Obraz „Stary rybak” Tivadara Kosztka Csontvary to z całą pewnością jedno z najbardziej zagadkowych arcydzieł w historii sztuki. Tylko z pozoru na portrecie węgierskiego artysty wszystko wydaje się być zwyczajne. W rzeczywistości portret pomarszczonego rybaka kryje w sobie zaskakującą tajemnicę i interesujące przesłanie.
Tivadar Kosztka Csontvary – jeden z najciekawszych artystów XIX w. – nie zamierzał wcale być malarzem i do dwudziestego roku życia pracował jako farmaceuta. Następne lata spędził na studiach na uniwersytecie w Budapeszcie. Później wstąpił do wojska. W wieku 27 lat, kiedy wrócił do domu i ponownie zaczął pracować w aptece, miał mistyczną wizję. „Będziesz największym malarzem świata, większym niż Rafael” – powiedział mu dziwny głos z majaków 13 października 1880 r.
Słowa te w rzeczywistości były spowodowane rodzącą się u niego chorobą psychiczną, której do dziś nie udało się zdiagnozować. Niemniej w wyniku owego przywidzenia Węgier zaczął tworzyć, dzięki czemu możemy dziś podziwiać wiele zachwycających obrazów, jakie wyszły spod jego ręki.
Jednocześnie mało brakowało, a nigdy byśmy ich nie poznali. Po śmierci artysty rodzina – uznając je za bezwartościowe – planowała sprzedać płótna człowiekowi, który zamierzał wykorzystać je jako plandekę na swój konny wóz. Traf chciał, że w Budapeszcie przebywał wtedy Gerlon Gerloczy. Architekt poszukiwał odpowiedniej lokalizacji dla swojej pracowni i natrafił na prace Tivadara. Mężczyzna był nimi oszołomiony i zaczął je wszystkie skupować. Te dzieła sztuki, które – absolutnym przypadkiem – udało mu się ocalić w 1919 r., przez blisko pięćdziesiąt lat zbierały kurz w jego mieszkaniu.

„Stary rybak” i dualizm świata
Pierwszej halucynacji Csontvary doznał w wieku 27 lat, ale jego prawdziwa kariera malarska rozpoczęła się, kiedy przekroczył czterdziestkę. Kojarzony z ekspresjonizmem i postimpresjonizmem artysta zaczął się uczyć wówczas, w roku 1894, pod kierunkiem Simona Hollósy’ego w Monachium. Następnie od 1895 r. kontynuował naukę w Karlsruhe u Friedricha Kallmorgena. Nie był więc, wbrew powszechnemu mniemaniu, zupełnym samoukiem.
Najbardziej znany z jego obrazów, czyli „Stary rybak”, powstał siedem lat później – w 1902 r. Na wskazanym portrecie widzimy wiekowego mężczyznę z mocno pomarszczoną skórą, którego czoło jest pokryte czymś w rodzaju łuski. Na głowie ma czarny beret przykrywający siwe włosy. Nie można mieć wątpliwości, że ów człowiek jest osobą mocno zaawansowaną wiekowo. Dodatkowo artysta podkreślił to laską, na której rybak podparł obie dłonie.
Tuż za jego plecami, przykrytymi zniszczonym płaszczem, znajduje się jasnoniebieskie i spokojne morze. W oddali po prawo majaczą zabudowania wioski. Z kolei z lewej strony widzimy dymiące kominy fabryk. Nad wszystkim wznosi się nieznany, bardzo wysoki szczyt. Tuż obok zauważamy kolejny wierzchołek. Już w tym momencie można dostrzec, że arcydzieło Węgra skrywa w sobie dualizm – z jednej strony mamy bowiem idylliczny krajobraz spokojnej wsi, a z drugiej zakłady przemysłowe zanieczyszczające powietrze.
Tak pierwszy, jak i drugi fragment wyraźnie odcinają się na obrazie Csontvary’ego. To oznacza, że malarz celowo skontrastował je i zestawił ze sobą jako przeciwieństwa. Na dodatek możemy dostrzec, że przy fabrykach woda jest bardziej niespokojna i wzburzona. Fale, mocno spienione, rozbijają się o nabrzeże portu.
Tu prawdopodobnie odbiły się ekologiczne poglądy artysty, o których dowiadujemy się więcej dzięki lekturze jego ekscentrycznych i intrygujących pism.
,,Wy grzeszni ludzie, nie wystarczy, że zbłądziliście na drodze szarlatanów, ale zaatakowaliście boską naturę. Nie nasyciło was zdrowe, czyste powietrze, psuliście je dymem i smrodem, nie nasyciliście się najlepszą wodą źródlaną, napełniliście się różnymi alkoholami, na próżno świeciło wam słońce. Nie pomyśleliście wcześniej o szumie strumieni, na próżno pędzą rzeki…

Stary rybak siedzi w łodzi umieszczonej dokładnie pośrodku obrazu. Znajduje się między złowrogo wyglądającymi fabrykami a przyjaźnie przedstawioną wsią. Możemy zobaczyć ponadto, że jego przekrzywioną czapkę malarz umieścił dokładnie pod strzelistym szczytem, który wznosi się wysoko ponad otaczające go chmury. Kiedy narysujemy linię prostą od nosa mężczyzny w górę, przejdzie ona dokładnie przez środek jego beretu, a następnie przez centralny punkt wierzchołka i dojdzie do nieba.
W obrazie „Stary rybak” interesujący jest także sam wygląd portretowanego mężczyzny. Jego twarz nie wyraża żadnych emocji; patrzy on w prawym kierunku na coś, czego nie możemy zobaczyć. Mocno podkrążone oczy wydają się ponadto wskazywać, że jest to człowiek bardzo zmęczony życiem. Nie ma w nim ani smutku, ani radości. Wygląda raczej, jakby wyczekiwał końca.
Uwagę widza zwraca również lekka asymetria jego sylwetki i twarzy. Lewe ramię rybaka jest wyraźnie wyżej aniżeli prawe. Lewa strona jego głowy wydaje się być z kolei zupełnie różna od prawej. W rzeczywistości jest to złudzenie optyczne, spowodowane przechyleniem beretu. Twarz mężczyzny nie sprawia wrażenia idealnie równej, ale mieści się w fizycznej prawidłowości; tak człowiek może wyglądać naprawdę.
Lustrzane odbicie „Starego rybaka”
Ten mistrzowski zabieg Csontvary’ego okazał się w pełni zamierzony. Artysta był wielkim wielbicielem obrazów Leonarda da Vinci i prawdopodobnie od renesansowego mistrza zaczerpnął pomysł na przedstawienie dwóch portretów na jednym malunku. Zobaczymy je, kiedy przyłożymy do obrazu lustro i nałożymy powstałe wizerunki na siebie. Wówczas oblicze rybaka staje się perfekcyjne, a naszym oczom pokazuje się on dwojako.
W momencie, gdy złączymy odbicie z lewą stroną, czyli tą, na której znajduje się wioska, otrzymamy obraz modlącego się, przyjaźnie wyglądającego człowieka. Tuż za nim widzimy zachwycający krajobraz, przypominający raj. Na czole starego mężczyzny pojawiają się ponadto znaki religijne – oko Boga oraz diament będący symbolem wieczności, niezłomności, czystości i mądrości.
Zupełnie inną postać zobaczymy, kiedy prawą stronę złączymy z jej odbiciem, czyli fabrykami. Wówczas naszym oczom ukaże się siedzący w trumnie, wyglądający bardzo nieprzyjemnie, diabeł. Krajobraz za nim jest niespokojny, wzburzony, a on sam przedstawiony jest w sposób bardzo mroczny. Twarz ma czerwoną, jakby w ciemności oświetlał ją płomień świecy. Złowrogo szczerzy on w naszym kierunku zęby i jest wściekły jak szalejące morze, które tworzy jego trumnę.
Tym sposobem Csontvary przedstawił dwoistość natury człowieka, w którym istnieje zarówno zło, jak i dobro. Te dwa pojęcia etyczne walczą i ścierają się ze sobą w na pozór chłodnej i obojętnej postaci rybaka i otaczającym go krajobrazie. Obraz wydaje się być idealną prezentacją słów Mahatmy Gandhiego, który powiedział kiedyś: „Dobro i zło muszą istnieć obok siebie, a człowiek musi dokonywać wyboru”.
Malarz z Węgier owym zdaniem nie mógł się oczywiście zainspirować, ponieważ w momencie powstawania portretu indyjski filozof dopiero zaczynał swoją karierę i jeszcze nie był postacią szerzej znaną. Niemniej przedstawiony wyżej pogląd Gandhiego wynikał bezpośrednio z hinduskich pism religijnych, którymi Csontvary się interesował i które poznał podczas swoich licznych podróży po świecie.
„Jego twórczości nie można ująć w ramy określonego stylu”
Dzieło przedstawiające starego rybaka wpisuje się również w całość dorobku Tivadara Kosztka.,,Jego twórczości nie można ująć w ramy określonego stylu, charakteryzuje ją w równym stopniu realizm magiczny, symbolika, brzmienie mityczne, surrealistyczne, ekspresjonizm, postimpresjonistyczne sumowanie dekoracyjne, rozwiązania dywizjonistyczne i świeżość szkoły neoprymitywnej
– pisał na swojej stronie wiele lat temu Géza Lőrincze.
Obraz w pewnym stopniu mógł zostać zainspirowany jednym z najbardziej przerażających wydarzeń w życiu artysty. Kiedy płynął na statku, pod wpływem silnego wiatru pękły maszty. Jednostka zaczęła się trząść.
,,Woda wpływała i wypływała z kabiny, wszystkie przedmioty były połamane; zapadła ciemność nocy, słychać było jedynie przerażający łoskot wysokich fal. Wtedy znów stanąłem twarzą w twarz z losem i zapytałem, czy muszę zakończyć swoje życie, aby zniknąć bez śladu w tej straszliwej burzy? Jeśli tego chciał ode mnie los, niewidzialna wola Boża, niech tak będzie. Bez zamieszania uspokoiłem uczucia w swoim sercu i zasnąłem, mając blisko siebie szafkę z obrazami
– pisał Kosztka.
Niewątpliwie „Stary rybak” jest ponadto kolejnym z portretów filozoficznych Węgra, który zarówno w sztuce, jak i poza nią intensywnie poszukiwał sensu istnienia i odpowiedzi na wielkie pytania o Boga, wiarę i pochodzenie człowieka. Mało kto wie, że swoje rozważania przekuwał również w powieści.
,,Dziwne, niepowtarzalne pisma Csontvary’ego (podobnie jak jego obrazy nie są podobne do dzieł nikogo innego i niczyje pisma nie są do nich podobne) należą – moim zdaniem – do najpiękniejszych dzieł prozy węgierskiej, ale nikt ich nie zna poza jednym czy dwoma historykami sztuki
– pisał Pál Rockenbauer.
Teksty, o których mowa powyżej, są intrygujące, ale jednocześnie można dostrzec w nich objawy choroby psychicznej, na którą cierpiał malarz. Niemniej nazywanie go szaleńcem – jak czyni się do dziś – wydaje się być mocno niesprawiedliwą opinią w stosunku do człowieka, którego życie było samotne, smutne i pełne cierpienia. Trudno nie zauważyć, że jego los podobny był do losu drzewa z „Samotnego cedru” – obrazu, który wielu historyków uważa za swoisty autoportret duchowy Tivadara Kosztki.
Niezrozumiany przez współczesnych malarz umarł w nędzy w wieku 66 lat w 1919 r. Kilkanaście lat później jego grób został zlikwidowany, a ciało ekshumowano i przeniesiono do masowej mogiły w związku nieopłaceniem przez rodzinę miejsca pochówku. Jego prace doceniono dopiero w 1958 r., kiedy odniosły one oszałamiający sukces na wystawie światowej w Brukseli. Dziś uznawany jest za jednego z największych malarzy w historii Węgier.

RS