Po kilku latach powrócił do Telewizji Polskiej. Jesienią mogliśmy go oglądać w roli gospodarza muzycznego show „Tak to leciało!”, a teraz możemy go podziwiać w zupełnie nowej odsłonie. 5 stycznia w TVP1 i TVP VOD wystartowało nowe reality show „Żona dla Polaka”, w którym Kacper Kuszewski jest narratorem. W wywiadzie zdradza, dlaczego zdecydował się wziąć udział w programie, a także co go w nim zaskoczyło.
Michał Jędrzejczak: Czy jest Pan fanem reality show o miłości i śledził wcześniej inne programy tego typu?
Kacper Kuszewski: Od czasu, kiedy wyjechałem z domu rodzinnego na studia w 1995 r., w ogóle nie oglądam telewizji. Najpierw przez wiele lat nie miałem w domu żadnego odbiornika telewizyjnego ani ekranu. Potem pojawił się telewizor, ale służył wyłącznie do oglądania filmów na DVD, a potem produkcji z internetu. Nie oglądałem żadnego reality show. Mam kilku przyjaciół, którzy fascynują się takimi produkcjami. Gdzieś tam przez ramię przy różnych okazjach podglądałem tego typu rzeczy. Przyznam, że rzeczywiście nie miałem wcześniej doświadczeń z takimi programami. Byłem ciekaw, jak to będzie wyglądało. Na ile jest to kreowane, a na ile autentyczne.
Z rozmów z twórcami „Żony dla Polaka” zrozumiałem, że to jest autentyczne. Rzeczywiście było czterech panów, którzy na podstawie zgłoszonych ofert wybrali kandydatki, a one przyjechały do Stanów. Oni spotykając się z nimi, lepiej je poznawali. Dokonywali jakiejś selekcji, bo takie były reguły programu. Chociaż później przyznawali, że te wybory były dla nich bardzo trudne. Jednak skłaniały ich też do tego, żeby się zastanowić, czego szukają i potrzebują oraz kto im bardziej odpowiada. Wszyscy liczyli na jakąś fajną znajomość, a może coś więcej. A co z tego wyniknęło? To zobaczymy w tym show.
Mój udział w programie był nietypowy. Nie byłem w Stanach, nie uczestniczyłem w zdjęciach, czyli w całym procesie poznawania się tych ludzi. O tym wszystkim dowiadywałem się już później. Użyczam tylko swojego głosu jako narrator całej opowieści, więc w dużym stopniu będę odkrywał perypetie tych par razem z widzami programu. Którą z pań panowie postanowili wybrać dla siebie i czy coś z tego będzie dalej, a może skończy się tylko na znajomości?
,,Przyznam, że rzeczywiście nie miałem wcześniej doświadczeń z takimi programami. Byłem ciekaw, jak to będzie wyglądało.
Jakie było Pana pierwsze wrażenie, gdy otrzymał propozycję zostania narratorem programu „Żona dla Polaka”?
Zastanawiałem się, bo nie miałem wcześniej doświadczenia w tej roli i pewności, jaki będzie ostateczny rezultat, bo tego się nigdy nie wie. A także jaki ten program będzie i czy to będzie coś dobrego. Przekonało mnie to, że znam producenta i ludzi, którzy tworzą ten format. Poznałem reżyserkę i zobaczyłem, jaka to jest osoba. Postanowiłem im zaufać i dałem się namówić. Trochę trzeba mnie było namawiać, bo nie miałem stuprocentowej pewności. Jednak postanowiłem zaryzykować i nie żałuję. To była bardzo interesująca przygoda.
,,Przekonało mnie to, że znam producenta i ludzi, którzy tworzą ten format. Poznałem reżyserkę i zobaczyłem, jaka to jest osoba. Postanowiłem im zaufać i dałem się namówić.

Czy miał Pan wcześniej kontakt z amerykańską Polonią?
Nie, w ogóle. Jedyny kontakt z Polonią, jaki miałem, ograniczał się do Polonii kanadyjskiej. Kiedyś razem z Teresą Lipowską zostaliśmy tam zaproszeni na charytatywną imprezę jako goście specjalni. To było dosyć niezwykłe doświadczenie. Przypuszczam, że amerykańska Polonia może wyglądać w wielu miejscach podobnie. Musimy pamiętać, że Kanada i USA to są kraje stworzone przez ludzi, którzy przyjechali z innych kultur i przywożą swoje tradycje, kuchnię oraz historię swojego kraju. Nasi rodacy tam tańczą w zespołach folklorystycznych i starają się mówić po polsku. Znają ten język tylko od rodziców, bo wszędzie indziej, w szkole i kręgu przyjaciół, rozmawiają już po angielsku. Polski jest dla nich już trochę obcym językiem. Jednak bardzo im zależy i ta chęć, żeby poznawać język polski czy tańce ludowe, jest autentyczna, bo to część ich tożsamości.
Wszyscy dookoła to robią i są z tego dumni. Ludzie z Azji, Afryki i z różnych części Europy budują też swoją tożsamość, po części pokazując pozostałym: zobaczcie, u nas się tak je i tańczy. Nie zdawałem sobie sprawy z tego i to było poruszające. Jednak z amerykańską Polonią nie miałem kontaktu. Wyobrażałem sobie, bo tak jest w Kanadzie, że może być dosyć konserwatywna i przywiązana do polskiej tradycji, wartości, modelu rodziny. Myślę, że trochę tak mogło być dla uczestników programu „Żona dla Polaka”. Mężczyźni, którzy dawno wyjechali z Polski albo mieszkają w Stanach od urodzenia, mogli mieć wyobrażenie o współczesnych Polkach na podstawie nieaktualnych już stereotypów. Tymczasem ta współczesna Polska jest bardzo nowoczesna, szybko się zmienia. Myślę, że spotkanie tych dwóch mentalności było interesujące.
Z drugiej strony niektórzy z tych, co żyją w Polsce, mogą mieć wyobrażenie, że Polonia to ludzie, którzy w USA rzadko odnoszą sukces i żyją skromnie. Tymczasem, jak przekonają się widzowie, Polacy są tam bardzo pracowici, przedsiębiorczy, obrotni i żyją na dobrym poziomie. Będą różne niespodzianki, które zmienią nasze stereotypowe wyobrażenia o amerykańskiej Polonii.

Czy coś jeszcze Pana zaskoczyło w tym programie?
Nigdy nie byłem w Chicago, a ten program dzieje się właśnie tam. Dla mnie bardzo ciekawym doświadczeniem jest poznawanie tego miasta, towarzyszenie ekipie, która śledzi losy bohaterów. Tym bardziej że zaglądamy w różne zakamarki Chicago, których turyści nie mają okazji poznać, bo to na przykład przedmieścia i domy, w których po prostu mieszkają ludzie. Jestem bardzo ciekaw, gdy zaglądam do wnętrz tych domów, aby zobaczyć, jak są urządzone i jak ci ludzie mieszkają. Pokazane są też inne ciekawe miejsca w Chicago. To jest trochę jak zwiedzanie miasta, które widzowie programu otrzymują niejako w pakiecie.