– Ten film jest próbą zaproszenia widzów do spaceru po pałacu pamięci kinomana Quentina Tarantino. Zbudowanym z fragmentów i sekwencji filmowych i legend kina. Daje przyjemność obcowania z narracją, której wielką zaletą jest to, że się nigdzie nie spieszy – mówi o filmie „Pewnego razu… w Hollywood” krytyk filmowy Jakub Majmurek.