Konrad Chądzyński to jeden ze śmiałków, którzy porzucili codzienną rutynę po to, by zwiedzić świat i zrealizować swoje marzenia. 36-letni mieszkaniec Konina dał sobie dwa lata, by pokonać rowerem 45 tysięcy kilometrów, odwiedzając po drodze sześć kontynentów i ok. 50 krajów. Gdy dotarł do Rumunii, opowiedział nam o swoich założeniach i dotychczasowych wrażeniach z podróży.
Wielu z nas na pewno kiedyś marzyło o podróży dookoła świata. Choć perspektywa tak dalekiej wyprawy zdaje się być niezwykle ekscytująca, niełatwo jest wyjechać na długo z domu i ot tak porzucić dotychczasowy tryb życia. Podjęcie takiej decyzji wymaga odwagi, ciekawości świata, gotowości na rozłąkę z bliskimi oraz chęci przeżycia rozmaitych przygód, na które nie zawsze można się przygotować.
Konrad Chądzyński dzień przed wielką wyprawą, której start zaplanował na 4 lipca 2023 r., podzielił się swoim pomysłem w mediach społecznościowych: „Od początku mojej przygody rowerowej marzyłem, aby rzucić wszystko i wyjechać…” – czytamy na jego facebookowej stronie Albogruboalbowcale. Tydzień później dotarł do Rumunii, gdzie korzystając z chwili odpoczynku, zgodził się z nami porozmawiać.
Od jak dawna myślałeś o podróży rowerem dookoła świata?
Na ten pomysł wpadłem podczas rowerowej przejażdżki wzdłuż wybrzeża Morza Bałtyckiego. Był to rok 2015. Początkowo realizowałem jednodniowe wycieczki do większych miast typu Kraków czy Wrocław. Każda taka podróż kończyła się dosyć szybko, bo byłem ograniczony przez limit czasowy urlopu, jednak krótkie wyprawy motywowały mnie do pokonywania coraz dłuższych dystansów.
Pewnego dnia zapytałem siebie: „Co, jeśli moja przygoda wcale nie musiałaby kończyć się tak szybko? Co, jeśli mogłaby trwać dłużej?”. Wtedy w mojej głowie wykiełkował pomysł zwiedzania świata z perspektywy siodełka. Przez cały ten czas zdobywałem doświadczenie, byłem na to gotowy, więc w końcu podjąłem decyzję, że jadę. Bardzo marzyłem o tym, aby zrobić coś ciekawego w swoim życiu. Coś, co sprawi, że naładuję baterię „na full” i będę ciągnął na niej tak długo, jak tylko się da.
W jaki sposób przygotowywałeś się do tej podróży?
Rowerem podróżuję od siedmiu lat. Pewnego dnia poczułem się wystarczająco przygotowany, co objawiło się tym, że po prostu spojrzałem na mapę świata i już wiedziałem, którędy pojadę. Wcześniej śledziłem też zmagania innych podróżników, którzy okrążyli świat. Głównie rowerzystów, ale nie tylko. W końcu zabrałem się za planowanie własnej przygody i wybrałem jak najkrótszą trasę. Oczywiście nie wiem, co będzie się działo po drodze, ale postaram się zrealizować swój plan tak, jak go sobie nakreśliłem.
Czy obrałeś punkty, które przy okazji mógłbyś zwiedzić, czy pozwalasz sobie na postój wyłącznie w celu regeneracji?
Są takie miejsca na ziemi, które chciałbym zwiedzić nie tylko z perspektywy siodełka, ale te szczegóły pozostawiam dla siebie. Jeśli się uda, na pewno je ujawnię. A co do regeneracji – to bardzo ważna sprawa. Staram się układać tę podróż głównie pod takim kątem, abym czuł się w miarę wypoczęty.
Z pewnością podróżujesz po zróżnicowanym terenie. O co trzeba zadbać, wybierając rower na taką wyprawę?
Oczywiście warto mieć na względzie to, że nie jesteś w stanie wszystkiego przewidzieć i wszystko też może się zdarzyć. Na starcie miałem aż pięć kapci w kole! Nigdy wcześniej mi się to nie zdarzyło, dlatego dobrze mieć przy sobie podstawowe narzędzia oraz części. Rower na pewno musi być wytrzymały. Mój jest dość ciężki, bo waży ok. 52 kg. Sam ważę 100 kg, dlatego potrzebuję pancernego sprzętu.
Wybierając się w taką podróż, trzeba mieć oczywiście coś do zjedzenia w sakwach i zadbać o wodę. Poza tym pomijając miejsca, w które jestem zapraszany, nigdy nie wiem, gdzie będę spał. Jestem gotowy na przygodę.

Co sprawia Ci największą przyjemność w podróżowaniu po świecie?
Poznawanie nowych zwyczajów, kultury i krajobrazów. Jestem osobą spostrzegawczą, przez co czasem zauważam najmniejsze detale. Czerpię z tych okazji, ile tylko mogę.
Jak na pomysł rowerowej wyprawy dookoła świata zareagowali Twoi bliscy?
„To już jest gruba wyprawa” – mówili. Wiele osób nie miało pojęcia o moich planach, ale myślę, że raczej ich zbytnio nie zaskoczyłem, gdy już im powiedziałem. Wiedzieli, że co roku gdzieś wyjeżdżam. Wydaje mi się, że po prostu nie spodziewali się takiego kalibru.

Czy bierzesz pod uwagę to, że być może zechcesz zostać w innym kraju niż Polska?
Moim marzeniem jest południe Europy. Miejsce, w którym mógłbym uniknąć zimy. Na rowerze jeżdżę przez cały rok, wiec byłoby fajnie, gdybym nie musiał jeździć po śniegu (śmiech).
Czy masz jakieś obawy, myśląc o dalszej części swojej podróży? Co może być dla Ciebie największym wyzwaniem?
Gdy patrzę na mój plan z perspektywy dwóch kolejnych lat, to faktycznie pojawia się sporo obaw, ale kiedy podzielę tę wyprawę na mniejsze etapy, wierzę, że będzie w porządku. Największą trudnością jest rozłąka z najbliższymi. Na szczęście jesteśmy w stałym kontakcie. Nie rozstaję się z nimi na całe dwa lata, będziemy się widywać co jakiś czas. Z moją partnerką jestem umówiony, że będzie do mnie przylatywać. Poza tym staram się nie przejmować ewentualnymi komplikacjami, tylko myśleć pozytywnie. Najważniejsze, aby do końca podróży nie brakło funduszy.
Czy za pomysłem rowerowej podróży dookoła świata kryje się jakiś większy cel?
Chciałbym po prostu spełnić swoje marzenie i pokazać, że warto o nie walczyć.