Mówi się, że komunikacja to podstawa. Dziś porozumiewamy się ze sobą głównie wirtualnie, w dużej mierze używając przy tym emotikonów. Z okazji Dnia Emotikona postanowiliśmy przedstawić ich historię.
Przez internet uśmiechamy się codziennie
Harvey Ball, chcąc poprawić atmosferę w pracy, wymyślił symbol uśmiechniętej buźki już w 1963 r. Dziś dysponujemy o wiele szerszą gamą obrazkowych ikon, dzięki którym komunikacja przez internet stała się dużo prostsza i bardziej czytelna. Wynika to z tego, że większość informacji przetwarzamy wizualnie. Co więcej, naukowcy z Flinders University w australijskiej Adelajdzie potwierdzili, że ludzki mózg na uśmiechnięte emotikony reaguje tak jak na prawdziwą twarz.
Uśmiech wynikający z rtęci w windzie
Charakterystyczną kombinację dwukropka, myślnika i nawiasu w następującej postaci: „:-)” po raz pierwszy zastosował profesor Scott Fahlman z Carnegie Mellon University w 1982 r. Jeden z jego współpracowników zrobił kolegom kawał i rozpuścił plotkę, że w uniwersyteckiej windzie ktoś rozlał trującą rtęć. Ku uciesze żartownisia wszyscy dali się nabrać i w obawie o własne życie wchodzili na piętra po schodach. Gdy tylko zdementowano tę plotkę, Fahlman wysłał do pracowników rewolucyjną wiadomość. W jej treści zaproponował, by na przyszłość używać symboli „:-)” i „:-(”po to, by ułatwić komunikację i odróżnić żarty od faktów.

Minki w satyrycznym magazynie
Użyte 41 lat temu ideogramy przyjęły się nie tylko w uniwersyteckiej sieci, ale prędko opanowały resztę wirtualnego świata. Okazuje się jednak, że za początek emotikonów tak naprawdę uznaje się datę opublikowania pewnego artykułu w amerykańskim magazynie „Puck” w 1881 r. W gazecie pojawił się wówczas projekt czterech typograficznych kombinacji znaków, które przedstawiały następujące emocje: zadowolenie, smutek, obojętność i zdziwienie. W odróżnieniu od pomysłu Fahlmana, zaproponowane buźki, które dodatkowo posiadały brwi, czytało się pionowo.

Ewolucja internetowego uśmiechu
Emotikony wymyślone przez amerykańskiego profesora, choć czytane bokiem, łatwiej skonstruować na klawiaturze, dlatego też to one weszły do stałego użytku. Aby jeszcze bardziej usprawnić komunikację, użytkownicy internetu rozpowszechnione już uśmieszki wkrótce zaczęli pozbawiać „nosków”, zostawiając jedynie dwukropek i nawias – „:)”. Od tej pory emotikony zaczęły ewoluować i przedstawiały również serduszka czy buziaki – „<3”, „:*”. Obecnie trudno sobie wyobrazić wymianę wiadomości bez użycia kombinacji znaków przestankowych, które służą nam za czytelną informację o odczuciach odbiorcy.

Japoński pomysł na komunikację
Emotikony, choć używane do dziś, zostały już praktycznie całkowicie wyparte przez emoji. To stworzone w 1999 r. i inspirowane mangą oraz znakami kanji piktogramy, które – podobnie jak buźki zaproponowane przez magazyn „Puck” – możemy czytać pionowo. Jednak w odróżnieniu od niesprawdzonych niegdyś minek, tych nie musimy już konstruować, gdyż są zawarte w większości mobilnych klawiatur. Ponadto dają nam o wiele większe pole do ekspresji niż zwykłe emotikony – wyrażają nie tylko uczucia, ale pozwalają nam zobrazować dokładnie to, co przeżywamy na co dzień. Oprócz postaci pełniących różne role mamy do dyspozycji cały zestaw ikon zwierząt, roślin, jedzenia, przedmiotów, a nawet miejsc.
Co ciekawe, w kolekcji znajdziemy również symbol kalendarza, na którym widnieje data 17 lipca. I nie jest to przypadek – wtedy właśnie obchodzimy Światowy Dzień Emoji.
Nie potrzeba słów, wystarczy wysłać
Emotikony zmieniły sposób, w jaki się komunikujemy. W błyskawicznym tempie możemy wymieniać się myślami, pomysłami, a nawet emocjami z odbiorcą, bez konieczności spotykania się twarzą w twarz. Co więcej, używanie obrazkowych znaczków jest już na tyle powszechne, że wydźwięk wiadomości pozbawionej emotikonów wydaje się poważny, a nawet negatywny. Przeplatanie komunikatu znakami graficznymi, oprócz tego, że znacznie upraszcza przekaz, zazwyczaj również uprzyjemnia odbiór treści.PG