Kultura

„Szał uniesień”, czyli polskie arcydzieło. Obraz nieposkromienia i wolności

Obraz „Szał uniesień” Władysława Podkowińskiego przedstawiający kobietę o kasztanowych włosach, która obejmuje za szyję czarnego, rozwścieczonego, konia.
„Szał uniesień” Władysława Podkowińskiego po raz pierwszy pokazano na wystawie zorganizowanej 18 marca 1894 r. Fot. Wikimedia/ domena publiczna
podpis źródła zdjęcia

Monumentalne płótno „Szał uniesień” pędzla Władysława Podkowińskiego jest jednym z największych i najbardziej interesujących polskich obrazów znanych na całym świecie. Mimo upływu ponad 130 lat, obraz który artysta sam zniszczył 24 kwietnia 1894 r., wciąż fascynuje znawców sztuki i miliony odbiorców.

„Wędrowiec nad morzem mgły” to jedno z najsłynniejszych arcydzieł w dziejach sztuki. (fot. wikimedia/ domena publiczna)

„Wędrowiec nad morzem mgły”. Tajemnica zagadkowego obrazu Frierdicha

Sztuka

Tajemniczy „Szał uniesień” Władysława Podkowińskiego, który po raz pierwszy wystawiono 18 marca 1894 r. w warszawskiej Zachęcie, jest jednym z najbardziej intrygujących obrazów końca XIX w. Arcydzieło polskiego symbolisty znane jest na całym świecie zarówno ze względu na swoje walory artystyczne, jak i niezwykłą historię.


Malarz przedstawił na nim nagą kobietę dosiadającą konia o czarnym umaszczeniu. Zarówno ciemna grzywa zwierzęcia, jak i jasne włosy bohaterki są rozwiane i niejako splatają się ze sobą. Ogier wygląda na wściekłego – stoi na tylnych nogach, z jego ust toczy się piana i wystaje język. Lewym okiem spogląda na ujeżdżającą go i obejmującą za szyję dziewczynę. Niewiasta ma piękne rysy – brwi układają się w idealny łuk, nos jest prosty, oczy zamknięte. Wydaje się pogrążona w błogim śnie.

Kobieta z obrazu wydaje się być pogrążona we śnie. Fot. Muzeum Narodowe w Krakowie/ MNK II-b-887/ domena publiczna
Kobieta z obrazu wydaje się być pogrążona we śnie. Fot. Muzeum Narodowe w Krakowie/ MNK II-b-887/ domena publiczna

Obraz wzbudził prawdziwy zachwyt u dziennikarza z „Kraju” (tygodnik społeczno-polityczny o dużym nakładzie, który wydawany był w całej Polsce w latach 1882-1902) o pseudonimie Urbanus:


Ta wspaniała fantazja malarska, wcielająca jakiś sen gorączkowy, ale poezji i namiętności porywającej pełny, stawia od razu p. Podkowińskiego w szeregu pierwszym – w szeregu mistrzów. Zdaje się, że niepodobna było upostaciowić «szału» trafniej i poetyczniej, niż to zrobił p. Podkowiński. Jest to szał upojenia zmysłowego, ale odmienny zgoła od szałów klasycznych, średniowiecznych i filozoficzno-rozpustnych z epoki poprzedzającej Wielką Rewolucję Francuską. Nie jest to nawet szał romantyczny, doprowadzający do omdlenia Manfredów, Ernanich, Rollów. Tu szał graniczy bezpośrednio ze znanym z psychiatrii szałem niszczycielskim – zabójczym lub samobójczym. Na olbrzymim płótnie, wśród mgieł, chmur i oparów barwnych, pędzi na rozhukanym koniu naga kobieta. Ramiona białe toczone, ponętne – ramiona Fornariny, w których śmierć znalazł Rafael – oplotła dokoła czarnej szyi rumaka, ściskają nimi tak silnie, jak ściskać umie tylko miłość, która jest mocniejsza od śmierci – opisywał czytelnikom autor. (Cyt. za „Szał”, obraz Władysława Podkowińskiego, Kraj, 1894 nr 10)

ZOBACZ: „Trzeci z geniuszy”, czyli Raffaello. Tajemnicza śmierć, zakazana miłość i piękno

Autoportret Władysława Podkowińskiego z 1887 r. Fot. Wikimedia/ domena publiczna
Autoportret Władysława Podkowińskiego z 1887 r. Fot. Wikimedia/ domena publiczna

Recenzent podkreśla ponadto, że kobietę wyposażył artysta we wszystkie ponęty, w jakie stroi się Wenus-Astrate”. (…) Jest pełna, biało-różowa, o skórze atłasowo-połyskującej, o stopach drobnych, o liniach konturu miękkich, falujących, lubieżnych. Włosy kobiety są płomieniem, a w szalonym pędzie rozwichrzone i w górę wzbite ognistymi językami zdają się parzyć rumaka. Ten ostatni, choć nie odtworzony z fotografii błyskawicznej, która ruchu takiego, jako nieistniejącego w naturze, utrwalić by nie mogła, jest mimo to doskonale wymodelowany. Przypomina on konie Rubensowskie (…), ale posiada też dużo odrębności i przewyższa tamte (…) demonicznością spojrzenia i – rzekłbym – uduchowieniem. (Cyt. za „Szał”, obraz Władysława Podkowińskiego, Kraj, 1894 nr 10)


Mimo że podobnych opinii było wiele, obraz nie mógł znaleźć nabywcy. Rankiem 24 kwietnia 1894 r. Podkowiński zjawił się w Zachęcie, wyjął nóż i pociął – ku zaskoczeniu wszystkich – swoje dzieło. Motywy jego działania pozostają niejasne. Mówi się, że artysta był zakochany w Ewie Kotarbińskiej, której wizerunek rzekomo zaprezentował na płótnie. „Rodzina osoby, w której się nieszczęśliwie kochał, dopatrywała się podobieństwa jej z kobietą z «Szału» i w ostrych słowach potępienia zwróciła się do Podkowińskiego. Ten, nie znosząc nagany i pełen, jak zawsze, dumy... obraz zniszczył” – czytamy we wspomnieniach Heleny Kiniorskiej (Cyt. za „Władysław Podkowiński”. Wiesława Wierzchowska, wyd. 1981). Nie wszyscy jednak w tę wersję wierzą, a wśród krytyków i historyków sztuki przeważa przekonanie, iż przytoczona historia jest romantyczną legendą. 

Dr Justyna Napiórkowska o „Szale uniesień”. „To złożona i zagadkowa historia”

Twarz Wenus z obrazu Botticellego do dziś uznawana jest za idealnie piękną (fot. wikimedia/ domena publiczna)

„Piękna przez wieki, jeśli nie tysiąclecia”. Niezwykła historia „Narodzin Wenus”

Kultura

Rafał Sroczyński: Jaka – w Pani odczuciu – jest wymowa „Szału uniesień”? Co widzi Pani osobiście, patrząc na to płótno? Portret szaleństwa, geniuszu, miłości czy jeszcze czegoś innego?


Dr Justyna Napiórkowska*: To obraz nieposkromienia, wolności, zerwania więzów. Może to być motyw seksualnego wyzwolenia. To obraz przewagi emocji i uczuć nad rozumem, obraz tego, co niekontrolowalne. A zatem może to być motyw zarówno miłości, jak i szaleństwa. 


To jeden z najbardziej znanych polskich obrazów na świecie. Co jest tak wyjątkowego w tym arcydziele, że do dziś wzbudza ono niekłamany zachwyt?


Bywają obrazy, które zdobywają szczególny status. Myślę, że związane jest to z tym, że łączą w sobie ogromne zasoby twórczej mobilizacji samego artysty. Poznając historię „Szału”, wiemy, jak Podkowiński do niego dojrzewał, jak rozwijał swoją wizję. Podczas pracy nad monumentalnym płótnem powstało kilka szkiców. Wszystkie jednak są bardzo bliskie finalnej wersji, a zatem artysta od początku wiedział, co chciał osiągnąć. Przypomina mi to dziesiątki szkiców, które stworzył

Picasso, pracując nad swoją słynną „Guernicą”. W końcowym dziele Podkowińskiego rozgrywa się kumulacja tych „emocji tworzenia”, dodatkowo wzmocniona wydarzeniami, które towarzyszyły publicznej prezentacji dzieła.


Jerzy Madeyski stawiał ten obraz obok dzieł Jana Matejki i mówił, że „Szał” da się porównać z „Bitwą pod Grunwaldem”. Tłumaczył, że oba obrazy łączy „rozmach i pasja, szalony ruch, wewnętrzna dynamika, podjęte ryzyko i nieliczenie się z nikim i niczym dla osiągnięcia zamierzonego celu. Oraz to, że były w swym zamierzeniu symboliczne i za symbole zostały przez współczesnych i potomnych uznane”. Zgadza się Pani z tym twierdzeniem?


Motyw z „Szału” Podkowińskiego był tematem niezwykle odważnym pod koniec XIX wieku. To dzieło bardzo odrębne wśród pozostałych obrazów samego artysty. Jest w nim coś „gorączkowego”, co rzeczywiście można spróbować połączyć z gwałtownością znaną z dzieła Matejki. To obraz bezkompromisowy. Artysta zdobył się na gest radykalny, przełamał wówczas obowiązujące w malarstwie, ale i w społeczeństwie, schematy. Jednocześnie tworzył, kierując się wewnętrznym, autentycznym imperatywem. Mam wrażenie, że wybrzmiewa w nim swoisty postulat wolnościowy samego malarza, szukającego niezależności od obowiązujących form, trendów, motywów. Co ciekawe – uważam, że nie można w tym przypadku mówić o instrumentalizacji kobiecego ciała. Współcześnie jest to ważnym kontekstem przy analizie aktów w sztuce.

„Szał uniesień” Władysława Podkowińskiego jest jednym z najsłynniejszych polskich obrazów. Fot. Wikimedia/ domena publiczna
„Szał uniesień” Władysława Podkowińskiego jest jednym z najsłynniejszych polskich obrazów. Fot. Wikimedia/ domena publiczna

Obraz wystawiono w Warszawie po raz pierwszy 18 marca 1894 r. Następnie artysta zniszczył go poprzez pocięcie nożem. Plotki mówią, że stało się to przez nieodwzajemnione uczucie, jakim malarz miał darzyć rzekomo sportretowaną Ewę Kotarbińską. To może być prawda czy raczej mówimy jedynie o legendzie?


Historia powstawania i prezentacji tego obrazu, związana między innymi z pobytem w Paryżu, ale też z domniemanym wątkiem miłosnym, jest bardzo złożona i zagadkowa. Oczywiście najważniejszy jest tu legendarny gest Podkowińskiego: zniszczenie obrazu podczas ostatniego dnia wystawy w Zachęcie. Być może jest to wskazówka mówiąca o rozczarowaniu relacją między dziełem a jego odbiorcami? Mimo że ekspozycję zobaczyła bardzo liczna publiczność (mowa o kilkudziesięciu tysiącach osób), artysta mógł mieć poczucie porażki czy niedosytu. Czy chodziło o bycie niezrozumianym, o brak zgody odbiorców na odważne przedstawienie? Znamy świetnie ten problem z wcześniejszych doświadczeń impresjonistów, odrzucanych i ośmieszanych przez paryską publiczność.

Na zdjęciu szkic Antoniego Kamieńskiego „Władysław Podkowiński malujący »Szał«”. Fot. Wikimedia/ domena publiczna
Na zdjęciu szkic Antoniego Kamieńskiego „Władysław Podkowiński malujący »Szał«”. Fot. Wikimedia/ domena publiczna

Młody Podkowiński, wpisując się swoim czynem jeszcze w romantyczny, straceńczy model, tak obecny w polskiej kulturze, stworzył dzieło, które stało się przy tym swoistym manifestem nowego nurtu, symbolizmu. Był to wyraz postawy młodych, pełen niezgody i buntu. Pocięcie obrazu było jak potlacz (ceremonia składania darów, przy pomocy której rdzenne kultury Ameryki Północnej podkreślały przełomowe momenty życia – przyp. red TVP), zniszczeniem czegoś najcenniejszego, wyrazem najwyższej dumy i niezależności. Być może chodziło o złożenie na ołtarzu mieszczańskich ograniczeń dzieła, które całkowicie je przekraczało, burzyło normy. Pod tym względem piękna i poruszająca jest historia rekonstrukcji obrazu. Już po śmierci twórcy, gdy jego bliscy postanowili uratować to, co po sobie pozostawił. Obraz zakupił Feliks Manggha Jasieński i przekazał do zbiorów muzealnych. Dziś można go oglądać w krakowskich Sukiennicach, a jeden ze szkiców wystawiony jest też w Muzeum Narodowym w Warszawie. To piękny epilog. 


Warto oglądać „Szał” bez ostudzania emocji, starając się wczuć w ducha czasów, gdy powstawał i w kontekst osobisty, zaczerpnięty z enigmatycznego losu artysty. 

Szkic do „Szału uniesień”, który znajduje się w zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie. Fot. Wikimedia/ domena publiczna
Szkic do „Szału uniesień”, który znajduje się w zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie. Fot. Wikimedia/ domena publiczna

Wtedy będzie to dzieło, które przemówi z całą mocą, jako wyraz buntu, zadziwienia i szoku: wobec siły emocji i uczuć, które nie poddają się regułom. Być może jest to także głos odnośnie do pewnej nieporadności wobec zjawisk, dla których najwięksi twórcy szukają najlepszego wyrazu. To konflikt między życiem i jego złożonością a mocą sztuki, która stara się znaleźć dla tego życia wyraz i język.


Niekiedy moc sztuki przekracza moc życia. Sztuka może nadać ulotnym chwilom cechę nieprzemijalności. Uczynić je wiecznymi. 


Dziękujemy bardzo za rozmowę.


*Dr Justyna Napiórkowska jest historyczką sztuki i europeistką oraz dyrektorką artystyczną Galerii Sztuki Katarzyny Napiórkowskiej w Warszawie i w Brukseli. 


Rozmawiał Rafał Sroczyński

ZOBACZ: „Słynne obrazy i ich tajemnice” w TVP.pl

Więcej na ten temat