Wiadomość została wysłana.
Mecz Real Madryt – FC Barcelona zostanie rozegrany w sobotę, 26 października. Tekstową relację na żywo będzie można śledzić od 21:00 na portalu TVP Sport. Serdecznie zapraszamy!
Faworyta legendarnego klasyka, który uznawany jest za najsłynniejszy mecz świata, zawsze oglądany przez miliony kibiców na całej kuli ziemskiej, nie można wskazać. Obaj odwieczni rywale są w wielkiej formie. Real zajmuje 2. miejsce w LaLidze, wygrał siedem spotkań, zremisował trzy i ani razu nie przegrał. Jedyną porażkę w obecnym sezonie klub ze stolicy Hiszpanii zanotował 2 października, kiedy sensacyjnie został pokonany przez LOSC Lille (0:1) w Lidze Mistrzów.
To był jednak tylko wypadek przy pracy, a Real zmiażdżył ostatnio na Santiago Bernabeu Borrusię Dortmund 5:2, chociaż do przerwy przegrywał 0:2. To, co stało się wtedy w drugiej odsłonie, przejdzie do historii piłki nożnej. Królewscy wrócili na boisko z minami, które wskazywały na to, że rozmowa zawodników z Carlem Ancelottim była na tyle dynamiczna, że aż iskry leciały. To poskutkowało – mistrz Hiszpanii rzucił się do huraganowych ataków na bramkę Borussii. Niemiecka drużyna, która w pierwszych 45 minutach dość spokojnie wywalczyła swoje prowadzenie, a następnie udanie go broniła, po przerwie wyglądała na totalnie zagubioną.
Na efekty nie trzeba było długo czekać. W 60. minucie Antonio Rudiger zdobył bramkę kontaktową dla Realu. W mniej niż 90 sekund później piłka ponownie wylądowała w siatce zespołu gości. Trafił Vinicius Junior i zrobiło się 2:2. Od tamtej chwili na boisku istniała już tylko jedna ekipa, chociaż dortmundczycy mieli szansę na bramkę w 81. minucie, kiedy po błędzie obrony Królewskich strzał z kilku metrów oddał Maximilian Beier. Thibaut Courtois obronił uderzenie w kapitalnym stylu.
Królewscy odpowiedzieli na tę akcję po kilkunastu sekundach. Lucas Vázquez posłał prawdziwą „bombę” z ostrego kąta w kierunku bramki Gregora Kobela. Szwajcar nie miał żadnych szans na skuteczną interwencję i Real wyszedł na prowadzenie. Trzy minuty później Vinicius Junior pokazał całemu światu, dlaczego jest w tym roku murowanym faworytem do zdobycia Złotej Piłki. Brazylijski napastnik przejął piłkę pod własnym polem karnym, przebiegł z nią 60 metrów po skrzydle, następnie zszedł do środka i mimo asysty trzech obrońców Borussii oddał strzał sprzed linii pola karnego. Kobel znów nie mógł nic zrobić. Tak samo jak w 94. minucie, kiedy Vinicius strzelił swojego trzeciego gola i ustalił wynik meczu na 5:2.
FC Barcelona rozgrywa nieprawdopodobny sezon. Forma Dumy Katalonii jest w obecnym roku rozgrywkowym po prostu wielka. Klub, w którego kadrze znajdują się Robert Lewandowski i Wojciech Szczęsny, zajmuje 1. miejsce w LaLidze z dorobkiem 27 punktów, wywalczonym dzięki dziewięciu zwycięstwom. Na koncie podopiecznych Hansiego Flicka jest również jedna porażka – FCB 28 września nieoczekiwanie musiała uznać wyższość Osasuny Pampeluna (2:4).
To jeden z dwóch dotychczas przegranych przez Barcę meczów. Wcześniej Robert Lewandowski i jego koledzy zaliczyli nieudany występ w starciu z AS Monaco w Lidze Mistrzów (1:2). To wszystko szybko odeszło jednak w niepamięć kibiców klubu, bo chwilę później Duma Katalonii wróciła na zwycięską ścieżkę. Najpierw drużyna z północno-wschodniej części Półwyspu Iberyjskiego rozgromiła w Champions League 5:0 Young Boys Berno. Następnie pokonała Deportivo Alaves 3:0, a później zmiażdżyła Sevillę 5:1.
Trzy dni później na Camp Nou przyjechał Bayern Monachium. Mecz miał dodatkowe znaczenie dla Roberta Lewandowskiego i Hansiego Flicka. Obaj wiele zawdzięczają klubowi z Bawarii. Kapitan reprezentacji Polski związany był z nim przez ponad 8 lat i rozegrał w jego barwach ponad 250 spotkań, zdobywając w nich blisko 240 bramek. Flick z kolei był zarówno zawodnikiem Bayernu (w latach 1985-1990), jak i jego trenerem (2019-2021). Obecny szkoleniowiec Barcelony w wywiadach otwarcie nazywa siebie kibicem swojego dawnego klubu.
Mecz zapowiadał się na wielki hit, kibice spodziewali się efektownego widowiska. Tymczasem spotkanie było dość monotonne. FCB wyszła na prowadzenie już w 1. minucie. Fatalny błąd popełniła obrona Bawarczyków, kiedy w pewnej chwili pozostawiono zupełnie bez krycia Raphinhę. Tuż przed nim też nie było żadnego defensora gości. Natychmiast zauważył to Fermin Lopez i podał do Brazylijczyka. Ten przebiegł całą połowę rywali i pokonał Manuela Neuera w sytuacji sam na sam.
Tak szybko zdobyty gol zmusił Bayern do natychmiastowej zmiany taktyki na bardziej ofensywną. Tymczasem FC Barcelona cofnęła się na własną połowę i zaczęła bronić wyniku. To mogło się szybko zemścić. W 10. minucie do wyrównania doprowadził Harry Kane, ale gola anulowano po analizie VAR. Arbitrzy uznali, że był na spalonym. W 18. minucie Anglik dopiął swego. Serge Gnabry dośrodkował w pole karne, a Kane strzałem z powietrza pokonał Inakiego Penę.
W 35. minucie podopieczni Flicka wrócili na prowadzenie. Fermin Lopez przelobował Neuera, a piłka spadła pod nogi Roberta Lewandowskiego. Ten wpakował ją do bramki, pomimo że po drodze musnęła jeszcze nogę próbującego ratować sytuację Dayota Upamecano. W 44. i 55. min Raphina zdobył swoją drugą i trzecią bramkę. To właśnie Brazylijczyk tego dnia był bohaterem swojej drużyny.
Trudno nie zauważyć – patrząc na grę Realu i Barcelony – że oba kluby są w ostatnim czasie niezwykle skuteczne pod bramką. Zarówno Królewscy, jak i Duma Katalonii strzelają dużą liczbę goli. Mecz zapowiada się naprawdę ciekawie. Kto wygra? Tego chyba nikt nie jest w stanie przewidzieć, co zapowiada wielkie emocje na boisku.
RS