Śmierć głównodowodzącego podczas wojny należy do absolutnych wyjątków w dziejach świata. Stąd też katastrofa lotnicza w Gibraltarze, w której zginął generał Władysław Sikorski lub też zdaniem innych badaczy zaplanowane wodowanie samolotu, pozorujące katastrofę lotniczą, mającą ukryć skutki wcześniejszego zamachu, pozostaje jedną z nadal niewyjaśnionych zagadek II wojny światowej. 4 lipca 1943 roku samolot, którym generał powracał z inspekcji sił polskich na Bliskim Wschodzie, w 16 sekund po starcie z gibraltarskiego lotniska wodował około 600 m od końca pasa startowego. Samolot utrzymywał się przez jakiś czas na bardzo spokojnej powierzchni morza, by po około sześciu minutach zatonąć w płytkich wodach przybrzeżnych. Oficjalna wersja wydarzeń przedstawiona w raporcie brytyjskiej komisji badającej wypadek w 1943 r. nie wyjaśniła, jak doszło do tej awarii. Później zaś materiały śledztwa Brytyjczycy utajnili. Jak stwierdził naoczny świadek zdarzenia, szef polskiej misji morskiej w Gibraltarze, Ludwik Łubieński: śmierć Sikorskiego nastąpiła w drodze tragicznej katastrofy stanowiącej tajemnicę państwową. Czy dziś, po blisko 70 latach od tej tragedii, jesteśmy w stanie uchylić choćby rąbka tej tajemnicy?