W sieci coraz częściej pojawiają się filmiki obrazujące drogowe wyczyny. Nierzadko publikują je sami kierowcy popełniający wykroczenia. Czy na podstawie takiego nagrania policja może wszcząć czynności wyjaśniające i wlepić prowadzącemu mandat karny?
Media społecznościowe zmieniają naszą rzeczywistość. W sieci ludzie chwalą się jednak nie tylko osiągnięciami, wycieczkami czy zakupami. Czasami pokazują również nagrania np. z szaleńczej jazdy. Mają poczucie bezkarności? To akurat poważny błąd. Bo w internecie nie ma anonimowości. I policjanci coraz częściej wykorzystują ten fakt podczas prowadzenia czynności.
Czy można dostać mandat za nagranie z internetu?
Do tej sytuacji idealnie pasuje memiczne powiedzenie. To mówi, że "póki nie było internetu, tylko rodzina wiedziała żeś debil". Skoro jednak internet już jest, a kierowca pochwalił się mocno ryzykowną jazdą, może zatem warto byłoby zrobić użytek z tego faktu? Funkcjonariusze coraz częściej go właśnie robią. Dostają zgłoszenia z takimi filmikami. I na ich podstawie ustalają dane pojazdu oraz kierującego. W zasadzie nie mają z tym większych trudności. Bo prowadzący publikują nagrania zazwyczaj pod swoim imieniem i nazwiskiem.
Idealny przykład dotyczy nagrania z miejscowości Brzeźnica. Jak informują policjanci z KPK w Bochni, "na filmie widać było jak osoba kierująca motocyklem porusza się w sposób brawurowy i przede wszystkim bardzo niebezpieczny. Licznik nagranego pojazdu wskazał prędkość aż 160 km/h w obszarze zabudowanym." Funkcjonariusze w wyniku przeprowadzonych czynności ustalili personalia kierującego. Zasada działania była w tym przypadku podobna, jak w przypadku zgłoszenia na policyjną skrzynkę Stop agresji drogowej.
Przeczytaj także: Czy można stracić prawo jazdy za alimenty? Odpowiedź zaskakuje
Jakie wykroczenia pozwala wskazać nagranie z internetu?
Warto zdawać sobie sprawę z dwóch rzeczy. Pierwsza jest taka, że nagranie opublikowane nawet prywatnie w sieci może się stać dowodem na winę kierowcy. Tu wątpliwości żadnych nie ma. Druga jest taka, że niestety nie będzie możliwe wskazanie wszystkich wykroczeń. Policjanci bez problemu udowodnią "twarde" przypadki złamania prawa, a więc wyprzedzanie w złym miejscu, zbyt wysoką prędkość, brak zapiętych pasów bezpieczeństwa czy używanie telefonu podczas jazdy. Nie będą jednak w stanie wykazać, że np. prowadzący kierował pod wpływem alkoholu czy narkotyków. Chyba że w czasie zeznań kierowca sam się do tego przyzna lub będzie o tym opowiadał na filmiku.
Przeczytaj także: Kurs redukujący punkty karne. 1000 zł i 6 punktów mniej. Co warto wiedzieć?
Jaką karę może dostać kierowca za nagranie opublikowane w internecie?
Najciekawsze w tym przypadku jest to, że policjanci po zebraniu materiału dowodowego oraz ustaleniu personaliów właściciela pojazdu i sprawcy wykroczenia, na ogół odstępują od jego ukarania. Nie wystawiają mandatu. W zamian kierują sprawę do sądu. To sędzia musi rozstrzygnąć kwestię winy i wlepić prowadzącemu karę. To jednak scenariusz gorszy dla kierowcy. Bo zarzuty często powstają na podstawie "powodowania zagrożenia bezpieczeństwa w ruchu drogowym" i art. 86 ustawy Kodeks wykroczeń. To oznacza aż dwie sankcje. Mowa o:
- grzywnie, która w skrajnym przypadku może sięgnąć kwoty 30 000 zł.
- możliwym zakazie prowadzenia pojazdów mechanicznych. Sąd wskazuje na okres zakazu wynoszący od 6 miesięcy do nawet 3 lat.