• Wyślij znajomemu
    zamknij [x]

    Wiadomość została wysłana.

     
    • *
    • *
    •  
    • Pola oznaczone * są wymagane.
  • Wersja do druku
  • -AA+A

„Warto podtrzymywać ludzi na duchu”. Andrzej z „Sanatorium miłości”

11:38, 09.05.2024
„Warto podtrzymywać ludzi na duchu”. Andrzej z „Sanatorium miłości”

Andrzej i Teodozja podczas jednej z randek na łonie natury. Fot. TVP

Udział w „Sanatorium miłości” traktuję jako… 

 

Wielką przygodę i możliwość poznania telewizji od kuchni – pracy operatorów, reżyserów, ekipy. To była dla mnie ogromna radość, ponieważ nigdy nie miałem przyjemności obcowania z telewizją. Do programu zakwalifikowałem się poprzez casting i zmienił on moje życie. Dzięki show zyskałem szansę na spotkanie nowych ludzi czy poznanie pięknego miejsca, jakim jest Krynica-Zdrój. To było wyzwanie, coś zupełnie innego. W programie robiliśmy przecież rzeczy, których nie robimy na co dzień, bo na ogół idziemy do pracy, wracamy do domu, wpadamy w rutynę, a dzięki „Sanatorium miłości” mogliśmy to przełamać. 

 

Mój największy życiowy sukces to... 

 

Mój syn, który mieszka obecnie w Australii i którego bardzo serdecznie pozdrawiam. Oprócz tego myślę, że jestem też dumny z mojego wykształcenia; otóż nie wszyscy wiedzą, że zrobiłem maturę w języku polskim i angielskim. Za sukces uważam również utrzymywanie mojej kondycji fizycznej w doskonałej formie. Nie ukrywam, że jest to duża zasługa samodyscypliny i regularnych treningów. Przez 15 lat grałem w piłkę ręczną, a teraz spędzam dużo czasu na świeżym powietrzu. Rower, pływanie czy morsowanie – te aktywności nie są mi obce.


Staram się też dobrze odżywiać, dbam o to, co jem, zawsze zwracam uwagę na produkty. Ponadto cały czas chcę się rozwijać... teraz postanowiłem iść w kierunku mody. Chcę tworzyć kurtki, krawaty... Współpracuję z pewnym mentorem, który ma doświadczenie w tej branży. W pewnym momencie „Sanatorium miłości” się skończy i co dalej? Trzeba iść własną ścieżką, mieć pomysł na siebie, tworzyć coś ciekawego. Ja skupiam się teraz na modzie, chcę, żeby moje projekty były innowacyjne, pełne kolorów.  

 

Swój dzień zaczynam od... 

 

Ćwiczeń. Rozciągam nogi, robię przysiady, pompki. Następnie sięgam po hantle, które ważą 5 kg, i tak sobie ćwiczę po kilka serii. Powiedzmy, że 3 razy po 10. I to jest takie moje „dzień dobry” rano. Potem wyciskam sok z cytryn i piję go na czczo, jeszcze przed pracą, bo wiem, jak ważna dla organizmu jest witamina C. Rano unikam kawy, dbam o dobre nawodnienie. Woda jest najważniejsza, kawa może być, ale raczej po południu. Na koniec zabieram się za śniadanie i jadę do pracy.  

Dzięki programowi Andrzej mógł poznać także osoby z poprzednich edycji show. Na zdjęciu z Anną Ziembą. Fot. TVP

W wolnym czasie najchętniej... 

 

Przebywam na świeżym powietrzu. Nawet jeśli pogoda jest zła i pada deszcz, to jakoś bardzo mi to nie przeszkadza. Nie narzekam, tylko biorę rower i jadę w siną dal – 10, 15 km to norma. Bardzo lubię aktywny wypoczynek. Rower daje mi taki pęd i poczucie wolności. Przy okazji tracę też trochę kalorii, więc wynikają z tego same plusy. Czasami korzystam z basenu, jacuzzi i sauny. Nie ukrywam, że chodzę także na masaże – mam swojego ulubionego masażystę. Uważam, że to konieczne, aby rozmasować zmęczone ścięgna. Zawsze staram się znaleźć czas na tego typu odpoczynek, jeden masaż tygodniowo to minimum, czasami bywają i dwa. 

 

Trzy cechy, które cenię u kobiet to... 

 

Szczerość, zaufanie i szacunek. Uważam, że szczerość to podstawa udanego związku. Szacunek jest równie ważny. Jeśli kobieta nie ma do mnie szacunku, to nie możemy mówić o zaufaniu, nie możemy mówić o szczerości. Sądzę, że te trzy cechy są podstawą. Jeśli mógłbym dodać coś jeszcze, to z pewnością poczucie humoru. Nie zawsze musimy mieć powody do uśmiechu, ale taki optymizm, komunikatywność są bardzo ważne. Nie wyobrażam sobie, że mógłbym być z osobą, która jest ciągle smutna.  

 

Moja ulubiona dyscyplina sportowa to... 

 

Piłka ręczna, którą trenuję od dwunastego roku życia. Jestem wychowankiem Grunwaldu Poznań. Mieszkałem w Poznaniu przez jakieś dziesięć, piętnaście lat i byłem związany również z drugim klubem, który się nazywał Posnania Poznań. Grałem jeszcze w jednym klubie, gdy w latach 80. odbywałem służbę wojskową w Koszalinie – byłem wówczas zawodnikiem Gwardii Koszalin. Piłka ręczna to po prostu moje życie, to wszystko nadal tkwi we mnie. Obecnie organizuję stowarzyszenie dla oldboyów piłki ręcznej. Jestem teraz na ostatniej prostej, muszę to wszystko dopiąć. Chcę założyć stowarzyszenie i pomagać wszystkim ludziom takim jak ja, którzy są sponiewierani poprzez sport, którzy muszą borykać się z różnego rodzaju kontuzjami, problemami ze stawami, z biodrami czy kręgosłupem.


Nie żyję dla siebie, ale dla innych. Chcę pomagać ludziom poszkodowanym przez sport. Wśród nas jest wielu ludzi, którzy siedzą w domu schorowani, a ja chcę pokazać im, że czas zmienić nastawienie, że jeszcze tak wiele mogą osiągnąć. Działam też społecznie, udzielam się na różnych imprezach. Myślę, że warto podtrzymać ludzi na duchu, pokazać im, że mogą liczyć na pomoc – na przykład w postaci zakupu sprzętu AGD. Miałem taki epizod w swoim życiu w Polskim Komitecie Pomocy Społecznej, gdzie poznałem wiele potrzebujących osób. Byłem tam wolontariuszem i to dało mi takiego powera. Często widziałem uśmiechy i wyrazy wdzięczności skierowane w moją stronę – takie rzeczy dodają skrzydeł. Dziś, siedząc w mieszkaniu w Milanówku, które wynajmuję, patrzę na ogród i czuję się spełniony. Wiem, że podążam w dobrym kierunku.  

Najlepszy przyjaciel i współlokator Andrzeja- Tadeusz. Fot. TVP

Moja wymarzona podróż to... 

 

To podróż do Australii, czyli do miejsca, w którym było mi dane już być. Niestety tego kraju nie da się zobaczyć w tydzień czy miesiąc, w takich miejscach trzeba pobyć trochę dłużej. Piękna rafa koralowa, boogie board, Uluru to zaledwie niewielka część tego, co ma do zaoferowania ten piękny kraj. Z drugiej zaś strony marzę o Chinach i Japonii, chciałbym zobaczyć mur chiński i piękne japońskie drzewa.  

 

Pobyt w Australii dał mi... 

 

Ogromne doświadczenie życiowe, które śmiało mogę nazwać przygodą. Ludzie nie mają pojęcia, co ten kraj ma do zaoferowania – wybierają trochę bliższe strony europejskie, bardziej bezpieczne opcje. Dzięki pobytowi w Australii mogłem podszlifować język angielski, poznać nową kulturę, zwyczaje rdzennych mieszkańców, zwanych Aborygenami. Przez 14 lat mojego pobytu w Australii chwytałem się różnych prac i zawsze dawałem sobie radę.  

 

Gdybym mógł cofnąć się do przeszłości i powiedzieć coś nastoletniemu Andrzejowi to... 

 

Powiedziałbym mu, żeby kierował się sercem i tym, co czuje... Żeby nie bał się uczyć i popełniać błędów, bo jest takie przysłowie „Mądry człowiek uczy się każdego dnia, a głupi wie już wszystko”. Chodzi o to, żeby pozostać otwartym na to, co przynosi nam los i walczyć o swoje marzenia, nie zrażać się małymi potknięciami. Tylko życie w odwadze i w zgodzie ze sobą sprawi, że będziemy szczęśliwi.  

AZG

zobacz również