• Wyślij znajomemu
    zamknij [x]

    Wiadomość została wysłana.

     
    • *
    • *
    •  
    • Pola oznaczone * są wymagane.
  • Wersja do druku
  • -AA+A

Stefan idealny - rozmowa z Krzysztofem Kiersznowskim

14:25, 26.09.2016
Stefan idealny - rozmowa z Krzysztofem Kiersznowskim Zagrał wiele pamiętnych ról, choćby w filmach „Vabank” czy „Killer”, ale największą popularność zdobył dzięki Stefanowi Górce, w którego wciela się w „Barwach szczęścia”. Dziś, z okazji świętowania emisji odcinków dziesiątego sezonu serialu, życzy sobie, by ta przygoda trwała kolejne dziesięć lat.

Zagrał wiele pamiętnych ról, choćby w filmach „Vabank” czy „Killer”, ale największą popularność zdobył dzięki Stefanowi Górce, w którego wciela się w „Barwach szczęścia”. Dziś, z okazji świętowania emisji odcinków dziesiątego sezonu serialu, życzy sobie, by ta przygoda trwała kolejne dziesięć lat.

rozmowa z Krzysztofem Kiersznowskim
rozmowa z Krzysztofem Kiersznowskim

Podziel się:   Więcej
Powstało już niemal tysiąc pięćset odcinków „Barw szczęścia”, obecnie emitowany jest dziesiąty sezon serialu. To robi wrażenie!

Chciałbym, żeby serial powstawał jak najdłużej, a co przyniesie przyszłość, zobaczymy. Cieszę się, że Stefan Górka to taki, a nie inny gość. Nie jest menelem czy człowiekiem z marginesu, jak wiele postaci, które grałem. To dla mnie znacząca odmiana.

Można powiedzieć, że „Barwy szczęścia” dały panu oddech zawodowy?

Przez lata byłem wpychany w niszę, grałem podobne postaci, a w tym serialu mam zupełnie inne zadania aktorskie. Gdy dowiedziałem się, jaką postacią będzie Stefan, bardzo mi się ta wizja spodobała. Nadal jestem zadowolony i pewnie to się nie zmieni, bo granie tej postaci cały czas sprawia mi wiele radości.

Co pan najbardziej ceni w Stefanie?

Ten człowiek ma poważne podejście do innych ludzi, ich problemów i do świata. Można na niego liczyć, jest porządny, może trochę idealny. Wydaje mi się, że wiele osób chciałoby z nim obcować. To jest w nim najbardziej interesujące.

Pewnie dostaje pan dużo propozycji matrymonialnych. Stefan to bardzo dobra partia.

Aż tak to nie (śmiech). Widzowie okazują mi sympatię w inny sposób, na co dzień. Dosyć często spotykam się z różnymi gestami z ich strony – uśmiechają się, podchodzą, gratulują. Mam szczęście, bo to są wyłącznie miłe spotkania. Stefan wzbudza dobre emocje, a wiem, że gdy gra się bardziej kontrowersyjne postaci, różnie z tym bywa. Ludzie nieraz zbyt dosłownie biorą to, co zobaczą na ekranie, i dochodzi do niepotrzebnych nieporozumień.
Który moment z życia Stefana uważa pan za najważniejszy?

Bardzo ciekawie zrobiło się, gdy do wątku mojego bohatera dołączyła Waleria (Ewa Ziętek – przyp. aut.) i Bartek (Bartosz Gelner – przyp. aut.). W pamięć zapadła mi scena śmierci Ksawerego (Sebastian Cybulski – przyp. aut.). Nie grałem w niej, ale akurat byłem w mieszkaniu, gdzie powstawała, bo czekałem na swoje zdjęcia. Zrobiła na mnie duże wrażenie.

Czy widzowie kojarzą pana teraz głównie z „Barwami szczęścia”? Rola Stefana przyćmiła pana inne pamiętne kreacje, choćby w filmach „Vabank” czy „Killer”?

Tych pamiętnych ról nie było wiele, raptem trzy – w „Vabank”, „Killerze” i „Cześć, Tereska”. No, może jeszcze w „Statystach”, ale ten serial nie odbił się szerokim echem. Najczęściej spotykam na swojej drodze fanów „Barw szczęścia”, ale czasami, choć coraz rzadziej, ktoś do mnie podchodzi i wspomni inną rolę.

Czy ma pan wpływ na losy Stefana? Sugeruje pan scenarzystom, w jakim kierunku rozwijać jego wątek?

Nie myślę o tym w ten sposób. Nigdy nie rozmawiałem ze scenarzystami o rozwoju mojej roli, niczego im nie sugeruję. Wiem, że kiedyś Ilona Łepkowska miała z tym urwanie głowy. Wydzwaniały do niej różne osoby, że może by coś napisać tak, albo inaczej, że może to, czy tamto. Wydaje mi się, że scenarzyści nie lubią takich sytuacji, a ja nie chcę im psuć dobrego nastroju. Na drobne ingerencje pozwalam sobie wyłącznie na planie. Zastanawiam się czasami z reżyserem nad dialogami, nieraz zmienimy jakieś słowo, bo nam nie odpowiada. To wszystko.

Jak pan się dogaduje z Katarzyną Glinką, która gra pana serialową córkę? Czy po tylu latach wytworzyła się między wami silna więź?

Kasia jest w wieku moich dzieci, czasami rozmawiamy o sprawach teatralnych i innych zagadnieniach, które nie dotyczą bezpośrednio serialu. Jeśli mogę jej w czymś poradzić i w jakiś sposób pomóc, chętnie to robię. Starszy kolega wspiera młodszą koleżankę. Byłem dwa razy na premierze spektaklu z jej udziałem w Teatrze Kwadrat, jesteśmy sobie życzliwi i się lubimy, ale na tym się kończy. Spotykamy się na planie, w pracy i miło spędzamy ze sobą czas. Obyśmy mieli możliwość robić to nadal; czekam na następne dziesięć sezonów. Będę wtedy miał siedemdziesiąt sześć lat i wystarczy, prawdopodobnie przejdę na emeryturę.

Rozmawiał: Kuba Zajkowski