Rodzice chcieli, aby Amerigo Vespucci zgodnie z rodzinną tradycją został notariuszem i prowadził spokojne życie we Florencji. Chłopiec miał jednak inne marzenia. Śnił o dalekomorskich podróżach, o których opowiadał mu wszechstronnie wykształcony wuj. To od jego imienia Nowy Świat nazwano później Ameryką.
Kupiec, sławny odkrywca, nawigator. Amerigo Vespucci przyszedł na świat 9 marca 1451 lub 1454 r. w średniozamożnej rodzinie notariusza Nastagio Vespucciego i Lisy di Giovanni Mini. Mężczyzna pracował jako notariusz w jednej z florenckich gildii. Taki zawód mieli wykonywać również jego trzej synowie, z których Amerigo był najmłodszy. Bracia przyszłego podróżnika zostali wysłani na Uniwersytet w Pizie. Jego samego natomiast – z nieznanych powodów – oddano na nauki do wuja, dominikanina w klasztorze San Marco.
To właśnie wszechstronnie wykształcony Giorgio Antonio Vespucci opowiadał mu o pieszych wędrówkach Marco Polo i dalekomorskich podróżach Gila Eanesa, Alfonsa Baldaya czy Fernão do Pó, czym rozpalał do czerwoności wyobraźnię chłopca. Swojego bratanka zapoznał również ze starożytną i współczesną literaturą, matematyką, astronomią, geografią, filozofią, retoryką, łaciną oraz pismami Ptolemeusza, Strabona i Paola dal Pozza Toscanellego. Następnie zabrał swojego podopiecznego w podróż do Bolonii, Mediolanu, Lyonu i Paryża. Miasta te odwiedzili w ramach misji dyplomatycznej zakonnika. Miał przekonać Francję do poparcia Florencji podczas wojny z Neapolem.
Po trwającej trzy lata podróży wrócili do ojczyzny w 1481 r. Amerigo został wówczas – zgodnie z rodzinną tradycją – notariuszem. Narzucony mu przez rodzinę zawód wykonywał przez kolejne lata, służąc rodzinie Medyceuszy. Władający Florencją ród doceniał jego inteligencję i sprawność w zarządzaniu. W 1488 r. Vespucci wyjechał służbowo do Sewilli, gdzie miał zaopiniować pracę prowadzącego placówkę handlową kupca Tommaso Capponiego. Miasto oczarowało przyszłego odkrywcę na tyle, że w 1492 r. – za zgodą swoich pracodawców – przeprowadził się do Hiszpanii na stałe.
3 sierpnia tego samego roku Krzysztof Kolumb wyruszył na wyprawę morską mającą na celu znalezienie kolejnej drogi do Indii. Trwająca dwa miesiące podróż zakończyła się odkryciem zupełnie nowych lądów i wysp. Amerigo był oczarowany opowieściami, które usłyszał po powrocie statków do Hiszpanii i – jako partner kupca Giannotto Berardiego – podpisał kontrakt, zgodnie z którym florentczycy mieli zaopatrzyć drugą wyprawę Kolumba w żywność i niezbędne wyposażenie. Jednak do tego nie doszło, ponieważ wspólnik Vespucciego zmarł kilka miesięcy przed planowaną wyprawą.

Ekspedycja Alonsa de Ojedy i Juana de la Cosy
Amerigo zapragnął spełnić marzenia z dzieciństwa i postanowił, że na własne oczy zobaczy nowe lądy. Na swoją pierwszą wyprawę – prowadzoną przez Alonsa de Ojedę i Juana de la Cosę – wyruszył 18 maja 1499 r. Flota początkowo zatrzymała się na Wyspach Kanaryjskich. Tam uzupełniono zapasy wody, drewna i żywności. Następnie statki płynęły w kierunku zachodnim równo przez 44 dni bez żadnego przystanku.
Ląd – dzisiejsze brzegi Surinamu lub Gujany Francuskiej – ukazał się oczom żeglarzy 27 czerwca 1499 r. Vespucci w swoich listach, które zostały publicznie udostępnione ze względu na unikalną wartość historyczną, opisuje, że ujrzane przez nich ziemie poprzecinane były wielkimi rzekami (w miejscu tym uchodzą do morza Amazonka i Parana) i podtopione przez nie. To uniemożliwiło ekspedycji piesze przedarcie się na południe. Wkrótce marynarze podnieśli kotwice, a okręty popłynęły wzdłuż wybrzeży dzisiejszej Wenezueli.

Tu również podróżnicy napotkali przeszkody w postaci bardzo silnych prądów oceanicznych, które znosiły okręty na północ. Nie mając szans z siłami natury, kapitanowie zdecydowali się zmienić kurs i popłynęli na dzisiejszą Hispaniolę. Tam pierwszy raz Vespucci zetknął się z tubylcami. Ci byli, jak odnotował, bardzo sprawni fizycznie, ale jednocześnie zaniepokojeni przybyciem nieznanych im wówczas Europejczyków, uciekli przed nimi. Ekspedycji udało się jednak złapać kilku z nich. Schwytanym mieszkańcom marynarze wytłumaczyli, za pomocą różnych znaków, że chcą nawiązać kontakt. To zaowocowało spotkaniem między przybyszami i tubylcami.
Zaprzyjaźniliśmy się z nimi i wielu z nas udało się (…) do ich wiosek (…) W tym miejscu zebraliśmy 150 pereł, które nam dali za mały dzwonek. Dano nam również trochę złota za darmo. (…) Pili wino z owoców i nasion, podobne do piwa, zarówno białe, jak i czerwone. Najlepsze było ze śliwek (…) Tych zjedliśmy dużo. To bardzo dobry owoc, przyjemny w smaku i zdrowy dla organizmu. Kraj obfituje w artykuły spożywcze, a ludzie mają dobre maniery i z tych, których kiedykolwiek spotkaliśmy, są najbardziej spokojni. Spędziliśmy w porcie 17 dni, bardzo się nimi ciesząc. Każdej doby odwiedzali nas nowi ludzie z głębi kraju, dziwiąc się naszym twarzom i białości naszej skóry, naszym ubraniom i ramionom, kształtowi i rozmiarom naszych statków. Od nich otrzymaliśmy wiadomość, że na zachodzie istniało inne plemię, które było im wrogie i posiadało ogromną ilość pereł. To, co mieli, zostało zabrane podczas wojen. Powiedzieli nam, w jaki sposób zostały wyłowione i w jaki sposób rodzą się perły. Uznaliśmy, że ich informacje są prawdziwe – napisał Vespucci.

Wysocy ludzie i dziwne zioło
Statki popłynęły dalej na zachód. Duże wrażenie na załodze zrobili napotkani na innej wyspie tubylcy. Zachowywali się dziwnie. Usta mieli pełne liści z zielonego zioła, które nieustannie żuli jak zwierzęta, tak że ledwo mogli mówić; i każdy miał na szyi dwie suche tykwy, jedną pełną zioła, które mieli w ustach. Druga wypełniona była białą mąką, która wyglądała jak sproszkowane wapno. Od czasu do czasu dosypywano proszek wrzecionem, które trzymano mokre w ustach. Następnie wkładają do ust obie substancję, proszkując używane już zioło. Robią to z dużą wprawą i rzecz wydawała się cudowna, bo nie mogliśmy zrozumieć tajemnicy, ani w jakim celu to zrobili – podkreśla w swoim liście odkrywca.
Hiszpanie za pomocą gestów zapytali ich o wodę. Tubylcy dali im do zrozumienia, że na wyspie nie ma jej pod dostatkiem, co później okazało się prawdą. Podczas zorganizowanej w głąb lądu wyprawy nie znaleziono żadnych źródeł. Vespucci zorientował się, że autochtoni gaszą pragnienie, żując liście, na których rankiem jest rosa. Jednocześnie odnotował, że tutejsi ludzie nie jedzą ani mięsa, ani korzeni. Żywią się przede wszystkim rybami i żółwiami. Odkrywca napisał ponadto, że mieszkańcy nie mają wiosek ani domów i żyją jedynie pod altanami z liści, które chronią ich przed słońcem, choć nie przed deszczem.
Mimo swojego wyglądu mieszkańcy wyspy okazali się przyjaźnie nastawieni. Zupełnie inaczej niż bardzo wysocy ludzie napotkani na kolejnym z lądów. Vespucci ze zdumieniem odnotowuje, że najpierw uczestnicy wyprawy, w tym on sam, ujrzeli wielkie ślady stóp na piasku. Następnie, po kilku kilometrach marszu, natknęli się na duże chaty, w których spotkali pięć kobiet – dwie starsze i trzy młodsze. Wzrost wszystkich był imponujący. Przywódcy wyprawy chcieli je zabrać do Hiszpanii, aby pokazać je królowi i królowej. Ich zamiar nie powiódł się, ponieważ w pewnym momencie do wioski wkroczyło 36 mężczyzn, jeszcze wyższych niż kobiety. Uzbrojeni w długie łuki, przegnali Europejczyków, a później ostrzelali ich statki strzałami. Nazwaliśmy tę wyspę Wyspą Gigantów ze względu na wzrost ich mieszkańców... – pisze Vespucci.
Wkrótce załodze zaczęły wyczerpywać się zapasy żywności i podjęto decyzję o powrocie do Europy. Na koniec eksploratorzy trafili na ziemie, gdzie ugoszczono ich bardzo przyjaźnie i przekazano wiele pereł w zamian za przedmioty codziennego użytku. Ekspedycja pozostawała tam przez 47 dni. Krótko później okręty zakotwiczyły na ponad dwa miesiące na odkrytej już wcześniej przez Kolumba i skolonizowanej Antiglii (dzisiejsze Haiti). Tam dokonano niezbędnych napraw i wyruszono w drogę na Półwysep Iberyjski.

Wyprawa Gonçalo Coelho i eksploracja Brazylii
W 1501 r. Amerigo Vespucci ponownie wyruszył w morską podróż. Tym razem znalazł się na statku dowodzonym przez odkrywcę Gonçalo Coelho. Ten został wysłany przez króla Portugalii Manuela I w celu zbadania odkrytego – jak sądzono wówczas – przypadkiem lądu, na który trafił krótko wcześniej Pedro Álvares Cabral. Okręty wypłynęły z Lizbony 1 marca 1501 r. Wyprawa najpierw odwiedziła Wyspy Zielonego Przylądka. Tam spotkano Cabrala, który właśnie wracał do kraju. Po wymianie informacji ekspedycje rozstały się i każda z nich ruszyła w swoją stronę.
Minęło dokładnie 67 dni, zanim Coelho i dowodzeni przez niego marynarze dotarli do dzisiejszych wybrzeży Brazylii. Tam zakotwiczyli 17 sierpnia i zetknęli się z bardzo nieprzyjaznymi mieszkańcami, którzy zabili wszystkich załogantów wysłanych w celu nawiązania kontaktów. Następnie poćwiartowali i zjedli ciała zamordowanych, co w Vespuccim wywołało niewysłowioną odrazę i chęć zemsty. Kapitan nie wyraził jednak zgody, aby on i 40 innych ochotników udało się na brzeg w celu wyrównania rachunków. Amerigo w swoich listach pisze o tym z dużym żalem.

Na południu portugalska wyprawa miała więcej szczęścia i spotkała przyjaźniej nastawionych mieszkańców. Ci nie tylko pragnęli nawiązać kontakt, lecz również zaoferowali marynarzom zioła, żywność i wodę. Następnie trzech tubylców dobrowolnie weszło na pokład i pozostało z ekspedycją do końca. Ludzie ci uczyli żeglarzy swojego języka, a później zamieszkali w Europie. W innym z listów Vespucci opisuje ich szerzej.
Są to ludzie łagodni i ulegli, i wszyscy płci obojga chodzą nago, nie zakrywając żadnej części ciała, tak jak wyszli z łona matki, i tak żyją aż do śmierci. Mają duże, kwadratowe ciała i dobre proporcje. Kolor ich skóry jest czerwonawy, ich włosy są obfite i czarne. Są zwinni w chodzeniu i mają szybki wzrok oraz swobodny i przystojny wyraz twarzy, który sami niszczą, zatykając przedmiotami nozdrza i wargi, nos i uszy; nie powinieneś też wierzyć, że otwory są małe, ani że mają tylko jeden, bo widziałem takich, którzy mieli nie mniej niż siedem otworów w twarzy, każdy wielkości śliwki. Zatykają te perforacje niebieskimi kamieniami, kawałkami głazów, kryształów lub bardzo drobnego alabastru, a także bardzo białymi kośćmi i innymi rzeczami sztucznie przygotowanymi zgodnie z ich zwyczajami.

Odkrywca nadmienia również, że tubylcy nie mają sukna ani wełnianego, ani lnianego, ani bawełnianego, bo go nie potrzebują; nie mają też własności prywatnej, gdyż wszystko jest wspólne. Żyją między sobą bez króla i władcy, każdy jest swoim panem i ma tyle żon, ile chce. Dzieci mieszkają z matkami, bracia z siostrami, kuzyni z kuzynkami (…) Nie mają świątyń ani praw, ani nie są bałwochwalcami. Co mogę więcej powiedzieć! Oni żyją zgodnie z naturą i są bardziej skłonni do bycia epikurejczykami niż stoikami.
W dalszej części swoich wspomnień Vespucci opisuje ziemię, na której ci ludzie żyją. Jego zdaniem wygląda jak raj. Pełna jest bowiem owoców, nasion, nieznanych w Europie drzew, roślin i zwierząt. Jestem przekonany, że nasz Pliniusz nie dotknął tysięcznej części zwierząt i ptaków występujących w tym regionie; ani artyście takiemu jak Poliklet nie udałoby się ich namalować. Wszystkie drzewa pachną, a niektóre z nich wydzielają gumy, olejki lub inne płyny. Gdyby były naszą własnością, nie wątpię, że byłyby przydatne człowiekowi. Jeśli ziemski raj znajduje się w jakiejś części tej krainy, to nie może być bardzo daleko od wybrzeża, które odwiedziliśmy – pisze podróżnik. Podróżnik daje ponadto prawdziwy popis swojej wiedzy astronomicznej, opisując dokładne położenie tego miejsca względem gwiazd na niebie. Z przedstawionych przez niego danych można odczytać, że wyprawa zakończyła się w okolicach dzisiejszej Patagonii.
W 1503 r. Vespucci po raz kolejny wypłynął w podróż. Ta ekspedycja nie była udana – statki rozbiły się o skały, a ocaleni z trudem wrócili do Portugalii na jednym z okrętów. Aż do śmierci Amerigo pracował dla portugalskiego króla. Jego listy, z których jedynie niewielki wycinek przedstawiliśmy w artykule, stały się niezwykle popularne w całej Europie. Na pięć lat przed jego śmiercią, która nastąpiła w 1512 r., Matthias Ringmann i Martin Waldseemüller zaproponowali, aby nowo odkryty kontynent nazwać imieniem podróżnika.
Mianem Ameryki dwaj wspomniani Niemcy określili Nowy Świat już na mapie z 1507 r. Nie widzę powodu, dla którego ktokolwiek mógłby słusznie potępiać imię wywodzące się od nazwiska Amerigo, odkrywcy, człowieka o przenikliwym geniuszu. Odpowiednią formą byłoby Amerige, czyli Kraina Amerigo lub Ameryka, ponieważ Europa i Azja otrzymały imiona żeńskie [1] – napisali we wstępie do opracowania naukowego „Wprowadzenie do kosmografii”.
RS
Źródła:
Tekst oparto o publicznie udostępnione przez liczne instytucje naukowe (w tym Uniwersytet Cambridge, Bibliotekę Kongresu Stanów Zjednoczonych i Project Gutenberg) ze względu na unikalną wartość historyczną autentyczne listy Amerigo Vespucciego.
[1] Charles G. Herbermann. The Cosmographiæ introductio of Martin Waldseemüller in facsimile, followed by the Four voyages of Amerigo Vespucci, with their translation into English, wyd. 1907