Kultura

„Midsommar. W biały dzień”. Głośny horror o szwedzkim festiwalu z Florence Pugh w TVP VOD

Plakat filmu „Midsommar. W biały dzień”, który jest dostępny w TVP VOD. Młoda kobieta w wianku żółtych kwiatów wpiętym we włosy płacze, a z jej oczu płyną łzy. Scena ma dramatyczny charakter.
„Midsommar. W biały dzień” jest uznawany za jeden z najlepszych współczesnych filmów grozy. Fot. Materiały prasowe TVP
podpis źródła zdjęcia

Horror Ariego Astera rozgrywający się podczas ludowego święta w Szwecji jest uznawany za jeden z najlepszych współczesnych filmów grozy. Twórca odkrywa przed widzami nowe przerażające oblicze kina. „Midsommar. W biały dzień” z Florence Pugh w roli głównej można obejrzeć na platformie TVP VOD.

ZOBACZ: „Midsommar. W biały dzień” w TVP VOD

Dani (Florence Pugh) jest załamana po tragicznej śmierci swoich rodziców i siostry. Dziewczynie pomaga pozbierać się jej chłopak Christian (Jack Reynor). Tuż przed tragedią ich związek przeżywał poważny kryzys, ale teraz partner próbuje być dla niej wsparciem. Dani decyduje się pojechać z Christianem i jego przyjaciółmi do Szwecji na święto ludowe Midsommar, które rozpoczyna lato.


Na początku panuje tam bardzo przyjazna atmosfera, a gospodarze są szczęśliwi, że amerykańscy goście chcą poznać ich tradycje i kulturę. Jednak za tym świętem kryją się pewne okrutne i krwawe rytuały. Dani, Christian i ich przyjaciele wkrótce odkryją mroczne oblicze pogańskich obrzędów, a jednocześnie znajdą się w śmiertelnym niebezpieczeństwie.

Ludowy horror

Folklor, regionalne rytuały czy legendy pojawiały się już w horrorach; kilka lat przed „Midsommar” swoją premierę miała „Czarownica: Bajka ludowa z Nowej Anglii” z 2015 r. Swoją opowieść o ludowym szwedzkim święcie reżyser Ari Aster osadził we współczesnych czasach i skupił się na traumie głównej bohaterki. Wykorzystał regionalny festiwal organizowany przez mieszkańców, podczas którego Szwedzi świętują początek lata. Tak samo jak w filmie trwa on kilka dni i odbywa się w drugiej połowie czerwca w trakcie białych nocy.


Twórcy pozostali wierni estetyce ludowych obchodów. Zachowali wystrój, stroje i część obrzędów. Szwedzkie święto letniego przesilenia nie ma jednak nic wspólnego z okrutnymi praktykami, które zaprezentował reżyser. Sięgnął on do pogańskich korzeni tych obchodów, średniowiecznych legend, a także dawnych tradycji z innych kultur europejskich. To w nich poszukiwał inspiracji do stworzenia najbrutalniejszych i najbardziej kontrowersyjnych scen. Ari Arter połączył te elementy, aby nakręcić swoją przerażającą wizję tego święta.

Bohaterowie lecą do Szwecji na święto ludowe Midsommar, które rozpoczyna lato. Fot. Materiały prasowe TVP
Bohaterowie lecą do Szwecji na święto ludowe Midsommar, które rozpoczyna lato. Fot. Materiały prasowe TVP

Nowy wymiar kina grozy

Od prawie dziesięciu lat widzowie mogą oglądać horrory, których twórcy poszukują nowych tematów, a także środków wyrazu. Część osób twierdzi, że w ostatnim czasie zaszła w tym gatunku największa rewolucja od lat 70. Nadali jej nawet nazwę „nowa fala horrorów”. Duży wkład w tej przemianie miało studio A24. Wytwórnia zrealizowała „Midsommar”, wspomnianą „Czarwonicę…”, „Lighthouse” z 2019 r. czy „Dziedzictwo. Hereditary” z 2018 r.


Ten ostatni tytuł był debiutem Ariego Astera. Już w swoim pierwszym horrorze poruszył on temat rodzinnych traum i tragedii, które nie były często wykorzystywanym motywem w kinie grozy. Połączył je z okultyzmem i mrocznymi rytuałami. Tym debiutanckim tytułem wprost zachwycił filmowy świat. Rok później nakręcił „Midsommar”, którym potwierdził swoją mocną pozycję w kinie.


Drugi film reżysera zaczyna się rodzinną tragedią, ale potem przechodzi w tematykę ludową. Twórca buduje świat grozy, posługując się dość nieoczywistymi elementami. Nie ma tu żadnego seryjnego mordercy, który czai się w mroku. Bohaterowie są otoczeni ciepłem gospodarzy, a wokół panuje słoneczna aura, ponieważ akcja rozgrywa się wtedy, kiedy nie zapada noc. Mimo to przeczuwają, że coś strasznego może się zaraz wydarzyć. Strach wywołują w „Midsommar” najbardziej skryte i nieoczywiste rzeczy. Trudno przewidzieć, co nastąpi za chwilę.

Rola Dani jest najważniejszą i najbardziej pamiętną kreacją w dotychczasowej karierze Florence Pugh. Fot. Materiały prasowe TVP
Rola Dani jest najważniejszą i najbardziej pamiętną kreacją w dotychczasowej karierze Florence Pugh. Fot. Materiały prasowe TVP

Nowy filmowy talent

„Midsommar” był kolejnym ważnym etapem w karierze reżyserskiej Ariego Astera. Jego druga produkcja została pozbawiona znanych nazwisk. Najpopularniejszy z całej obsady był Will Poulter, dla którego obraz okazał się istotny, bo mógł pokazać w nim swoje nowe aktorskie wcielenie.


Występ w filmie stał się przełomem dla Florence Pugh. Aktorka dopiero zaczynała, kiedy otrzymała tę propozycję. Do tamtej pory grała niewielkie role, a postać straumatyzowanej Dani odmieniła jej karierę. Ten tytuł przyniósł jej kilka nagród, w tym wyróżnienia od stowarzyszeń krytyków filmowych z Florydy czy Georgii, ale przede wszystkim otworzył drzwi do wielkiej sławy. Od czasu premiery „Midsommar” w 2019 r. zdążyła otrzymać nominację do Oscara, wystąpić m.in. w „Czarnej Wdowie” z uniwersum Marvela i „Oppenheimerze” Christophera Nolana. Jednak najważniejsza i najbardziej pamiętna pozostaje jej kreacja w horrorze Ariego Astera.

MJ

Więcej na ten temat