Komedia obyczajowa „Nie lubię poniedziałku” powszechnie uznawana jest za jedną z najbardziej kultowych produkcji w dziejach polskiego kina. Ten znakomity obraz Tadeusza Chmielewskiego, który zostanie pokazany we wtorek 4 lipca w Telewizji Polskiej, mimo upływu ponad 40 lat nadal śmieszy widzów i łączy kolejne pokolenia.
Komedię „Nie lubię poniedziałku” będziemy mogli obejrzeć we wtorek 4 lipca o 21.00 na antenie TVP2. Opowiada ona o pierwszym dniu tygodnia w Warszawie. Ten dla kilkunastu osób, które są bohaterami produkcji, okazuje się wyjątkowo pechowy, a przeżywane przez nich perypetie i kuriozalne sytuacje słabiej lub mocniej łączą się i zazębiają ze sobą.
Film pokazuje m.in. historię Francesca Rovanelliego (Kazimierz Witkiewicz), włoskiego przemysłowca, który przyjeżdża do Polski w sprawach biznesowych. Na lotnisku wsiada jednak do niewłaściwego auta, co skutkuje lawiną nieporozumień i problemów.
Kłopoty ma również kierujący ruchem milicjant (Andrzej Herder), który musi jednocześnie opiekować się małym synkiem, ponieważ w przedszkolu panuje różyczka, a jego żona (Joanna Kasperska) nie może zwolnić się z pracy, bo w jej biurze matrymonialnym popełniono błąd. Trwająca kontrola wykryła bowiem brak jednego „dewizowego”. Na dodatek zjawia się u niej zjawiskowa blondynka z wysokimi wymaganiami dotyczącymi wyboru partnera.
Niezbyt dobrą sytuacje ma również pewien pracownik spółdzielni (Jerzy Turek) desperacko poszukujący części do kombajnu. Naraża się on pewnemu porywczemu kierowcy taksówki (Adam Mularczyk) i od tej pory jego bezpieczeństwo zostaje zagrożone. Tymczasem pijany aktor Bohdan Łazuka (grający sam siebie) próbuje dotrzeć do domu, idąc przez budzącą się do życia Warszawę.
„Takiego scenariusza nikt mi nie zatwierdzi”
Film Chmielewskiego miał swój początek w improwizacji reżysera na spotkaniu z Czesławem Wiśniewskim. Wówczas nowy szef kinematografii zapytał Chmielewskiego o następny projekt. „Myślę o zrobieniu jakby książki telefonicznej. W filmie występowałoby tyle postaci, ile zmieści się w pełnym metrażu” – odparł autor produkcji takich jak „Ewa chce spać”, „Gdzie jest generał?” i „Jak rozpętałem drugą wojnę światową”.
Jego rozmówca zapytał, czy chodzi mu o komedię. „Raczej tak, ale takiego scenariusza nikt mi nie zatwierdzi. Zbyt wiele polega tu na improwizacji” – odpowiedział reżyser, który następnego dnia otrzymał telefon, iż wbrew obawom jego pomysł został zatwierdzony. Mocno zaskoczony zaczął pisać, a po latach powiedział: „Znów więc powstał stwór z niczego, czyli z pustej głowy, wielu nieprzespanych nocy i strachu o końcowy rezultat”.
Ta obawa była, jak się później okazało, niepotrzebna. Film z miejsca stał się fenomenem i do dziś uwielbiany jest przez miliony Polaków. To obraz ponadczasowy i kultowy, pełen zabawnych gagów i dialogów, które śmieszą już kolejne pokolenia. Historię jego powstania opowiedziano w jednym z odcinków programu „Trzeci punkt widzenia”, który dostępny jest na TVP VOD.
ZOBACZ: „Trzeci punkt widzenia” w TVP VOD
RS