• Wyślij znajomemu
    zamknij [x]

    Wiadomość została wysłana.

     
    • *
    • *
    •  
    • Pola oznaczone * są wymagane.
  • Wersja do druku
  • -AA+A

Gdańszczanie żegnają swojego prezydenta

16:48, 15.01.2019
Gdańszczanie żegnają swojego prezydenta

fot. TVP
fot. TVP

Podziel się:   Więcej
 Coraz więcej osób przychodzi we wtorek przed Urząd Miejski w Gdańsku, żeby zapalić znicze i upamiętnić zmarłego tragicznie prezydenta tego miasta Pawła Adamowicza. "To był nasz prezydent" - mówią dziennikarzom.

Przed wejściem do urzędu przy ul. Nowe Ogrody od poniedziałku gdańszczanie składają kwiaty, palą znicze i świece. We wtorek od rana też przychodzą. Z godziny na godzinę gromadzi się ich coraz więcej. Jest sporo starszych osób, głównie kobiety, ale przychodzą też całe rodziny.

Pani Hanna, która wspólnie z mężem Tomaszem zapaliła w tym miejscu znicz i zmówiła krótką modlitwę, powiedziała PAP, że oboje chcą łączyć się w bólu z rodziną zmarłego prezydenta. "Dla nas, katolików, takie gesty powinny być bardzo ważne. Te znicze to znak, że prezydent jest w naszych sercach, i znak tego, co zrobił dla tego miasta" - mówiła.

"Przyjechałem z Gdyni, żeby zapalić świeczkę i złożyć hołd prezydentowi, ponieważ bardzo go lubiłem. Nie było w nim zawiści, która często występuje w życiu publicznym. Myślę, że po prostu był fajnym człowiekiem. Dlatego przychodzi tutaj tylu ludzi i pewnie będzie ich coraz więcej" - powiedział PAP mężczyzna w średnim wieku.

Pani Aleksandra przyjechała pod urząd z córką i 4-letnią wnuczką. "Czuję olbrzymi smutek i gniew, że tyle lat od odzyskania niepodległości i pracy na rzecz demokracji w naszym kraju doszło do takiej zbrodni wywołanej nienawiścią. Śmierć prezydenta Gdańska to dla nas wielka strata i niepokój, co dalej będzie, jeśli takie rzeczy się zdarzają" - powiedziała.

Wiele osób w rozmowie z PAP powtarzało: "to był nasz prezydent". Często zapowiadały, że wybiorą się również na jego pogrzeb. Zwykle nie kryły wzruszenia. Niektórzy mieli na kurtkach i płaszczach przypięte czarne wstążki, jak po stracie kogoś bliskiego.

"To był młody człowiek, o rok starszy od mojego syna. To niepojęte, co się stało. Dla mnie to jest wielka strata. Każdy powinien tutaj przyjść i zatrzymać się chociaż na moment" - tłumaczył 75-letni pan Józef, który w Gdańsku mieszka od 1957 r.

W niedzielę wieczorem Paweł Adamowicz został zaatakowany nożem w Gdańsku przez 27-letniego Stefana W., który podczas finału WOŚP wtargnął na scenę. Prezydent trafił do szpitala, gdzie był operowany. Mimo starań nie udało się go uratować. Zmarł w poniedziałek po południu.

(PAP)

zobacz również

    brak informacji