Rozrywka

„Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz”. Kultowa komedia Barei 25 lipca w TVP Historia

Komedia „Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz” zostanie wyemitowana we wtorek 25 lipca na TVP Historia (fot. TVP/ mat. prasowe)
Komedia „Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz” zostanie wyemitowana we wtorek 25 lipca na antenie TVP Historia (fot. TVP/ mat. prasowe)
podpis źródła zdjęcia

Komedia „Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz” Stanisława Barei jest jedną z najbardziej kultowych produkcji w historii polskiego kina. Film w gwiazdorskiej obsadzie, który dzięki niezliczonej ilości gagów i znakomitych dialogów śmieszy już kolejne pokolenia, można będzie zobaczyć 25 lipca na antenie TVP Historia o 22:05.

Komedia „Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz” przedstawia historię Tadeusza Krzakoskiego (Krzysztof Kowalewski), dyrektora Pol-Pimu. Mężczyzna wyjeżdża w służbową delegację do Paryża. Tam poznaje niejaką Danusię (Ewa Ziętek), z którą spędza noc. Nie wie, że dziewczyna jest córką partyjnego prominenta.


ZOBACZ: To są kultowe cytaty z „Alternatywy 4” i ich kod. Rozumiemy się?


Mija kilka miesięcy, kiedy spotykają się ponownie – kobieta oznajmia zaskoczonemu dyrektorowi, iż jest z nim w ciąży. Ten zawozi ją do znajomego ginekologa (Marek Bargiełowski), który uświadamia Krzakoskiemu, z kim nawiązał romans. To wystarczy dyrektorowi – jego przedsiębiorstwo ma się kiepsko, a dalsza kariera wisi na włosku, więc postanawia rozwieść się z Anną (Ewa Wiśniewska) i uratować własny stołek.


Najpierw zamierza jednak udowodnić swojej żonie zdradę i w tym celu prosi znajomego fotografa Romana (Bronisław Pawlik), aby zrobił jej kompromitujące i potrzebne do rozprawy sądowej zdjęcia. Ten dwoi się i troi, aby udowodnić winę niewinnej kobiecie, ale nic z tego nie wynika. Niecna intryga obu prowadzi jednak do coraz bardziej kuriozalnych sytuacji, a ostatecznie do pogrążenia Krzakoskiego.

„Ja to, proszę pana, mam bardzo dobre połączenie”

Film Barei pełen jest kapitalnych dialogów i scen, które przeszły do historii polskiego kina. To właśnie w nim ma miejsce m.in. kultowa rozmowa w holu dworca kolejkowego, kiedy dwóch robotników rozprawia o wyjeździe do pracy:


– Ja to, proszę pana, mam bardzo dobre połączenie. Wstaję rano za piętnaście trzecia. Latem to już widno. Za piętnaście trzecia jestem ogolony, bo golę się wieczorem. Śniadanie jadam na kolację. Tylko wstaję i wychodzę.


– No, ubierasz się pan.


– W płaszcz – jak pada. Opłaca mi się rozbierać po śniadaniu?


– Fakt!


– Do PKS mam pięć kilometrów. O czwartej za piętnaście jest PKS.


– I zdążasz pan?


– Nie, ale i tak mam dobrze, bo jest przepełniony i nie zatrzymuje się. Przystanek idę do mleczarni. To jest godzinka. Potem szybko wiozą mnie do Szymanowa. Mleko, widzi pan, ma najszybszy transport, inaczej się zsiada. W Szymanowie zsiadam, znoszę bańki i łapię EKD. Na Ochocie w elektryczny do stadionu, a potem to już mam z górki, bo tak… w 119, przesiadka w 13, przesiadka w 345 i jestem w domu, to znaczy w robocie. I jest za piętnaście siódma! To jeszcze mam kwadrans. To sobie obiad jem w bufecie, to po fajrancie już nie muszę zostawać, żeby jeść, tylko prosto do domu. I góra 22.50 jestem z powrotem. Golę się. Jem śniadanie i idę spać.

Legendą owiana jest również kłótnia przed delikatesami, a fraza „Pan tu nie stał” przeszła do mowy potocznej.


– Kolejka jest!


– Przecież ślepy nie jestem.


– Ale głuchy chyba. Mówię, że jest kolejka, a pan wchodzi bez. Mówię do pana!


– Panie, co mnie pan opukuje? Lekarz pan jest?


– Pan tu nie stał!


– Panie, wsiądzie pan w 125, dojedzie pan na plac Zamkowy – tam jest kolumna Zygmunta III – pójdzie pan i powie mu „pan tu nie stał!”.


ZOBACZ: Kazimierz Kaczor wspomina swoje słynne role. „Te produkcje nabierają smaku, jak stare wino”


To oczywiście jedynie dwa z całej serii kapitalnych dialogów, rozmów i powiedzonek, które Bareja przedstawił w swoim komediowym hicie. Tychże jest znacznie więcej, a wśród nich między innymi kuriozalna rozmowa strażnika i plażowicza czy dialog klienta z kierownikiem warsztatu samochodowego, w którego wciela się Kazimierz Kaczor.

Ocenzurowany „półkownik”

Film jeszcze przed premierą krytykowany był przez usłużnych PRL-owskich dziennikarzy, którzy szerzyli negatywne opinie o reżyserze, kłamali na temat produkcji i rozpuszczali niepochlebne plotki o niej w mediach. Nazywali komedię „kiczem” i „szmirą” o „płaskim poczuciu humoru”. Krytycy zauważali ponadto, iż według Barei w socjalistycznej rzeczywistości „wszystko jest uświnione”, na co wskazywał również plakat ze świnią.


Tuż po kolaudacji, w wyniku której „Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz” zostało zablokowane, reżyser miał pierwszy zawał serca. Film stał się „półkownikiem” i przeleżał w magazynach ponad rok. Został dopuszczony do dystrybucji dopiero, kiedy w wypadku lotniczym zginął wiceminister kultury i sztuki, Janusz Wilhelmi, szczególnie nieprzychylny i wrogi Barei.


Zmieniono produkcji jednak plakat oraz wycięto z niej ponad dziesięć minut, w tym m.in. początkową scenę malowania przez robotników sloganu „Polak potrafi wszystko”, który z braku umiejętności malarskich zastąpiony miał być zbitym z listewek hasłem „Bardziej w górę nasze kwalifikacje zawodowe”. Usunięto też epizody z milicjantami salutującymi łamiącemu przepisy kierowcy jadącemu w samochodzie dygnitarza, a także scenę z aluzjami do „podburzania” robotników czy żartami z oficjalnych haseł propagandy dotyczących jakości gospodarki.


Mimo to „Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz” z miejsca stało się hitem – w kinach produkcję obejrzało ponad 600 tys. osób, pomimo że przez władze została ona zaklasyfikowana do najniższej kategorii artystycznej. Taki wynik dał jej ósme miejsce w „rankingu frekwencji polskich filmów” w 1978 roku. Bardzo szybko komedia Barei stała się legendą i do dziś śmieszy kolejne już pokolenia Polaków.


RS

Więcej na ten temat