Gdy pojawiała się na ekranie, trudno było oderwać od niej wzrok. Ava Gardner stała się symbolem złotej ery Hollywood, a swoją urodą, elegancją i wdziękiem dodawała klasy każdej produkcji filmowej. Jej życie przypominało historię Kopciuszka wyrwanego z objęć biedy, by podbić wielki ekran. W setną rocznicę urodzin aktorki przypominamy jej życie i drogę do sławy, która nie zawsze była usłana różami.
„Ziemska bogini” – to jedno z wielu określeń gwiazdy Hollywood Avy Gardner. Pochodząca z ubogiej rodziny aktorka spełniła swój amerykański sen, zdobyła światową sławę i dziś zajmuje ważne miejsce w historii filmu. Do końca życia najbardziej kochała jednak to, czego nie miała – spokój i ciepło rodzinnego domu. Trzy nieudane małżeństwa, brak potomstwa, samotność w chorobie. Życie Avy, pomimo blasku fleszy, miało też swoje ciemne strony, o których gwiazda niechętnie mówiła głośno.
Początki i kontrakt z MGM
Ava Gardner urodziła się 24 grudnia 1922 roku w Grabtown jako ostatnie z siedmiorga dzieci małżeństwa farmerów. Dorastała bez jasnego planu na przyszłość, dopóki przypadek nie zadecydował o jej późniejszych losach. Gdy miała 18 lat, wyjechała na kilka dni do Nowego Jorku, gdzie bardziej w formie zabawy niż z chęci pracy w modelingu zapozowała do kilku zdjęć. Jedno z nich trafiło na wystawę sklepu znajdującego się na Piątej Alei. Pewnego dnia zauważył je Barney Duhan, fotograf blisko związany z branżą filmową, i zachwycił się Avą na tyle, że natychmiast skierował ją do biura MGM. Tam zawarła kontrakt, który otworzył jej drogę do wielkiej kariery.

„Zabójcy”
Swój pierwszy wielki występ zaliczyła w 1946 roku, grając Kitty Collins w filmie „Zabójcy” Roberta Siodmaka. Jej gra aktorska, niezwykła kreacja (czarna, satynowana suknia), kręcone włosy i magnetyczne spojrzenie zachwyciły krytyków, a Ava Gardner szybko zyskała miano ekranowej femme fatale.

„Mogambo” i nominacja do Oscara
Od tamtej pory Ava Gardner była już stale obsadzana w filmowych produkcjach. Kolejne lata przyniosły jej role w takich dziełach jak: „Bosonoga Contessa”, „Anioł w czerwonej sukni” czy „Mogambo”, za którą gwiazda otrzymała nominację do Oscara. Ostatni film był dla niej sporym aktorskim wyzwaniem, musiała bowiem zmierzyć się z dzikością afrykańskiej natury. Podobno w jednej ze scen do namiotu bohaterki granej przez Gardner wszedł lampart, ale na szczęście, mimo realnego zagrożenia, Avie nic się nie stało.

Żyć, grać i kochać
Pierwszą miłością Avy Gardner był młody gwiazdor Mickey Rooney, z którym aktorka związała się krótko po podpisaniu kontraktu z MGM. Jak sam później przyznał aktor, zakochał się w Avie od pierwszego „Cześć”. „Powiedziała to w tak typowy dla prowincji z Karoliny Północnej sposób, że natychmiast przepadłem”. Jednak ich uczucie nie przetrwało próby czasu. Gorąca para Hollywood rozstała się krótko po tym, jak Ava odkryła zdrady Rooneya.

Nierówna miłość
Kolejne małżeństwo Avy z Artiem Shawem, słynnym klarnecistą, wpędziło ją w spore kompleksy. Wciąż uważała, że swoją wiedzą i inteligencją nie dorasta mężowi do pięt i nie zasługuje na jego szacunek. To właśnie wtedy zaczęły się jej problemy z alkoholem. Wpadła w dołek, z którego do końca życia nie potrafiła się już wydostać. Remedium miała być podróż do Hiszpanii w 1955 roku, gdzie przez pewien czas mieszkała. To tam poznała Ernesta Hemingwaya, z którym połączyła ją głęboka przyjaźń. Hemingway cenił Avę za poczucie humoru i jej szalonego, cygańskiego ducha, który później okazał się jej zgubą.

Do trzech razy sztuka
Najdłuższy związek Ava Gardner stworzyła z Frankiem Sinatrą, jednak i między nimi nie brakowało napięć. Wszyscy byli zgodni, że Ava i Frank to dwa wybuchowe i nieprzewidywalne charaktery. Podobno którejś nocy para wybrała się na przejażdżkę po mieście i strzelała do sygnalizacji świetlnej, za co oboje trafili do aresztu.
Poza tym, że wspólnie wpędzali się w kłopoty, to także krzywdzili się nawzajem. Gardner, aby wzbudzić zazdrość męża, romansowała z innymi, a Frank odpłacał się jej tym samym. Po rozstaniu w 1957 roku pozostali jednak dobrymi znajomymi, a sama Gardner, żywiąc dozgonny sentyment do Sinatry, nazwała go „miłością jej życia”.

„Nie jestem aktorką”
Zawsze była wobec siebie surowa i krytyczna. Wciąż powtarzała, że nigdy tak naprawdę nie była prawdziwą aktorką. Do końca życia miała też świadomość własnych słabości. „Niektóre rzeczy, których najbardziej żałuję w życiu, miały miejsce wtedy, gdy piłam. Po prostu nie radzę sobie z alkoholem” – mówiła.
Ava Gardner zmarła w wyniku powikłań po zapaleniu płuc w 1990 roku. Miała 67 lat. Jeszcze za życia została okrzyknięta „najpiękniejszą kobietą na świecie”.
Anna Narloch