„Świat, który nadejdzie” to dramatyczna opowieść o samotności i poszukiwaniu bliskości, rozgrywająca się w dziewiętnastowiecznej farmie na odludziu. Główne role w filmie grają Venessa Kirby, Christopher Abbott i Casey Affleck, który był także jednym z producentów filmu. „Świat, który nadejdzie” jest porównywany do głośnego „Portretu kobiety w ogniu”: pochodzącej z Norwegii reżyserce, Monie Fastvold, podobnie jak Céline Sciammie udało się subtelnie zbudować tu napięcie emocjonalne.
Na połączonych festiwalach swój film pokaże także Michael Almereyda – nestor i jednocześnie enfant terrible amerykańskiego kina indie. Zaprezentuje on nietuzinkową i autorską biografię wynalazcy serbskiego pochodzenia, Nicoli Tesli. W roli tytułowej – Ethan Hawke, idealnie oddający neurotyczność inżyniera, a w roli antagonisty i pracodawcy Tesli, Thomasa Edisona – Kyle MacLachlan, obaj współpracujący z Almereydą już od jego głośnego „Hamleta” sprzed 20 lat. W styczniu tego roku, na festiwalu Sundance Tesla został uhonorowany nagrodą im. Alfreda P. Sloana dla wybitnego filmu fabularnego o tematyce naukowej.
„Kajillionaire”, również prezentowane na ostatnim festiwalu Sundance, to wymykające się kwalifikacjom gatunkowym przewrotne dzieło autorstwa pisarki i artystki wizualnej, Mirandy July, znanej fanom niezależnego kina amerykańskiego dzięki filmom Ty i ja i wszyscy, których znamy oraz Przyszłość. Świetni jak zwykle Debra Winger i Richard Jenkins wcielają się tu w role nieudolnych oszustów, a wciągnięta w ich kolejny niecny i szalony plan Melanie (Gina Rodriguez), wywraca dziwacznie skonstruowany świat duetu i ich córki do góry nogami.
Hasło „żyj jakby jutra miało nie być” stało się kanwą dla oszałamiającego scenariusza pełnometrażowego debiutu fabularnego Maksa Barbakowa – „Palm Springs” – który również z Sundance trafi na AFF. Porównywana do „Dnia świstaka” komedia ma szansę stać się – podobnie jak film z Billem Murrayem i Andie MacDowell – ponadczasowym przebojem, nie tylko dzięki genialnym aktorom młodszego pokolenia, Cristin Milioti i Andy’emu Sambergowi , ale i zawsze aktualnemu tematowi: czy miłość do grobowej deski jest możliwa?