Łzy wybitnego aktora, skromny Bińczycki i walc. Tak wyglądały prace na planie „Nocy i dni"
12.11.2022, 14:50
Na zdjęciu Jerzy Bińczycki i Jadwiga Barańska (fot. TVP)
podpis źródła zdjęcia
W 2015 roku „Noce i dnie” zostały uhonorowane Diamentowym Lwem dla najwybitniejszej polskiej produkcji wszech czasów. Nic w tym dziwnego, bo arcydzieło Jerzego Antczaka, które w 1976 było nominowane do Oscara, jest perłą w koronie polskiego kina. Teraz zdradzamy, jak powstawały „Noce i dnie”!
Minęło już prawie 48 lat, od kiedy po raz pierwszy pokazano „Noce i dnie”, a popularność produkcji nie przemija i fenomenalny obraz Jerzego Antczaka zdobywa już kolejne pokolenie Polaków. Na dowód tego można przytoczyć olbrzymią liczbę pozytywnych opinii na portalach, które zdominowane są przez młodych ludzi. Żaden inny polski dramat z tamtych czasów nie może poszczycić się podobną liczbą wystawionych ocen.
Niepowtarzalności filmowi dodaje trud, jaki zadała sobie cała ekipa filmowa i producenci, pracując nad „Nocami i dniami”. Tej nominowanej wielokrotnie do Nagrody Nobla powieści Marii Dąbrowskiej i powstałej na jej podstawie poruszającej adaptacji nie da się zrozumieć bez znajomości perspektywy historycznej i pejzażu czasów, w których toczy się akcja „Nocy i dni”.
Na zdjęciu Jadwiga Barańska i Jerzy Bińczycki (fot. TVP)
To wydarzenia historyczne właśnie stanowią tło dla losów Bogumiła (Jerzy Bińczycki) i Barbary (Jadwiga Barańska), którzy żyją w nieudanym małżeństwie z powodu niezrealizowanych, w obu przypadkach, miłości. Arystokratka nie może zapomnieć o swoim dawnym kochanku, Jerzym Tolibowskim (Karol Strasburger) i pogardliwie odnosi się do męża, który ją szczerze kocha. To unieszczęśliwia i krzywdzi ich oboje.
Dlaczego kochamy „Noce i dnie”?
Mimo że „Noce i dnie” opowiadają o nieszczęśliwej miłości, łatwo zauważyć, że różnią się znacząco od klasycznych melodramatów. Ani Jerzy Antczak, ani Maria Dąbrowska nie uciekali się bowiem do ckliwych, tanich chwytów. Stworzyli monumentalną historię z prawdziwymi postaciami z krwi i kości.
Zarówno Bogumił, jak i Barbara mają własne historie. Zostali obdarzeni na wskroś ludzkimi, a nie literackimi, rysami. Każde z nich przeżywa swój własny dramat, a prawdziwość uczuć, pokazanych oczami, zachowaniem i mimiką aktorów, ściska za serce.
Tu oczywiście należy przyznać wielkie zasługi scenarzystom i reżyserowi, niemniej jednak największe brawa należą się Jerzemu Bińczyckiemu i Jadwidze Barańskiej, którzy zaprezentowali swój wybitny aktorski kunszt. Zagrane przez nich postaci są prawdziwe, wiarygodne.
Po latach, kiedy „Noce i dnie” zdobyły Diamentowe Lwy dla serialu i filmu wszech czasów, pokonując między innymi „Potop” Hoffmana oraz „Idę” Pawlikowskiego, doskonałe podsumował tę produkcję Zdzisław Pietrasik.
,,
Sukces, jak się mówi w takich wypadkach, przerósł wszelkie oczekiwania. Jerzy Antczak ma bowiem dar, którego mogą mu pozazdrościć inni nasi twórcy – jest to epicki dar narracji. «Noce i dnie» to nasza «Neverending Story» – historyczna, ale zarazem uniwersalna. Wielka opowieść o miłości, tej poetyckiej z nenufarami, i tej zwyczajnej, która częściej zdarza się w życiu, i czasami zdradza, czasem boli. O życiu rodzinnym i trudach wychowywania dzieci, skomplikowanych nieraz relacjach rodzinnych. Wreszcie jest to historia o przemijaniu, o czasie, który najpierw jest nam przyjazny, a potem coraz bardziej wrogi. O samotności, którą kończy się każda prawdziwa historia. W serialach udających prawdziwe życie tego nie znajdziecie. To wszystko znalazł u Dąbrowskiej Antczak i pięknie przeniósł na ekran. Dlatego publiczność wybrała «Noce i dnie»
– napisał jeden z najwybitniejszych polskich krytyków w historii.
„Noce i dnie”… których prawie nie było
Trudno dziś w to uwierzyć, ale niewiele brakowało, aby „Noce i dnie” nigdy nie powstały. Kierownik Zespołu Filmowego „Kadr” Jerzy Kawalerowicz uznał bowiem, że książka Marii Dąbrowskiej jest nieciekawa i nie pasuje do kina. Powtarzał Jerzemu Antczakowi, że „to najnudniejsza książka świata, (…) nieprzekładalna na język filmowy, a w dodatku tam się nic nie dzieje”.
Twórca słynnego „Faraona” był zdecydowanym przeciwnikiem produkcji i konsekwentnie odrzucał wszelkie propozycje, które przedstawiał mu reżyser. Ten jednak uparł się i w lutym 1971 roku zaczął pisać scenariusz do adaptacji powieści, która ma ponad dwa tysiące stron i nie zawiera żadnych dialogów.
Na zdjęciu Jadwiga Barańska ze Stanisławą Celińską (fot. TVP)
Łatwo sobie wyobrazić, jaką katorżniczą pracę wówczas wykonał, kiedy przeliczymy stronę scenariusza na minutę produkcji. Film „Noce i dnie” trwa 245 minut, a serial ponad sześćset. Oznacza to tyle, że reżyser i scenarzysta napisał… własną powieść na podstawie książki Marii Dąbrowskiej.
Muzyczne arcydzieło uratowało film
Piękny „Walc Barbary”, któremu poświęciliśmy osobny artykuł, jest dziś powszechnie uznawany za jedno z największych arcydzieł w historii polskiej muzyki kinowej. Gdyby „Noce i dnie” zdobyły Oscara, do którego były nominowane w 1976 roku, z pewnością byłby dziś i światowym klasykiem. Tymczasem mało kto wie, że Waldemar Kazanecki skomponował ten utwór w 30 minut, kiedy sączył trzecią butelkę piwa na spotkaniu z Jerzym Antczakiem.
Reżyser wspomina, że wybitny kompozytor – dziś powszechnie uznawany za geniusza – wymyślił nowy utwór dosłownie na poczekaniu. Muzyka do „Nocy i dni” była nadzwyczajnie piękna, zachwyciła również Jerzego Kawalerowicza i całą ekipę filmową. Mimo to reżyser „Faraona” nadal nie był przekonany do produkcji.
Podobnie jak komisja, w której skład wchodził między innymi Aleksander Ścibor-Rylski. „Olek, pozwól Antczakowi się rozłożyć. Niech zrobi ten film. Co cię to kosztuje? I już do końca życia będziecie mieli go z głowy” – cytuje słowa Kawalerowicza Jerzy Antczak w książce „Noce i dnie mojego życia”. Ta argumentacja podziałała. Nikt nie mógł się spodziewać, jak bardzo się wtedy mylono.
To nie Bińczycki miał być Bogumiłem. „Kiedyś zrozumiesz”
Trudno powiedzieć, która z kreacji w „Nocach i dniach” jest lepsza. Każdy powie inaczej – niektórzy będą bardziej identyfikować się z ciepłym, serdecznym i prostodusznym Bogumiłem, a inni będą współczuć zamyślonej i smutnej Barbarze. Te role wspaniale zagrali niezapomniany Jerzy Bińczycki i żona reżysera, Jadwiga Barańska.
Na zdjęciu Jerzy Bińczycki (fot. TVP)
Tymczasem Bińczycki początkowo wcale nie był brany pod uwagę. Rola była pisana dla Stanisława Jasiukiewicza, który dla widzów na zawsze pozostanie ojcem Janka z „Czterech pancernych i psa” i księdzem Kordeckim z „Potopu” Jerzego Hoffmana.
,,
Pracowałem z nim przy wielu widowiskach telewizyjnych. Stworzył wspaniałe kreacje. Jako Zaklika w Hrabinie Cosel zdobył ogromną sympatię widzów. W dziesiątkach innych ról filmowych i teatralnych zniewalał widownię znakomitym aktorstwem i wdziękiem. Przesłałem Staszkowi scenariusz i czekam na odpowiedź. Nie miałem wątpliwości, że pęknie ze szczęścia. A tu niespodzianka. Po trzech dniach potem dzwoni do mnie: „Ja nie mogę grać Bogumiła. Nie dlatego, że nie chcę. Nie wolno mi... Kiedyś to zrozumiesz. Realizacja filmu będzie rozciągnięta na lata... A nad moją głową skłębiły się czarne chmury”. Byłem tak speszony, że nie miałem odwagi zapytać go dlaczego? Zza telefonu powiało czymś hiobowym
– wspomina w rozmowie z portalem tvp.pl Jerzy Antczak.
Na zdjęciu Stanisław Jasiukiewicz (fot. TVP)
Później okazało się, że wybitny aktor miał już wtedy raka trzustki i zdawał sobie sprawę z tego, że jego dni są policzone. Na planie pojawił się jednak podczas jednego z dni zdjęciowych.
,,
W czasie kręcenia ślubu Bogumiła i Barbary przyszedł do kościoła Wizytek. Stał cicho w bocznej nawie i... płakał. Pamiętam, jak łzy płynęły mu po policzkach. Ktoś mnie odwołał. Kiedy wróciłem, już go nie było. Umarł w dniu, w którym kręciliśmy scenę nenufarów. Był piękny, słoneczny dzień i całe rozbawione towarzystwo biegło w stronę olbrzymiej tafli, pokrytej tymi pięknymi kwiatami. Ktoś z biura przyniósł wiadomość o jego śmierci. Przerwałem zdjęcia. Usiedliśmy na trawie i w milczeniu odmawialiśmy modlitwy za spokój jego duszy
– opowiadał nam reżyser.
Skromny Jerzy Bińczycki. „Uchwalono, że jestem niefilmowy”
Jerzy Antczak zaczął więc poszukiwać odtwórcy roli Bogumiła na nowo. Z pomocą przyszła mu kostiumolog Barbara Ptak, która widziała, jaki popis Jerzy Bińczycki, mierzący prawie dwa metry wzrostu, dał w „Biesach”, powstałych na podstawie powieści Dostojewskiego, w Teatrze Starym. To przedstawienie widziała również Jadwiga Barańska, która potwierdziła mężowi, że Bińczycki byłby idealnym Bogumiłem. Dzięki tym rekomendacjom przyszły twórca serialu wszech czasów pojechał do Krakowa, gdzie obejrzał spektakl „Szewcy”, w którym aktor wypadł znakomicie. Po spektaklu reżyser zaprosił artystę do baru.
,,
Film? Niech pan zapomni, panie reżyserze. Jako dobrze wychowany człowiek z Krakowa nie mógł pominąć tytułu „Panie reżyserze, ja się do filmu nie nadaję. Wszystkie próbne zdjęcia spaliłem. Uchwalono, że jestem niefilmowy”. Połknął zawartość kielicha. Po kilku kolejkach powiedziałem: „Proponuję panu, aby zagrał pan Bogumiła Niechcica w «Nocach i dniach» bez próbnych zdjęć”. „Bierze mnie pan tak w ciemno?”. „Tak, bez próbnych zdjęć. Tylko będzie pan musiał zapuścić brodę”. „Wiem, mordę mam jak patelnia, już to nieraz słyszałem. Popełnia pan samobójstwo. Ostrzegam. Ale skoro jest pan tak odważny... niech będzie. No to, panie reżyserze, rąbniemy sobie jeszcze po jednym?”
– przytacza ich pierwszą rozmowę Jerzy Antczak.
Na zdjęciu Jerzy Bińczycki (fot. archiwum prywatne Jerzego Antczaka)
Bardzo skromny i niepewny siebie aktor rzeczywiście zepsuł pierwsze sceny z Bogumiłem. Upił się potem ze zgryzoty, a następnie zamierzał oddać pieniądze za taśmę, którą zużył. Metr kliszy kosztował wówczas jednego dolara. Sytuacja ta pokazała głęboko ludzki rys charakteru Jerzego Antczaka, za który wszyscy go kochają.
– „Proszę o rachunek za ten skandal na ekranie”. „Jaki rachunek? To był mój chwyt... To były próbne zdjęcia, panie Jerzy”. „Co pan myśli, że ja zwariowałem, żeby angażować aktora do tak wielkiej roli bez próbnych zdjęć?”. „Tooo... znaczy, że ja mogę powtórzyć tę scenę jeszcze raz?”. „Nie tylko pan może, ale musi!”. Następnej nocy Binio odegrał w deszczu z piorunami jedną ze swoich najlepszych scen – mówi Jerzy Antczak.
Tym razem Jerzy Bińczycki zagrał kapitalnie i, jak wspominał reżyser, „nastąpiło otwarcie człowieka”, a wraz z nim początek wielkiej kariery wybitnego artysty. „Praca z nim była rozkoszą” – podsumowuje Jerzy Antczak.
Niebezpieczne sytuacje na planie. Jerzy Antczak uratował statystom życie
Na planie zdarzyło się kilka zabawnych, ale i kilka niebezpiecznych sytuacji. Na poczet pierwszej z nich można zaliczyć z pewnością historię Karola Strasburgera, który zbierał nenufary w legendarnej scenie z „Nocy i dni”. Aktor wskoczył wówczas do stawu w ubraniu i prędko z niego wyskoczył, ponieważ został zaatakowany przez pijawki. Przy drugiej próbie założył olbrzymie, sięgające do bioder, gumowce.
Niebezpiecznie było z kolei na planie filmowego Kalińca. Problem zaczął się już podczas poszukiwania plenerów. Płonąć musiało całe miasto (po podpaleniu przez Prusaków). Takie specjalne miejsca do kręcenia tego typu scen istniały w Jugosławii i Czechosłowacji, ale nie było ich w Polsce. Niestety ze względu na ograniczony budżet wyjazd nie wchodził w rachubę. Po rekonesansie okazało się, że pożaru nie można nakręcić nigdzie indziej – tylko w krakowskiej dzielnicy Kazimierz, gdzie planowano wyburzenie kilku kamienic.
Kadr z serialu (fot. TVP)
Byłoby idealnie, gdyby nie to, że sceny kręcono przecież w środku miasta. Pirotechnik „pocieszył” Jerzego Antczaka, mówiąc, że napalm, który zostanie użyty, będzie się palił aż do „wyhajcowania” i nikt płomieni nie zgasi. Dwukrotnie, w związku z błędami pirotechników, doszło do bardzo niebezpiecznych sytuacji. Za pierwszym razem konie nie chciały iść w płomienie. Woźnica uspokoił je i zwierzęta ruszyły, a chwilę później na miejsce, w którym przed momentem stał powóz, runęła płonąca ściana.
Kolejny błąd pirotechnicy popełnili, nie mówiąc ekipie filmowej, że opary napalmu w chwili wybuchu osiągają olbrzymią moc. Nie zareagowali również, kiedy wybuch nastąpił. Jerzy Antczak uratował życie dziesiątkom ludzi. Szybko zorientował się w sytuacji i doskoczył do okna i wybił szybę na parterze kamienicy, w której byli statyści. Gdyby tego nie zrobił, fala uderzeniowa, nie znajdując ujścia, mogłaby poranić lub nawet zabić ludzi.
Nagrody i nominacja do Oscara
Film okazał się wielkim sukcesem, a za kapitalne kreacje Jadwiga Barańska i Jerzy Bińczycki otrzymali Złote Lwy. Zdobył również olbrzymie uznanie i liczne nagrody za granicą, w tym Srebrnego Niedźwiedzia dla Jadwigi Barańskiej. Poświęcono mu liczne recenzje, w których podkreślano znakomity montaż oraz wspaniały występ pierwszoplanowych aktorów. Produkcje porównywano do „Przeminęło z wiatrem”, uznawanego za melodramat wszech czasów.
Kevin Thomas w recenzji dla „Los Angeles Times” wyraził podziw dla „Nocy i dni”, nazywając je „wspaniałym, rozbudowanym, dwuczęściowym epickim dziełem” i wyrażając nadzieję, że film „nie zostanie niezauważony w oscarowym wyścigu oraz że znajdzie się w amerykańskiej dystrybucji”. Tak się rzeczywiście stało, a „Noce i dnie”, jako jeden z pierwszych polskich filmów w historii, walczyły o Oscara w kategorii film nieanglojęzyczny. Rywalizację przegrały z francuskim obrazem „Czarne i białe w kolorze”, w co większość recenzentów nie mogła wprost uwierzyć.
„Noce i dnie” okazały się trampoliną do zagranicznej kariery Jerzego Antczaka, który wraz z żoną i synem w 1979 roku wyjechał do Stanów Zjednoczonych. Tam został wykładowcą na słynnym Uniwersytecie Kalifornijskim na Wydziale Filmu i Telewizji. Spod jego skrzydeł wyszło wielu aktorów i reżyserów, którzy dziś uznawani są za legendy Hollywood.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na
korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych,
dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz
na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską
S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”),
Zaufanych Partnerów z IAB*
oraz pozostałych
Zaufanych Partnerów TVP, w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do
Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które
wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora
PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych
poszczególnych serwisów
zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii
takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii
umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług,
personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów
społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie
poszczególnych serwisów
na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i
identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach
Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP,
Zaufanych Partnerów z IAB
oraz pozostałych
Zaufanych Partnerów TVP
dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na
urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru
spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam,
tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych
treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania
badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i
ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i
usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania
i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia
dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania
automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Cele przetwarzania Twoich danych przez TVP S.A. w likwidacji są następujące:
Przechowywanie informacji na urządzeniu lub dostęp do nich
Wykorzystywanie ograniczonych danych do wyboru reklam
Tworzenie profili w celu spersonalizowanych reklam
Wykorzystanie profili do wyboru spersonalizowanych reklam
Tworzenie profili w celu personalizacji treści
Wykorzystywanie profili w celu doboru spersonalizowanych treści
Pomiar efektywności reklam
Pomiar efektywności treści
Rozumienie odbiorców dzięki statystyce lub kombinacji danych z różnych
źródeł
Rozwój i ulepszanie usług
Wykorzystywanie ograniczonych danych do wyboru treści
Zapewnienie bezpieczeństwa, zapobieganie oszustwom i naprawianie błędów
Dostarczanie i prezentowanie reklam i treści
Zapisanie decyzji dotyczących prywatności oraz informowanie o nich
W ramach funkcji TVP S.A. w likwidacji może podejmować następujące
działania:
Dopasowanie i łączenie danych z innych źródeł
Łączenie różnych urządzeń
Identyfikacja urządzeń na podstawie informacji przesyłanych automatycznie
Cele przetwarzania Twoich danych przez Zaufanych Partnerów IAB oraz
pozostałych Zaufanych Partnerów są następujące:
Przechowywanie informacji na urządzeniu lub dostęp do nich
Wykorzystywanie ograniczonych danych do wyboru reklam
Tworzenie profili w celu spersonalizowanych reklam
Wykorzystanie profili do wyboru spersonalizowanych reklam
Tworzenie profili w celu personalizacji treści
Wykorzystywanie profili w celu doboru spersonalizowanych treści
Pomiar efektywności reklam
Pomiar efektywności treści
Rozumienie odbiorców dzięki statystyce lub kombinacji danych z różnych
źródeł
Rozwój i ulepszanie usług
Wykorzystywanie ograniczonych danych do wyboru treści
Zapewnienie bezpieczeństwa, zapobieganie oszustwom i naprawianie błędów
Dostarczanie i prezentowanie reklam i treści
Zapisanie decyzji dotyczących prywatności oraz informowanie o nich
W ramach funkcji i funkcji specjalnych nasi Zaufani Partnerzy IAB oraz
Pozostali Zaufani Partnerzy mogą podejmować następujące działania:
Dopasowanie i łączenie danych z innych źródeł
Łączenie różnych urządzeń
Identyfikacja urządzeń na podstawie informacji przesyłanych automatycznie
Użycie dokładnych danych geolokalizacyjnych
Aktywne skanowanie charakterystyki urządzenia do celów identyfikacji
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach
Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia,
wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia
skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub
Zaufanych Partnerów z IAB*
oraz pozostałych
Zaufanych Partnerów TVP
mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w
oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP
przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu
wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia
usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia
bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania
pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu.
Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics,
Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i
marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych
oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się
w
Polityce Prywatności.