30 kilometrów od Krakowa znajduje się miejsce niezwykłe, gdzie jedna osoba zajmuje się setką zwierząt. Nie jest to schronisko gminne, na które są przeznaczane odpowiednie środki publiczne, ale miejsce stworzone z potrzeby serca, z miłości do zwierząt. Pani Wioletta Litwin - Mroczka przyjechała do Łętkowic w Małopolsce z Łańcuta kilkanaście lat temu, zaciągnęła kredyt i kupiła gospodarstwo, by ratować stare, schorowane konie, ale od kilku lat trafiają do niej także bezdomne, wyrzucane lub podrzucane przez właścicieli psy i koty. Ma ich teraz blisko 80. Zanim tu przyjechała, miała aspiracje artystyczne, skończyła szkołę plastyczną, wyszła za mąż, chciała profesjonalnie zająć się hodowlą koni, kupiła z mężem dom na podkarpackiej wsi. Dziś jej dzień zaczyna się koło 6 rano, a kończy po 23.00. Dba nie tylko o pełną miskę dla zwierząt. Robi też wszystko, aby skrzywdzone czworonogi były zdrowe, stały się przyjazne, wesołe, znalazły dobre domy. Nie jest jej lekko, bo jest sama, a właściwie była sama! Na portalu społecznościowym powstała bowiem grupa pomocy dla przytuliska. To dorośli ludzie, mający swoje zawody, rodziny, obowiązki, a jednak postanowili poświęcić swój czas i zorganizowali się w doskonale działający zespół.