniać marzenia. Róża i Krzysztof Franczakowie przed laty też przyjechali w Bieszczady. Tu się poznali, tu pokochali. I tu poznali mnóstwo aniołów w ludzkiej postaci. Adam Glinczewski, o którym w Bieszczadach mówią Łysy, mówi, że aniołów tu nie ma, bo jeszcze nikt ich nie spotkał na szlaku, ale inne postaci to już niejeden w górach widział.