-
Pokazywałem Ustkę znajomym z Łodzi. Na molo zobaczyłem, jak wózek stacza się w kierunku kanału portowego. Wypadł z niego dzieciaczek. Natychmiast wskoczyłem do wody i go wyciągnąłem. To 3,5-miesięczna Oliwka. Nic nie pamiętam, poza tym, że dziecko tonęło główką do dołu. To były potworne emocje - powiedział reporterowi Polskiego Radia Koszalin Dariusz Przybysz.
-
To, że wskoczyłem do wody wyszło naturalnie, bo uważam, że należy pomagać. Już kilka razy miałem takie sytuacje. Kiedyś pomogłem np. napadniętemu taksówkarzowi. Nie chcę jednak o tym mówić, bo nie ma się czym chwalić - dodał skromnie.
Jak podkreśla bohater z Ustki, teraz najważniejsze dla niego jest, aby dziewczynka wydobrzała.
-
Nie sądziłem, że będę aż tak to przeżywał. Słyszałem, że Oliwka jest w bardzo ciężkim stanie. Będę naprawdę szczęśliwy, jak się dowiem, że dziewczynka przeżyła - mówi Dariusz Przybysz.
Wydarzenie miało miejsce w sobotę. Dziecko walczy o życie w szpitalu w Gdańsku.
rsz/ar