• Wyślij znajomemu
    zamknij [x]

    Wiadomość została wysłana.

     
    • *
    • *
    •  
    • Pola oznaczone * są wymagane.
  • Wersja do druku
  • -AA+A

Czas minął tak szybko! - rozmowa z Izabelą Zwierzyńską

14:41, 26.09.2016
Czas minął tak szybko! - rozmowa z Izabelą Zwierzyńską Gdy dostała się do obsady „Barw szczęścia”, miała siedemnaście lat i niesprecyzowane plany na przyszłość. Rola Iwony ukierunkowała jej życie. Dziś jest studentką Akademii Teatralnej i cieszy się, że może pracować na planie serialu z wybitnymi aktorami - Stanisławą Celińską czy Marcinem Perchuciem.

Gdy dostała się do obsady „Barw szczęścia”, miała siedemnaście lat i niesprecyzowane plany na przyszłość. Rola Iwony ukierunkowała jej życie. Dziś jest studentką Akademii Teatralnej i cieszy się, że może pracować na planie serialu z wybitnymi aktorami - Stanisławą Celińską czy Marcinem Perchuciem.

rozmowa z Izabelą Zwierzyńską
rozmowa z Izabelą Zwierzyńską

Podziel się:   Więcej
„Barwy szczęścia” mają już dziesięć sezonów! Czy to wydarzenie wywołuje u ciebie refleksję? Wracasz myślami do swoich początków w serialu?

Przez pryzmat różnych rzeczy, które dzieją się w naszym życiu i trwają przez lata, bardziej uświadamiamy sobie upływający czas. Gram w „Barwach szczęścia” od dawna, czasami wracam myślami do momentu, w którym zaczęłam pracować na planie. Nie przypuszczałam wtedy, że tak długo będę wcielała się w Iwonę, że moje życie potoczy się w takim kierunku.

Od pierwszego klapsa na planie minęło już dziewięć lat. Szmat czasu.

Trzeba mi odliczyć jeden rok ze stażu w „Barwach szczęścia”. Jako studentka pierwszego roku Akademii Teatralnej nie mogłam pracować na planie, takie są zasady w szkole... Przez te lata bardzo dużo się wydarzyło, w moim życiu zaszło wiele pozytywnych zmian. Gdy zaczynałam przygodę z serialem, chodziłam do liceum, potem skończyłam studia na wydziale psychologii, a teraz jestem na roku dyplomowym Wydziału Aktorskiego na AT. Czas minął tak szybko!

Zakochałaś się w aktorstwie od pierwszej sceny w „Barwach szczęścia”?

Miałam poczucie, że chcę zajmować się działalnością artystyczną, ale nie wiedziałam, jaki wybiorę kierunek. Kiedyś tańczyłam, potem myślałam, by zostać projektantką mody. Odkąd związałam się z „Barwami szczęścia”, przez pierwsze pięć lat co roku w maju miałam zryw i stwierdzałam, że będę zdawała do Akademii Teatralnej, ale tego nie robiłam. Zawsze znajdowałam jakąś wymówkę, chyba po prostu się bałam. Myślałam, że jednak pójdę na ASP, przygotowywałam się nawet do egzaminów. Ostatecznie, właściwie w ostatniej chwili, po ukończeniu poprzednich studiów, złożyłam dokumenty do AT i zdałam egzaminy. To był słuszny wybór.
Zagranie której sceny w „Barwach szczęścia” sprawiło ci największą trudność?

Przez te lata zebrałam na planie wiele cennych doświadczeń, a szczególnie w pamięć zapadł mi wątek, w którym moja bohaterka miała romans ze swoim nauczycielem. Gdy ją odrzucił, podjęła próbę samobójczą. Teraz myślę o tych scenach i wiem, że zagrałabym je inaczej. Wtedy to było dla mnie ogromne wyzwanie, miałam zaledwie siedemnaście lat, mniejsze doświadczenie życiowe – trochę się stresowałam.

Czy brakuje ci jakiegoś aktora, a którym w przeszłości grałaś w „Barwach szczęścia”?

Najbardziej brakuje mi Izy Kuny (serialowa Maria – przyp. aut.), z którą przez wiele lat grałyśmy matkę i córkę. Lubię ją i szanuję, jest cudownym człowiekiem; czasami kontaktujemy się prywatnie. Praca z nią zawsze dawała mi wielką motywację i była dla mnie czystą przyjemnością. Rzadko przekazywała mi wskazówki; wystarczyło że ją obserwowałam. Są aktorzy, którzy nie schodzą poniżej określonego poziomu, niezależnie czy grają w teatrze, czy na planie filmu lub serialu. Interesująca była również praca z Olafem Lubaszenko (serialowy Roman - przyp. aut.). Nie łączyły nas zażyłe relacje, ale miałam okazję patrzeć na człowieka, który osiągnął spory sukces. Dobrze grało mi się z Krzyśkiem Wachem (serialowy Aleksander – przyp. aut.), moim serialowym mężem muzułmaninem.

Jedni odchodzą z „Barw szczęścia”, inną przychodzą. Teraz też masz okazję pracować ze znakomitościami aktorskimi.

Ostatnio przyszło mi zagrać z panią Stanisławą Celińską (serialowa Amelia – przyp. aut.). Czułam do niej respekt, bo to aktorka wielkiego formatu, która od lat gra w filmach i teatrze; ostatnio oglądałam ją w spektaklach Krzysztofa Warlikowskiego. Dosyć często mam okazję pracować na planie „Barw szczęścia” z Marcinem Perchuciem (serialowy Marek – przyp. aut.), który niedawno został dziekanem Wydziału Aktorskiego mojej uczelni. Bardzo się cieszę, że mogę spotykać się w pracy z takimi osobowościami.

Co wydarzy się w życiu twojej bohaterki w dziesiątym sezonie „Barw szczęścia”?

Czuję, że relacja Iwony i Świderskiego (Sambor Czarnota – przyp. aut.) się wypaliła. Jest wielce prawdopodobne, że się rozstaną. Moja bohaterka nie będzie chciała być więcej okłamywana, przestanie być naiwna. Jestem bardzo ciekawa, co dla niej wymyślą scenarzyści - czy postawią na kolejny związek, a może jej rozwój osobisty?

Rozmawiał: Kuba Zajkowski