We wtorek mija dwutygodniowy termin na przysłanie przez Polskę uwag do opinii Komisji Europejskiej. Chodzi o ocenę stanu praworządności w naszym kraju w związku z kryzysem konstytucyjnym. Ze źródeł rządowych wynika, że Komisja nie powinna się jednak we wtorek spodziewać odpowiedzi z Warszawy. Opinia na temat stanu praworządności, którą przygotowała Komisja Europejska, nie została upubliczniona, ale nieoficjalnie wiadomo, że jest krytyczna i negatywnie ocenia próby rozwiązania kryzysu konstytucyjnego. Na tę opinię ma teraz odpowiedzieć rząd. – Spodziewamy się, że stanie się to w tym miesiącu, ale poprosiliśmy polskie władze o przedstawienie uwag do opinii w ciągu dwóch tygodni – powiedziała rzeczniczka Komisji Europejskiej Mina Andreeva. Premier Beata Szydło mówiła we wtorek, że w odpowiednim terminie Komisja Europejska otrzyma informacje, jakie działania w Polsce są w tej sprawie prowadzone. Ale – jak nieoficjalnie wiadomo – nie stanie się to we wtorek. Komisja nie mówi, co się stanie, jeśli odpowiedzi w ciągu dwóch tygodni nie otrzyma. W komunikacie, który Bruksela niedawno opublikowała napisano, że jeśli uwagi na zastrzeżenia nie zostaną przysłane w „rozsądnym terminie”, wtedy Komisja może przejść do drugiego etapu procedury i zaproponować konkretne zalecenia naprawcze. Dopiero ich zignorowanie może zakończyć się wnioskiem o nałożenie sankcji, włącznie z odebraniem głosu na unijnych posiedzeniach, ale by go zaakceptować potrzebna jest jednomyślność wszystkich krajów.