Przez kilka lat, a zwłaszcza w ostatnich dniach życia Jana Pawła II w 2005 roku byliśmy świadkami jego dramatycznego zmagania z cierpieniem. Jan Paweł II nadal nie przestaje być dla nas i świata znakiem od Boga. To pierwszy papież w historii, który płynął gondolą, trzymał misia koalę na rękach, nie protestował, kiedy zakładano mu indiański pióropusz na głowę, ale jest także pierwszym papieżem, który pokazał ogrom ludzkiej choroby i cierpienia. Jaki sens miała obecność schorowanego papieża w krzykliwej rzeczywistości współczesnego świata? Sam papież uważał, że świat bez ludzi chorych - choć zabrzmi to może paradoksalnie - byłby światem uboższym o przeżycie ludzkiego współczucia, uboższym o doświadczenie nieegoistycznej, niekiedy wręcz heroicznej miłości. Cierpienie przeraża. Trudno nam oglądać człowieka, który kilkanaście razy objechał cały świat, tryskał energią i witalnością, spotkał setki milionów ludzi, był niezwykle aktywny, a potem musiał poddać się chorobie, która kompletnie go unieruchomiła i zamknęła mu usta. Jak przemawiało i przemawia do nas to milczące cierpienie papieża? Ważnym aspektem cierpienia papieża było to, w jakich okolicznościach umierał. Nie chciał pójść do szpitala, odchodził wśród bliskich. Po prostu pogodził się ze śmiercią, nie uciekał przed nią. Znamienne, że często w naszych rodzinach starsi i chorzy umierają nie w domu, lecz na szpitalnym łóżku w samotności. Materiał filmowy będzie przypomnieniem tych ostatnich chwil, jakie spędziliśmy z Ojcem Świętym, schorowanym i cierpiącym.
Adam Jamróz, Katarzyna Katarzyńska