Chińska nie zwalniają i prezentują kolejne rozwiązanie, które może przyspieszyć zwrot ku autom elektrycznym (który zresztą i tak postępuje). BYD zaprezentował przełomową technologię akumulatorów, która może ostatecznie rozwiązać jeden z największych problemów samochodów elektrycznych - długi czas ładowania.
W marcu 2025 roku BYD ogłosił wprowadzenie platformy Super e-Platform, która ma zrewolucjonizować rynek pojazdów elektrycznych. Nowa architektura umożliwia ładowanie z mocą sięgającą 1000 kW, co pozwala w zaledwie 5 minut uzupełnić energię wystarczającą na przejechanie 400 kilometrów (według chińskiego cyklu testowego CLTC).
Nawet po uwzględnieniu różnic między chińskim cyklem pomiarowym a europejskimi standardami, mówimy o zasięgu około 320 km uzyskanym w czasie krótszym niż przerwa na kawę. To wartość, którą Mercedes w swoim modelu CLA osiąga po 10 minutach ładowania.
W odpowiedzi na działania BYD, CATL - największy producent akumulatorów na świecie - zaprezentował w połowie kwietnia drugą generację baterii Shenxing. Te mają oferować jeszcze lepsze parametry, z maksymalną mocą ładowania przekraczającą 1300 kW. Technologia ta ma umożliwić uzyskanie zasięgu 520 km po zaledwie 5 minutach ładowania. Według zapowiedzi, jeszcze w tym roku 67 modeli pojazdów ma zostać wyposażonych w nowe akumulatory Shenxing.
Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że obecna infrastruktura ładowania stanie się wąskim gardłem dla tak szybkich technologii. Jednak kluczem nie jest szczytowa moc ładowania wynosząca 1 MW lub więcej, lecz utrzymanie wysokiej mocy ładowania przez dłuższy czas - na poziomie 400 kW i więcej.
Sieć Ionity zapowiedziała już na drugą połowę 2025 roku wprowadzenie ładowarek o mocy 600 kW. Warto też pamiętać, że większość codziennych procesów ładowania nie wymaga aż tak wysokich prędkości - podobnie jak większość samochodów rzadko potrzebuje ogromnego zasięgu. Najważniejsze jest zapewnienie wystarczającej sieci szybkiego ładowania wzdłuż głównych dróg.
BYD poszedł o krok dalej, opracowując własne stacje ładowania wykorzystujące magazyny energii. To podejście, które Audi stosuje już od końca 2021 roku w swoich hubach ładowania.
Przeczytaj także: Niemcy z problemem. Mają za dużo stacji ładowania
Takie stacje potrzebują jedynie standardowego przyłącza sieciowego o mocy 22 kW. Energia z sieci oraz z lokalnych źródeł odnawialnych (np. instalacji fotowoltaicznej) jest gromadzona w akumulatorach stacji. Gdy klient podjeżdża, aby naładować swój pojazd (z mocą do 320 kW), energia jest szybko pobierana z magazynów na miejscu. Eliminuje to potrzebę budowy kosztownych przyłączy wysokiego napięcia i transformatorów, jednocześnie dobrze współgrając z niestabilną produkcją energii ze źródeł odnawialnych.
Koncepcja ta może w przyszłości rozwiązać problem ładowania dla mieszkańców miast nieposiadających własnych wallboxów. Wyobraźmy sobie scenariusz: w drodze powrotnej z pracy zatrzymujemy się na "elektrycznej stacji paliw", w ciągu kilku minut uzupełniamy energię na kilkaset kilometrów i kontynuujemy podróż do domu - dokładnie tak, jak przyzwyczaiły nas samochody spalinowe.
Jeśli na przykład supermarkety zainstalują takie huby ładowania na swoich parkingach, czas robienia zakupów z pewnością będzie dłuższy niż czas ładowania. Dodatkową zaletą samochodów elektrycznych jest to, że w przeciwieństwie do tankowania paliwa, podczas ładowania nie musimy być obecni przy pojeździe.
Przeczytaj także: VW ID. Buzz na Uberze pojedzie bez kierowcy. Jak to możliwe?