Legenda futbolu nie żyje. Pelé zmarł w wieku 82 lat
29.12.2022, 19:00
Pelé zmarł w wieku 82 lat (fot. Victor Fraile Rodriguez/Getty Images)
podpis źródła zdjęcia
Nie żyje Pelé, legendarny reprezentant Brazylii, który powszechnie uznawany jest za najlepszego – obok Diego Maradony – zawodnika w historii piłki nożnej. Słynny sportowiec miał 82 lata. Po walce z chorobą nowotworową zmarł 29 grudnia 2022 roku. O śmierci legendy poinformował jego agent Joe Fraga.
Pelé, który tak naprawdę nazywał się Edson Arantes do Nascimento, przyszedł na świat 23 października 1940 roku w Três Corações w stanie Minais Gerais w Brazylii.
„Urodziłem się dla piłki nożnej, tak jak Beethoven urodził się dla muzyki” – powiedział kiedyś.
Biedne dzieciństwo Pele. „W domu było nas siedmioro”
Miłością do futbolu zaraził się od swojego ojca, João Ramosa do Nascimento, który występował na pozycji środkowego napastnika m.in. we Fluminese i Atletico Minero. Nie jest znana liczba bramek na koncie Dondinho, ale nieoficjalnie mówi się, że zdobył blisko 900 goli w około 700 meczach.
Kiedyś, jak wspominał Pelé, jego ojciec miał strzelić pięć z nich głową tylko w jednym spotkaniu. To do dziś stanowiłoby nieoficjalny rekord świata „Tylko Bóg może wyjaśnić, jak mój tata to zrobił” – opowiadał po latach Pelé.
Niestety jego znakomicie zapowiadającą się karierę przerwała kontuzja. Zatrudnił się wówczas jako sprzątacz w szpitalu, a rodzina żyła w ubóstwie. Przyszły zdobywca trzech Pucharów Świata (1958, 1962, 1970) musiał dorabiać jako pucybut i pracownik herbaciarni, aby finansowo pomóc najbliższym w utrzymaniu.
,,
W domu było nas siedmioro: babka, wuj, rodzice i trójka dzieci. Wuj Jorge próbował, jak kiedyś dawniej robił to z dziadkiem, chodzić po domach z wiązkami drew na opał, ale w Baurú wielu było takich jak on, domokrążnych sprzedawców. Dopiero kiedy zaczepił się w jakiejś hurtowni, mogliśmy płacić czynsz regularnie. Pomagała nam też ciotka Maria, która służyła w bogatym domu w Sao Paulo. Przyjeżdżała na niedzielę z koszem owoców – jabłek i gruszek, które smakowały nam niczym najbardziej wyszukane frykasy. Czasem przywoziła stare ubrania dzieci swoich chlebodawców. Donaszaliśmy je zadowoleni, choć rzadko na nas pasowały
– pisał w autobiografii piłkarz.
Pelé o swojej mamie. „Była dla mnie jak anioł”
Piłkarz wspominał, że w jego domu zawsze brakowało pieniędzy, ale dodawał również, iż nigdy nie brakowało czegoś znacznie ważniejszego – miłości, którą jemu oraz młodszemu bratu i sobie nawzajem okazywali João i Celeste Arantes. To właśnie matka była dla niego jak anioł siedzący na ramionach, zawsze zachęcający do robienia właściwych, moralnych, konstruktywnych rzeczy.
– Moja mama była fantastyczną kobietą. Zawsze dbała o naszą rodzinę i moją edukację, nauczyła mnie szacunku do ludzi – opowiadał Pelé.
Nie chciała, aby jej syn został piłkarzem. – W tych wczesnych latach, kiedy przyłapała mnie na grze w piłkę nożną, dawała mi dobre werbalne baty. A czasem znacznie gorzej! – śmiał się w jednym z wywiadów.
Miała nadzieję, że zajmie się czymś innym, a i on sam w dzieciństwie nie wiązał swojej przyszłości z piłką nożną. Marzył, że zostanie pilotem samolotów, ale wszystko skończyło się, kiedy w pobliżu miasteczka jedna z maszyn rozbiła się.
Mały Edson pojechał wówczas do ojca do szpitala i przypadkiem zobaczył autopsję osoby, która siedziała za sterami. To zrobiło na nim ogromne wrażenie i porzucił wówczas swoje sny o zdobyciu podniebnego zawodu.
Pelé i słynny mecz na Maracanie. „Kiedyś zdobędę dla ciebie Puchar Świata”
Karierę piłkarską zapowiedział swoim rodzicom w wieku 10 lat. To właśnie wtedy razem z ojcem obejrzał mecz Brazylii z Urugwajem na MŚ 1950, który Canarinhos przegrali 1:2. Decydujący o mistrzostwie świata pojedynek, odbywający się na słynnej Maracanie, przeszedł do legendy mundialu jako jedno z najbardziej dramatycznych spotkań w historii. Napisano o nim nawet kilka książek. – Pierwszy raz widziałem wtedy, jak mój ojciec płacze. Był zdruzgotany – opowiadał później Pelé.
Młodzian zapowiedział załamanemu ojcu, że za kilka lat pomści tę hańbę. – Kiedyś zdobędę dla ciebie Puchar Świata – obiecał chłopiec i, jak już dziś wiemy, słowa dotrzymał, choć wówczas nikt nie wziął jego słów na serio. Nie miał przecież nawet odpowiednich butów.
To nie przeszkadzało mu jednak w ćwiczeniach. Trenował z pomocą wszystkiego, co znalazło się pod jego nogą, a za piłkę służyły mu nawet grejpfrut czy wypełniona gazetami skarpeta, i robił to zupełnie na poważnie. – Sukces nie jest dziełem przypadku. To ciężka praca, wytrwałość, nauka, poświęcenie i przede wszystkim miłość do tego, co robisz lub czego się uczysz – mówił po wielu latach.
Mógł w powyższym względzie liczyć na ojca, który był niezwykle dumny, iż syn zamierza iść w jego ślady. Dondinho nauczył Pelégo sztuki dryblingu oraz jak celnie podawać i strzelać. To nie było jednak wszystko. Nauczył również swoją starszą pociechę, jak być prawdziwym mężczyzną. Ponadto młody chłopak uwielbiał rozmawiać z ojcem, który traktował dziecięce zdanie swojej latorośli z powagą i szacunkiem.
Pseudonim Pele. Kto wymyślił przydomek Brazylijczyka?
Pelé, którego rodzice nazywali Dico („syn wojownika”), w dzieciństwie wcale nie lubił swojego przezwiska. Zostało ono wymyślone przez drwiących z biedniejszego chłopaka uczniów z jego szkoły.
Powstało dlatego, że mały Edson nieprawidłowo wymawiał pseudonim bramkarza klubu Vasco da Gama, Moacira Barbosa do Nascimento, jednego ze swoich ulubionych piłkarzy. Nazywany był on Bilé, czego przyszły król boisk nie był w stanie powtórzyć. Mówił na niego Pilé, z czego inne dzieci zaczęły szybko kpić.
,,
To nie było przezwisko, które chciałem mieć jako dziecko. Moja rodzina nazywała mnie Dico, moi kumple z ulicy nazywali mnie Edson. Kiedy zaczęli nazywać mnie Pelé, nie chciałem, żeby tak mówili. Myślałem, że to śmieciowe imię. Teraz wiem, że jest nawet w Biblii. Po hebrajsku Pele oznacza cud. Odkrył to teolog, który później mi to wyjaśnił. Jednak wtedy, gdy ktoś powiedział: Hej, Pelé, krzyczałem i wpadałem w złość. Pewnego razu uderzyłem z tego powodu kolegę z klasy i otrzymałem dwudniowe zawieszenie. To, jak można było przewidzieć, nie przyniosło pożądanego efektu. Inne dzieciaki zdały sobie sprawę, że mnie to irytuje, więc jeszcze częściej zaczęły mnie nazywać Pelé. Wtedy uświadomiłem sobie, że to nie ode mnie zależy, jak się nazywam. Teraz kocham to imię, ale wtedy mnie to nakręcało bez końca
– wspominał.
To on odkrył Pelé. „Nie mogliśmy uwierzyć, że będzie nas trenował”
Talent Pelégo odkrył dla świata Waldemar de Brito, który w latach 30. był jednym z piłkarzy reprezentacji Brazylii, a po zakończeniu kariery zajmował się szkoleniem młodzieży. To właśnie on przejął w 1953 roku młodzieżowy zespołu Baurú Athietic Club, gdzie występował Dico.
,,
Był w latach młodości gwiazdą czołowych klubów w kraju. W 1934 roku prowadził atak reprezentacji Brazylii na mistrzostwach świata. Po zejściu z boiska stał się znakomitym trenerem i wychował kilka świetnych zespołów klubowych. A teraz miał uczyć gry nas, zielonych młodzików? Dopiero gdy Waldemar de Brito przyjechał do Baurú, uwierzyliśmy, że naprawdę zajmie się naszą drużyną
– pisał Pelé w swojej autobiografii.
Trener, jak wspominał słynny Brazylijczyk, miał niezwykle surowe metody, ale jednocześnie zdobył niesamowity posłuch i szacunek u nastolatków. Został dla nich nie tylko szkoleniowcem, ale i prawdziwym, życiowym autorytetem oraz przyjacielem. To, czego uczył swoich podopiecznych, dalece wykraczało poza aspekty sportowe.
Efekt był znakomity – wyprowadził na prostą kilku swoich zawodników, którym kazał wrócić do szkoły, kiedy ją zaczęli opuszczać, a ponadto drużyna zdobyła dwa młodzieżowe mistrzostwa stanu Sao Paulo.
Łatwo się więc domyślić, że chłopcy załamali się, kiedy po kilku latach wspólnej pracy de Brito przekazał im, że odchodzi. Dla Pelégo był to jednak dopiero początek znajomości ze słynnym napastnikiem, który – jak się później okazało – załatwił swojemu zawodnikowi angaż w pierwszoligowym Santos FC. Trudno było mu przekonać rodziców młodziana, ale kiedy już się udało – stał się dla niego niby drugi ojciec i zawiązali trwającą do końca życia przyjaźń. Pelé miał wówczas zaledwie 15 lat.
Na zdjęciu młody Pele (fot. John Pratt/Getty Images)
Pelé o pierwszym Pucharze Świata. „Łzy kapały mi z oczu. Wszyscy płakali.”
To, czego nauczył się zarówno od Dondinho, jak i od matki oraz Waldemara de Brito, zaowocowało wkrótce wielkimi sukcesami. Ledwie dwa lata po oficjalnym przejściu do Santos Pelé wzniósł po raz pierwszy swój Puchar Świata. Miał wówczas 17 lat i spełnił obietnicę daną w dzieciństwie ojcu.
Na dodatek młodziutki piłkarz został wicekrólem strzelców z sześcioma bramkami. Nie zdołał doścignąć jedynie fenomenalnego Justa Fontaine’a, który zdobył na wspomnianej imprezie aż trzynaście bramek. Niepobity do dziś rekord dał jednak Francji jedynie brązowy medal – drużyna z Europy przegrała bowiem 2:5 w półfinale właśnie z Brazylią, która w wielkim finale pokonała Szwecję 5:2!
,,
W chwili, gdy rozbrzmiał sygnał gwizdka kończącego mecz, a zarazem mistrzostwa, ogarnęło mnie uczucie przerażającej pustki. Więc to już koniec? Już po wszystkim? Wygraliśmy! Jesteśmy mistrzami świata! To naprawdę my jesteśmy mistrzami świata? Wydawało mi się, że zemdleję, czułem, jak mi miękną kolana... Z ogromnym trudem trzymałem się na nogach... Nagle ktoś mnie chwycił, podniósł do góry, posadził na ramionach kolegów. Łzy kapały mi z oczu... Wszyscy płakali…
– opowiadał Pelé w autobiograficznej książce.
Kariera legendarnego piłkarza po mundialu rozwijała się błyskawicznie i już po kilku latach był on uznawany za najlepszego zawodnika w historii. Światową dominację Canarinhos potwierdzili również po czterech latach w 1962 roku oraz na MŚ 1970 w Meksyku. W międzyczasie jednak zaliczyli również klęskę na MŚ 1966 w Anglii. Nie wyszli wówczas z grupy. Do dziś nie wiadomo, dlaczego zaprezentowali się wtedy tak słabo.
Pelé o swojej śmierci. „Umrę szczęśliwy”
Dokładnie 1 października 1977 r. Pelé ostatecznie zakończył karierę w meczu pokazowym pomiędzy New York Cosmos a Santos FC. Transmitowano go niemal na całym świecie. Brazylijczyk w pierwszej połowie zagrał razem z Cosmosem, a w drugiej przywdział koszulkę Santosu. Mecz zakończył się zwycięstwem amerykańskiej drużyny 2:1. Pelé strzelił gola z rzutu wolnego dla Cosmosu. To była ostatnia bramka w jego karierze.
Tuż po jej zakończeniu został dyrektorem sportowym Santos FC, a później piastował różne stanowiska. Był m.in. ministrem sportu Brazylii przez trzy lata oraz komentatorem sportowym. Napisał książkę oraz występował w reklamach najróżniejszych marek. W 1999 roku Międzynarodowy Komitet Olimpijski ogłosił go najlepszym sportowcem XX wieku, zaś w 2000 r. Międzynarodowa Federacja Historii i Statystyki Piłki Nożnej (IFFHS) przyznała Brazylijczykowi tytuł Piłkarza Stulecia.
Ponadto Pelé był także ambasadorem dobrej woli UNESCO oraz został odznaczony przez królową Elżbietę II honorową komandorią Orderu Imperium Brytyjskiego m.in. za liczne akcje charytatywne, które wspierał. – Gdy pewnego dnia umrę, będę szczęśliwy, bo starałem się z całych sił. Mój sport pozwolił mi tak wiele dokonać – powiedział kiedyś.