9 sierpnia 2015 r. doszło do strzelaniny na koszalińskim Rokosowie. W jej wyniku poważnych obrażeń doznał Andrzej R., były sportowiec, który na przełomie wieków – tak orzekł sąd - kierował zorganizowaną grupą przestępczą, działającą na Pomorzu Środkowym.
Przez kilkanaście ostatnich miesięcy o spektakularnym wydarzeniu było cicho. W międzyczasie kilkakrotnie zmieniała się właściwość miejscowa i rzeczowa wyjaśniających sprawę organów śledczych. W końcu jesienią ubiegłego roku trafiła ona do Pomorskiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej, jako wątek większego śledztwa, dotyczącego zorganizowanej grupy przestępczej, zajmującej się porwaniami, rozbojami i wymuszeniami rozbójniczymi na terenie całego kraju.
W tej większej sprawie śledczy wytypowali 11 podejrzanych, a sześciu z nich tymczasowo aresztowali. -
Mamy podstawy, aby przypuszczać, że niektóre z tych osób brały udział również w usiłowaniu zabójstwa Andrzeja R., zarówno na etapie przygotowawczym, jak i wykonawczym - informuje Mariusz Marciniak z Prokuratury Krajowej. - Na razie nikomu nie przedstawiono zarzutów, ale przypuszczam, że to dość szybko nastąpi. Gang, który rozpracowują śledczy „zasłynął” m.in. porwaniem w czerwcu 2015 r. gdańskiego adwokata Krzysztofa K. Porywacze przez kilkanaście godzin przetrzymywali go w aucie, jeżdżąc z miejsca na miejsce po całej północnej Polsce, by ostatecznie uwolnić po... złożeniu obietnicy zapłacenia miliona złotych okupu (tak wynika z zeznań samego uprowadzonego). Ponadto grupa jest podejrzewana o szereg innych przestępstw na terenie kilku województw. W jaki sposób zamach na Andrzeja R. łączy się z jej pozostałą działalnością? - Na tym etapie to tajemnica śledztwa - nie zdradza tych powiązań prokurator. Podobnie nie ujawnia, czy zamach na byłego szefa tzw. gangu zapaśników mógł być elementem walki o wpływy nowych organizacji przestępczych na Pomorzu. -
Skierowanie aktu oskarżenia do sądu w tej sprawie to jeszcze dość odległa perspektywa. Śledztwo wciąż jest rozwojowe, bo z każdym miesiącem obraz działalności grupy staje się coraz szerszy. Dlatego policja i prokuratura potrzebuje czasu, aby sprawa mogła zostać należycie zakończona – kwituje Mariusz Marciniak.
Przypomnijmy, że do Andrzeja R. oddano kilka strzałów z broni o dużej sile rażenia. W wyniku odniesionych ran olimpijczyk z Seulu i Barcelony stracił nogę. Początkowo odmawiał złożenia wyjaśnień w sprawie. Prokuratura nie ujawnia, czy ostatecznie to zrobił.
Andrzej R. to wielokrotny mistrz Polski, wicemistrz Europy i dwukrotny olimpijczyk w zapasach w stylu wolnym. Po zakończeniu kariery stworzył i kierował grupą przestępczą (pod pozorem działalności agencji ochrony) nazywaną potocznie „gangiem zapaśników”. Trudniła się ona m.in. ściąganiem haraczy, rozbojami oraz egzekucją długów na terenie Koszalina, Kołobrzegu i okolic.
Grupa została rozbita wiosną 2003 roku przez Centralne Biuro Śledcze, a Andrzej R. (pseud. Dżuma) został aresztowany. Proces w tej sprawie ciągnął się przed sądami kilku instancji przez kilka lat. Ostatecznie zakończył się w listopadzie 2010 r., kiedy to sąd apelacyjny skazał Andrzeja R. na 5,5 roku więzienia. Za kratki b. sportowiec już jednak nie trafił, bo na poczet kary zaliczono mu wcześniejszy pobyt w areszcie. Przez cały okres postępowania Andrzej R. nie przyznawał się do winy, twierdząc, że został pomówiony.
rw/ds