„Dlaczego nikt mnie nie pyta, czy w getcie była miłość? Dlaczego nikogo to nie interesuje? O miłości w getcie ktoś powinien zrobić film. To ona pozwalała trwać” – mówił w 2009 roku Marek Edelman, ostatni przywódca powstania w getcie. Autorzy dokumentu „Marek Edelman... i była miłość w getcie”, który w środę zostanie pokazany na antenie TVP1, postanowili odpowiedzieć na ten apel.
Film dokumentalno-fabularyzowany „Marek Edelman... i była miłość w getcie” – wyreżyserowany przez Jolantę Dylewską dzięki współpracy z Andrzejem Wajdą i Agnieszką Holland – pokazuje, że nawet w getcie mogły istnieć dobro, piękno i miłość, również erotyczna.
ZOBACZ: 80. rocznica powstania w getcie warszawskim. „Broniliśmy godności i człowieczeństwa”
Ten obraz pozwala zobaczyć zagładę Żydów z zupełnie innej perspektywy. Opowiada bowiem o poniżeniu, upodleniu, zagubieniu, bezwzględności oraz dosłowności doświadczanej w getcie samotności i rozpaczy człowieka; jednocześnie nie zapomina jednak o człowieczeństwie, którego nie da zabić się nawet w najgorszym piekle.
Jak wynika ze słów współautora książki „Zdążyć przed Panem Bogiem”, Niemcy byli w stanie unicestwić ciało, ale nie duszę. Nie mogli, nawet poprzez największe okrucieństwo, pomniejszyć lub zlikwidować czegoś, co w tych strasznych warunkach było w ludziach piękne i czyste. Mimo że – cytując Edelmana – „nienawiść jest łatwiejsza od miłości”.
„Wychodzą z niej wszyscy ci, których nie ma”
Miłość – o jakiej Marek Edelman opowiedział Pauli Sawickiej na potrzeby książki „I była miłość w getcie” – ma różne oblicza. To zarówno wspomnienia dotyczące wzajemnych, rodzinnych uczuć między rodzicami i dziećmi, jak i historie młodych, zakochanych w sobie ludzi, dopiero przeżywających pierwsze uniesienia.
Taką osobą była m.in. Dola Keilson, przełożona pielęgniarek w szpitalu Bersonów i Baumanów, w której zakochał się folksdojcz. Przyjaźniła się ona z Adiną Blady-Szwajger. Na podstawie jej historii powstał później przejmujący monodramat Teatru Telewizji pt. „Nadludzka medycyna” w wykonaniu Mai Komorowskiej.
,,Obrazy z przeszłości przychodzą czasem na ulicę Sienną czy Śliską, patrzę na bramę szpitala, zaglądam przez kraty i widzę, że nie ma już rajskich jabłoni, które tu kwitły. Ale zamykam oczy i wtedy otwiera się brama, ta od Śliskiej, gdzie kiedyś rozebrało się bezdomne dziecko, i wychodzą z niej wszyscy ci, których nie ma. Na ostatnim obchodzie idzie Naczelna w białym fartuchu, za nią lekarze, pielęgniarki, salowe, a potem wychodzi administracja i dyrektor Kroszczon starannie zamyka bramę. Wiem, że zostawili po sobie wszystko w porządku, a Dola Keilson zamiotła na koniec podłogi
„Miłość jest obowiązkiem”
Trochę szczęścia w życiu doświadczyła również 22-letnia Deda Tenenbaum. Jej matka popełniła samobójstwo, aby przekazać córce numerek życia. Młoda pielęgniarka poznała wtedy ukochanego, z którym spotykała się przez trzy miesiące, zanim zginęła podczas ostatniej blokady szpitala przy ul. Gęsiej.
Jeszcze inna jest historia Poli Lifszyc, która choć miała „dobry wygląd” i mogła uciec z getta na „aryjską stronę”, zdecydowała się nie opuszczać matki. Następnie razem poszły na śmierć. Kardiolog i przywódca powstania opowiedział jej historię w „Zdążyć przez Panem Bogiem”.
,,Pola wpadła do domu, zobaczyła, że nie ma matki – matkę pędzili już na Umschlagplatz w kolumnie, to Pola pobiegła za tą kolumną sama, goniła tłum od Leszna do Stawek – narzeczony podwiózł ją jeszcze rykszą, żeby mogła ich dopędzić – zdążyła. W ostatniej chwili wmieszała się w tłum, żeby jeszcze móc wejść z matką do wagonu…, a Pola Lifszyc – która poszła ze swoją matką? Kto wie o Poli Lifszyc? A przecież to ona, Pola, mogła przejść na aryjską stronę, bo była młoda, ładna, niepodobna do Żydówki i miała sto razy większe szanse
– wspominał w wywiadzie z Hanną Krall.
Takich historii było dużo, a każda z nich niesie ze sobą ważne przesłanie.
,,Musimy uczyć w szkołach, w przedszkolach, na uniwersytetach, że zło jest złem, że nienawiść jest złem i że miłość jest obowiązkiem. Musimy walczyć ze złem tak, żeby ten, który czyni zło, zrozumiał, że nie będzie dla niego litości
– wyjaśniał Edelman. Wiele z tych opowieści widzowie poznają w środę 26 kwietnia na antenie TVP1 o 22:35.
Rafał Sroczyński