Po sukcesie „Gorączki sobotniej nocy” z 1977 r. ówczesny prezes studia Disney powiedział, że Travolta jest największą gwiazdą na ziemi. Aktor przeżywał wzloty i upadki w swojej karierze. Ostatnio wokół niego narasta sporo kontrowersji z powodu przynależności do kościoła scjentologów. Mimo to Travolta jest jedną z największych ikon Hollywood. 18 lutego gwiazdor skończył 71 lat.
Był najmłodszym z sześciorga dzieci włosko-amerykańskiego sprzedawcy opon, który także półprofesjonalnie grał w futbol , oraz irlandzko-amerykańskiej aktorki i piosenkarki. Jako nastolatek zaczął występować w musicalach i przedstawieniach teatralnych. Brał też lekcje stepowania. Już wtedy poczuł, że aktorstwo to jego powołanie. Na początku lat 70., kiedy jeszcze nie był pełnoletni, porzucił za zgodą rodziców szkołę, aby poświęcić się swojej pasji. Przeprowadził się do Nowego Jorku, by tam rozpocząć profesjonalną karierę.
Telewizyjno-teatralne otwarcie
Początki przyszłego hollywoodzkiego gwiazdora były dość typowe. Przebijał się na Broadwayu, a także grał niewielkie role w serialach telewizyjnych czy reklamach. W tym okresie otrzymał epizod w spektaklu „Grease”. Wydarzyło się to, zanim jeszcze zagrał głównego bohatera w kultowej filmowej wersji. W połowie lat 70. po występie w serialu „Welcome Back, Kotter” Travolta stał się idolem nastolatków. Wcielił się wtedy w niepokornego licealistę Vinniego Barbarino.
Druga połowa lat 70. przyniosła aktorowi role, po których okrzyknięto go jednym z najgłośniejszych młodych gwiazdorów w kinie, ale przede wszystkim w telewizji. Zagrał niewielkie, lecz bardzo charakterystyczne postaci w horrorach „Carrie” i „Diabelski deszcz”. Otrzymał główną rolę w telewizyjnym filmie „Chłopiec w plastikowej bańce” z 1976 r. Głośno o Travolcie zrobiło się nie tylko za sprawą jego występu, ale również romansu na planie. Związał się bowiem wówczas ze starszą o osiemnaście lat Dianą Hyland, która odtwarzała ekranową matkę jego bohatera. Związek nie trwał długo. Aktorka była poważnie chora i umarła kilka miesięcy po premierze filmu. Pośmiertnie za grę w nim otrzymała nagrodę Emmy, którą odebrał Travolta.
Wejście do kina w wielkim stylu
Choć całkiem nieźle radził sobie w telewizji, to czekał na pierwszą dużą rolę kinową. Niewiele brakowało, a wystąpiłby jako młody marynarz skazaniec w „Ostatnim zadaniu” u boku Jacka Nicholsona, ale tę postać ostatecznie zagrał Randy Quaid. Travolta wygrał natomiast casting do słynnego filmu „Niebiańskie dni” Terrence’a Malicka. Jednak stacja telewizyjna, która produkowała serial „Welcome Back, Kotter”, nie zgodziła się na jego rolę u Malicka z powodu nakładających się harmonogramów zdjęć.
W końcu otrzymał propozycję zagrania głównej roli w filmie „Gorączka sobotniej nocy”, ale nie był do niej od początku przekonany. Producent zauważył Travoltę kilka lat wcześniej podczas przesłuchań do filmu „Jesus Christ Superstar”. Choć aktor nie wystąpił ostatecznie w tamtym musicalu, producent zapamiętał go i skontaktował się z nim przy okazji nowego projektu. Gdy ten dostał scenariusz „Gorączki sobotniej nocy”, Diana Hyland jeszcze żyła. Przeczytała tekst i przekonała Travoltę, że musi przyjąć tę rolę.
Film okazał się bardzo trudnym projektem. Jeszcze przed rozpoczęciem zdjęć aktor musiał schudnąć i doszlifować swoje taneczne umiejętności. Ponadto na kilka tygodni przed pierwszym klapsem wymieniono reżysera. Praca na planie także nie była łatwa. Zdjęcia kręcono w Brooklynie, gdzie mieszkańcy dokazywali ekipie i trzeba było robić nieplanowane przerwy. Kręcenie scen w klubie również okazało się skomplikowane. Najgorszy moment nastąpił dwa tygodnie po rozpoczęciu zdjęć. Travolta poleciał do Los Angeles, aby być przy ukochanej w momencie, kiedy umierała. Pomimo jej śmierci aktorowi udało się powrócić na plan i dokończyć zdjęcia.
Gdy rozpoczynał prace nad filmem, sądził, że bierze udział w kameralnym dramacie. Dwa tygodnie przed premierą kinową wypuszczono płytę ze ścieżką dźwiękową, która podbiła rynek. Film o ludziach bez perspektyw, zapominających o troskach podczas tytułowych wieczorów, ogłoszono hitem. Zarobił w kinach prawie 240 milionów dolarów, podczas gdy jego budżet wynosił zaledwie 3,5 miliona dolarów. Travolta otrzymał nominację do Oscara i dzięki roli Tony’ego stał się symbolem dyskotekowych filmów. „Gorączka…” otworzyła mu drzwi do wielkiej kariery.

Życie po pierwszym sukcesie
Jeszcze przed premierą swojego kinowego hitu 22-letni Travolta podpisał kontrakt na milion dolarów z firmą producencką RSO, według którego miał wystąpić w trzech filmach. „Gorączka…” okazała się wielkim hitem, podobnie jak kolejny tytuł „Grease”, który także zarobił ponad 200 milionów dolarów, a aktor pokazał w nim swoje umiejętności wokalne. Trzeci obraz, „Chwila po chwili”, był natomiast finansową klapą. „Pozostać żywym”, czyli kontynuacja „Gorączki…”, też nie spełniła oczekiwań twórców i zarobiła w kinach dwa razy mniej pieniędzy niż pierwsza część.
Jednocześnie Travolta próbował się wyrwać z produkcji muzyczno-tanecznych. Zagrał główną rolę w thrillerze Briana De Palmy „Wybuch” z 1981 r. Wcielił się w nim w postać dźwiękowca badającego tajemniczy wypadek samochodowy. Dziś film ma status kultowego, lecz tuż po premierze okazał się porażką. Sukces „Gorączki…” i „Grease” przytłoczył Travoltę. Był popularny, ale brakowało mu kolejnych artystycznych wyzwań. Odnalazł się za to w kinie komercyjnym za sprawą serii komedii familijnych „I kto to mówi” z przełomu lat 80. i 90. Jednak część fanów zaczęła o nim zapominać.

Muzyczna kariera
Widzowie głównie kojarzą muzyczno-wokalne występy aktora z filmem „Grease”. Jednak zanim produkcja pojawiła się na ekranach, nagrał on dwa solowe albumy z muzyką pop. Swoją pierwszą płytę wydał dzięki roli w serialu „Welcome Back, Kotter”. Wytwórnię płytową przekonał jeden z jego muzycznych występów w telewizyjnej produkcji. Singiel „Let Her in” z debiutanckiego krążka pod tytułem „John Travolta” znalazł się na 10. miejscu listy przebojów „Billboard Hot 100”. Tysiące fanów pojawiało się na wydarzeniach promujących płytę. Dziś trudno ocenić, czy jest to zasługa albumu, czy może raczej popularności Travolty, którą wtedy zdobył jego serialowy bohater.
Drugi solowy album „Can't Let You Go” wydał już rok później w 1977 r. Jednak krążek nie odniósł takiego sukcesu i artysta zawiesił solową karierę wokalisty. Jego kolejne muzyczne nagrania były już związane z filmami lub akcjami charytatywnymi. Po sukcesie „Grease” stworzył jeszcze kilka utworów z Olivią Newton-John – odtwórczynią głównej roli. Ma na swoim koncie także duet z Miley Cyrus. Jednak żaden z projektów nie przekonał go do nagrania kolejnej solowej płyty.

Kultowa rola u Tarantino
Po „Wściekłych psach” z 1992 r. Quentin Tarantino miał silną pozycję w Hollywood. Sukces pełnometrażowego debiutu sprawił, że reżyser mógł szybko wziąć się za kolejny film, którym było „Pulp Fiction” z 1994 r. Do roli gangstera Vincenta Vegi producenci chcieli zatrudnić Daniela Day-Lewisa. W grę wchodzili jeszcze Sean Penn i William Hurt. Wszyscy trzej byli wówczas na fali popularności.
Jednak Tarantino miał inny pomysł. W trakcie przygotowań do filmu spotkał się z Johnem Travoltą. Wtedy wpadł na pomysł, że to właśnie on powinien zagrać tę rolę. Uwielbiał jego występ w „Wybuchu”, który wtedy jeszcze był uznawany za klapę. Producent nie chciał jednak w obsadzie Travolty ze względu na ostatnie finansowe porażki jego filmów. Jednak Tarantino po długich rozmowach przekonał go do aktora.

Czy potrzeba kolejnego powrotu?
Zaraz po „Pulp Fiction” Travoltę znowu uznano za jednego z czołowych aktorów w Hollywood. Za rolę gangstera – który stawia pierwsze kroki w branży filmowej – w produkcji „Dorwać małego” z 1995 r. otrzymał Złotego Globa. Pojawił się też w obsadzie głośnego wojennego dramatu Terence’a Malicka „Cienka czerwona linia” z 1998 r. Z kolei rok później został nominowany do Złotego Globa za rolę w gubernatora Jacka Stantona w filmie „Barwy kampanii”. Produkcja o wyborach na amerykańskiego prezydenta jest dostępna odpłatnie w serwisie TVP VOD.
Przyjmował jednak także role w filmach, które później okazały się porażkami. Była to choćby „Bitwa o Ziemię” z 2000 r., uważana za jeden z najgorszych tytułów science fiction we współczesnym kinie.
W jego karierze przeplatają się te bardziej i te mniej udane filmy. Niestety tych drugich jest obecnie coraz więcej. Ostatnio Travolta zaczął kojarzyć się publiczności z B-klasowym kinem. Może nadszedł moment na kolejny ekranowy powrót? Może teraz potrzeba tylko twórcy, który zdecydowałby się zatrudnić 70-letniego aktora do roli w projekcie z artystycznymi ambicjami.